W atmosferze niepewności przygotowywali się szczypiorniści Łomży VIVE Kielce do spotkania z Węgrami. Zawodnicy MOL-Picku Szeged nie rozegrali swojego pierwszego meczu w Lidze Mistrzów. Pandemia koronawirusa dotknęła zespół Juana Carlosa Pastora. przed pojedynkiem z Paris Saint-Germain. Najpierw pod znakiem zapytania stało rozegranie spotkania z żółto-biało-niebieskimi, później nie wiadomo było, którzy zawodnicy pojawią się w stolicy województwa świętokrzyskiego.
Trzy kontuzje (Luka Stepancić, Mario Sostarić, Stefan Rafn Sigurmannsson) i aż sześciu graczy z pozytywnym wynikiem na SARS-CoV-2 (w tym liderzy drużyny - Dean Bombac, Borut Mackovsek) sprawiły, że Węgrzy przyjechali do Kielc w mocno okrojonym składzie. Sztab szkoleniowy mistrzów Polski przestrzegał jednak przed lekceważeniem rywali.
- Problemy ekipy z Szeged powodują, że każdy stawia nas w roli Goliata. Przeżyłem już wiele takich sytuacji przed meczami i to bardzo trudne. Musimy pamiętać, że to jeden z najlepszych zespołów na świecie, dopóki mają sześciu zawodników w polu plus bramkarza, to zawsze mogą wygrać - podkreślał Dujszebajew.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się
Słowa szkoleniowca szybko znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Goście bardzo dobrze zaczęli spotkanie, pierwszą bramkę błyskawicznie rzucił Joan Canellas, który od pierwszych minut był motorem napędowym swojego zespołu. Na dodatek między słupkami świetnie spisywał się Roland Mikler i jasnym się stało, że Węgrzy wszystkie problemy zostawili w domach.
Kielczanie zaliczyli mały falstart, na początku mieli spore problemy ze skutecznością, ale szybko udało im się przebudzić. Gospodarze wykorzystali błędy rywali, zaliczyli serię czterech trafień z rzędu i udało im się uspokoić grę.
Kolejny raz mistrzowie Polski ogromne oparcie mieli w Andreasie Wolffie. Kapitan Łomży VIVE szalał w bramce i przez pierwszych trzydzieści minut dał sobie rzucić jedynie siedem bramek. Kielczanie zeszli do szatni prowadząc pięcioma trafieniami.
Wypracowana wcześniej przewaga przydała się w drugiej połowie. Goście ani myśleli się poddawać i ostro rzucili się do odrabiania strat. A raczej do odrabiania strat rzucił się Canellas, który wziął na siebie niemal cały ciężar zdobywania bramek. Na dodatek kielczanie znów mieli problemy z pokonaniem Miklera i prowadzenie szybko stopniało do dwóch oczek. Węgrzy dostali wiatru w żagle i ani na moment nie odpuszczali.
W 53. minucie przyjezdni stracili swojego specjalistę od defensywy - Jonasa Kallmana, ale cały czas byli blisko doprowadzenia do remisu. Kielczanie zachowali jednak zimną krew, w trudnych chwilach mogli liczyć na Wolffa i ostatecznie zwyciężyli 26:23. Najskuteczniejszym zawodnikiem w szeregach mistrzów Polski był Alex Dujshebaev - autor ośmiu trafień.
Liga Mistrzów, 2. kolejka:
Łomża VIVE Kielce - MOL-Pick Szeged 26:23 (12:7)
Łomża Vive: Wolff, Wałach - Karacić, A. Dujshebaev, Tournat, Gudjonsson, Gębala, Karalek, Kulesz, Fernandez Perez, D. Dujshebaev, Moryto, Vujović, Sićko, Thartharson, Surgiel.
MOL-Pick: Alilović, Mikler - Kallman, Canellas, Stranovsky, Gaber, Radivojević, Żytnikow, Rosta, Fekete, Kecskes, Toth, Bajusz, Rea.
Czytaj też:
THW Kiel osłabione. Niklas Landin kontuzjowany
Xavier Sabate: To dziwny sezon, ale nie ma wymówek dla porażek jak w Szczecinie