Angel Fernandez: Sportowcy mają niewidzialny zapis w kontrakcie [WYWIAD]
Wtedy może nie, ale kiedy już napiję się porannej kawy, to staram się cieszyć życiem (śmiech). Tak mnie wychowano, by potem przekazywać tę energię dalej. Taką samą rolę przyjmuje w drużynie, bo chcę pomagać nie tylko na boisku, ale także poza nim, niosąc zawsze ze sobą dobry humor i tworząc dobrą atmosferę. Myślę, że to w ogóle typowe dla hiszpańskich zawodników, to coś, co nas wyróżnia, że potrafimy dać drużynie coś ekstra od siebie w szatni, budując pozytywny vibe.
Polakom tego brakuje?
Żebyśmy się zrozumieli, nie chodzi mi o to, że my, Hiszpanie, jesteśmy bardziej szczęśliwi w życiu czy lepsi, mamy po prostu inny styl bycia. Bogate życie społeczne nas definiuje. To wynika z naszej kultury, która jest bardziej otwarta, my jesteśmy bardziej otwarci. Lubimy więcej rozmawiać. Tak samo o wiele częściej wychodzimy z domu, trochę żyjemy na ulicy: w barach, pubach czy w restauracjach. W Polsce częściej spotyka się w domach. Ale lubię też mentalność Polaków, przydaje się zwłaszcza w pracy, gdy liczy się metodyczność, skupienie i spokój.
Skoro o Polsce i Hiszpanii mowa, zagramy ze sobą w grupie Mistrzostw Świata 2021 w Egipcie. Cieszysz się?
Tak.
Bo jesteśmy słabi?
Nie! (śmiech) Cieszę się, bo zagram z kolegami z drużyny. Jordi (Ribera, selekcjoner rep. Hiszpanii - red.) podkreślał już nam, że nie mamy słabych rywali, że ta grupa będzie naprawdę trudna. Na MŚ jest wiele słabszych zestawów, mniej wymagających grup. Też tak uważam. W naszej każda (są jeszcze Tunezja i Brazylia - red.) ekipa może wygrać z każdą, jeśli będzie mieć dobry dzień. Jeśli nie podejdziemy do tych meczów na maksa, przegramy. Także z Polską. Ale nie chcemy do tego dopuścić. Naszym celem są medale, czeka nas 7-8 meczów na najwyższym poziomie skupienia.
Choć mistrzostwa Europy zdominowaliście (dwa kolejne tytuły, cztery imprezy z rzędu na podium), medalu z mundialu nie przywieźliście od 2013 roku. Skąd taka dysproporcja?
To kwestia szczęścia. Teraz jest tyle świetnych drużyn, że dużo zależy od drabinki i losowania. Na MŚ ostatnio wpadaliśmy na najmocniejsze ekipy, dla kogoś musiało brakować miejsca i padało na nas. Na ME z kolei to my zawsze znajdowaliśmy się na czele. Oby teraz się to odwróciło, choć ja i tak bardziej czekam na igrzyska w Tokio.
Magia igrzysk?
Każdy sportowiec powie ci to samo. Ja na igrzyskach jeszcze nie grałem i bardzo na to czekam. To marzenie każdego, kto zaczyna uprawiać sport. To też jedyny turniej, w którego historii nie mamy jeszcze złotego medalu. Jest to więc cel do zrealizowania.
Często manifestujesz swoje przywiązanie do kadry, choćby w social mediach.
Tak, kadra zawsze była i będzie dla mnie wyjątkowa. Za każdym razem chcę do niej wracać. Nawet jeśli w klubie idzie mi gorzej, na reprezentacji można się odbić. Dla zawodnika to przerwa od codzienności, zmiana mentalności, taktyki, ale też powrót do kraju, do domu, do znajomych.
Wyczuwam w głosie pewną nostalgię.
Jasne, że bardzo tęsknię za Hiszpanią. Najbardziej za rodziną, przyjaciółmi i psem! Zawsze mówię, że to jest napisane małym, niewidocznym druczkiem w kontrakcie: zarabiasz, robisz co kochasz, czyli grasz w piłkę ręczną, ale będąc za granicą tracisz momenty z życia twojej rodziny. To mój trzeci sezon w Polsce, ale poprzednie pięć także grałem poza domem, na drugim końcu Hiszpanii. To w końcu męczy. Jesteś w domu trzy razy w roku, moja siostra ma dzieci, których właściwie nie znam. Czuję, że ucieka mi część ich życia. Ale kariera sportowca jest krótka, trzeba ją wycisnąć ile się da i się dostosować.
Przyjeżdżając do Polski zmieniłem całe swoje życie, pierwszy raz jestem na dłużej za granicą. To nowa kultura, nowy język, dzięki czemu zmieniłem postrzeganie wielu rzeczy. Bardziej cenię rodzinę i przyjaciół, bo rzadko ich mam przy sobie. Kiedy jestem w Hiszpanii, wykorzystuję każdą minutę z nimi.
Twoje życie poza treningami i meczami nie kręci się chyba za bardzo wokół handballa?
Interesuję się, śledzę wyniki Ligi Mistrzów czy ligi hiszpańskiej, ale nie oglądam wielu spotkań poza tymi, w których sam gram - by poprawić błędy - i naszych kolejnych rywali. Odcinam się od ręcznej, kiedy mogę, bo nie chcę przesadzić, żeby nie wpaść w błędne koło. Wolę pogadać z rodziną, znajomymi, w Hiszpanii uwielbiam leżeć na plaży i chodzić na spacery z psem, a tutaj poczytać książkę, obejrzeć serial lub pograć na konsoli. Bardziej ze znajomymi ze swojego rodzinnego miasta, z innych klubów czy z kadry, żeby pozostać z nimi w kontakcie. Na pewno nie jesteśmy gamerami jak Andi Wolff (śmiech), ale choć nasze dziewczyny tego nie lubią, to w czasie wolnym często gramy online.
Mówiłeś też o książkach i serialach, co polecasz?
Z książek to "Patria" Fernando Aramburu. Opowiada o Kraju Basków, o ich historii związanej np. z terroryzmem. To pozwala lepiej zrozumieć, co się działo w Hiszpanii i jaki ma to wpływ na teraźniejszość. Serial? Wszyscy wiedzieli pewnie "Dom z papieru", więc powiem o czymś innym: "La que se avecina" - komedia, typowy hiszpański humor, trochę czarny. Spoza Hiszpanii to "W garniturach" i "Open" Andre Agassiego.
Mówiliśmy za czym tęsknisz z Hiszpanii, a znalazłeś już coś, za czym będziesz tęsknił, gdy wyjedziesz z Polski?
Za kibicami! Zdecydowanie. W Kielcach mamy jednych z najlepszych na świecie, zainteresowanie piłką ręczną jest bardzo duże. Tu jest inaczej niż w Hiszpanii, gdzie cały kraj ogląda kadrę na mistrzostwach, ale kluby nikogo nie obchodzą. Wystarczy popatrzeć na Palau Blaugrana (halę Barcelony - red.), która zwykle jest pusta nawet na Lidze Mistrzów.
A! No i będę tęsknił za żurkiem i pierogami.
Obserwuj autora na Twitterze i czytaj jego pozostałe teksty!
Czytaj także:
Wyniki testów Łomży Vive Kielce
Puchar Polski jest niezagrożony