- Z taką grą nie wygralibyśmy nawet z klasą 4 b - grzmiał podczas czasu trener Górnika Marcin Lijewski. Jego zespół cierpiał w Mielcu, męczył się w ataku. Gdyby nie zdecydowanie i skuteczność Jana Czuwary, to Stal mogłaby ustawić sobie mecz w pierwszym kwadransie. Na szczęście dla zabrzan lewoskrzydłowy reprezentacji Polski był bezbłędny, w pierwszej połowie trafił pięć razy, a nie wszystkie sytuacje były oczywiste.
Stal też nie zachwycała (co i tak jest eufemizmem), grała wolno, jakby chciała uśpić Górników. Czasem przynosiło to efekt, ale większość akcji była w ślamazarnym tempie. Niektóre bramki padały z przypadku, bez przygotowania, po indywidualnych akcjach i przy bierności obrony zabrzan. Było widać, że miejscowi uczą się siebie na nowo, raptem trzy dni wcześniej oficjalnie potwierdzono, że na ławce usiądzie wracający do Superligi Marek Motyczyński.
Oprócz Gorana Andjelicia w bramce, mielczanie nie mieli zbyt wielu argumentów po swojej stronie. Szczególnie w końcówce pierwszej połowy, gdy w niewytłumaczalny sposób gubili piłki i właściwie sami zapewnili rywalom prowadzenie 10:7. A to wszystko pomimo co najwyżej przeciętnej dyspozycji Górnika.
Kolegów ożywił jeszcze Ramon Oliveira, ale Czuwara, Aleksandr Buszkow i Bartłomiej Tomczak nie pozwolili, by brązowym medalistom Superligi stała się krzywda. Styl jest mniej ważny, zabrzanie wykonali plan, za to w Mielcu mają o czym myśleć. Na ten moment Stal stała się głównym kandydatem do spadku.
SPR Stal Mielec - Górnik Zabrze 17:22 (7:10)
Stal: Andjelić (9/27 - 33 proc.), Witkowski (1/4 - 25 proc.) - Petrović 3, Ivanović 3, Krupa 3, Oliveira 3, Wojdak 2, Monczka 2/2, Wołyncew 1, Krycki, Adamczuk, Flont, Wilk, Mochocki, Janyst, Nowak
Górnik: Galia (5/20 - 25 proc.), Skrzyniarz (3/5 - 60 proc.) - Czuwara 8/2, Buszkow 6, Tomczak 3, Gogola 2, Sluijters 1, Daćko 1, Dudkowski 1, Kondratiuk, Bis, Pawelec, Łyżwa, Adamuszek, Gliński
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala