Zgodnie z zaleceniami EHF, przed oficjalnymi terminami reprezentacyjnymi każdy zawodnik musi przejść test na obecność wirusa. Podczas poprzedniego zgrupowania - nieoficjalnego w końcówce września - ZPRP nie zdecydował się na przebadanie kadrowiczów, a po powrocie z konsultacji kilku ligowców zachorowało na COVID-19.
Do czasu otrzymania negatywnego wyniku powołani nie mogą opuszczać swoich pokojów, posiłki są przynoszone bezpośrednio. W Płocku przebywa obecnie siódemka graczy (Przemysław Krajewski, Adam Morawski, Michał Daszek, Jan Czuwara, Arkadiusz Ossowski, Dawid Dawydzik i Dawid Fedeńczak).
- Na razie możemy trenować w sześciu, bo jeden z wyników był niejednoznaczny. Czekamy na przyjazd zawodników z Opola, Kalisza i Kielc, którzy w weekend rozgrywają swoje spotkania ligowe. Oczywiście przejdą taką samą ścieżką jak wszyscy. Jesteśmy w takiej sytuacji, że niektórzy dopiero wznowią przygotowania po kwarantannie - zauważa trener Patryk Rombel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowna bramka w Copa Libertadores. Z 25 metrów idealnie pod poprzeczkę!
- Po niedzieli mają dołączyć do nas kadrowicze z klubów zagranicznych. Jedynie w przypadku Macieja Gębali czekamy na oficjalny komunikat klubu, chodzi o uraz stawu skokowego. Musimy też jakoś rozwiązać sprawę przyjazdu Pawła Paczkowskiego z Brześcia, Białoruś niedawno zamknęła swoje granice lądowe - wylicza.
Polacy rozegrają tylko jeden z planowych meczów - 5 listopada w Celje ze Słowenią. Będzie to pierwszy występ Polaków od czasu styczniowych ME 2020. Drugie ze spotkań - 8 listopada w Płocku z Holandią - zostało odwołane ze względu na bardzo radykalne obostrzenia pandemiczne w Niderlandach. Oranje po powrocie do domu musieliby przejść kwarantannę.
- Staramy się wykorzystać czas na zgrupowaniu. Jeśli chodzi o sparingi, to bardzo trudno coś zorganizować w obecnym czasie. Mamy jednak swój pomysł, jak spędzimy kolejne dni - mówi Rombel.