PGNiG Superliga. Gonitwa w Piotrkowie. Energa MKS wytrzymała napór

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mateusz Kus, Robert Kamyszek, Adam Pacześny
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mateusz Kus, Robert Kamyszek, Adam Pacześny

Nie było cudownego odrodzenia Piotrkowianina. Energa MKS Kalisz musiała zmagać się z Kacprem Ligarzewskim, ale utrzymała prowadzenie z pierwszej połowy.

Piotrkowianin przez pierwszy kwadrans przygotowywał materiał "Jak przegrać mecz w 15 minut". Aż przykro patrzyło się na męczarnie drużyny Bartosza Jureckiego, wszystkie superligowe plagi spadły na Piotrkowianina. Oddajmy Łukaszowi Zakrecie, że bronił świetnie, a jego koledzy pracowali w obronie, ale liczba błędów własnych i nieporozumień równie mocno pogrążała gospodarzy. O bezsilności najlepiej świadczy sytuacja z rzutem do pustej bramki. Zakreta nie zdążył wrócić na czas, piłkę zmierzającą do siatki dość swobodnie zatrzymał stojący na przebiegu jej lotu Marek Szpera. Jak nie idzie, to na całego.

Kaliszanom w to mi graj, w krótkim czasie wypracowali siedem bramek przewagi. Szpera uruchamiał na prawej stronie Mateusza Góralskiego, który odważał się też rzucać z pozycji rozgrywającego. Maciej Pilitowski, jeśli nie znalazł akurat wolnego kolegi, to sam brał się za rzucanie.

Bartosz Jurecki w końcu wybudził zawodników na jednym z czasów, bo przed przerwą wrócili "do żywych". Kluczem okazała się zmiana między słupkami, Kacper Ligarzewski jeszcze bardziej ożywił kolegów. W kilka minut odbił sześć piłek, a potem tak się rozgrzał, że prowadzenie Energi MKS-u topniało w oczach. Po jego interwencjach do kontr ruszali skrzydłowi, więcej pomysłów na finalizację mieli też rozgrywający, kilerem sprzed linii siódmego metra był Piotr Swat. Choć wydawało się to nierealne, Piotrkowianin zmniejszył straty do dwóch goli i mógł myśleć nawet o zwycięstwie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rajskie wakacje seksownej tenisistki

Gracze Energi MKS-u Kalisz są na tyle doświadczeni, że przetrwali napór i wyprowadzili kolejne ciosy. Stanisław Makowiejew rozdzielał piłki i zaskakiwał byłych kolegów rzutami, Piotr Krępa zaczął częściej gubić krycie i sytuacja zrobiła się już całkiem komfortowa. Piotrkowianin poderwał jeszcze Piotr Rutkowski, ale gol Mateusza Góralskiego na minutę przed końcem właściwie zapewnił sukces kaliszanom.

Energa MKS zmierza po wysokie piąte miejsce w lidze, za to piotrkowianie wciąż w niemocy. Ostatni komplet punktów trafił na ich konto pod koniec listopada.

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Energa MKS Kalisz 26:29 (8:14)

Piotrkowianin: Kot (1/9 - 11 proc.), Ligarzewski (13/32 - 41 proc.) - Swat 9/5, Rutkowski 5, Wawrzyniak 3, Pacześny 2, Szopa 2, Surosz 1, Sobut 1, Tórz 1, Mastalerz 1, Pożarek 1, Stolarski, Matyjasik, Iskra
Karne: 5/5
Kary: 6 min. (Pożarek, Swat, Rutkowski)

Energa MKS: Zakreta (11/32 - 34 proc.), Krekora (0/6) - M. Pilitowski 5, Góralski 5, Kacper Adamski 4, Krępa 4, Makowiejew 3, Kamil Adamski 2/2, K. Pilitowski 2, Kamyszek 2, Szpera 1, Kus 1, Misiejuk, Czerwiński, Drej
Karne: 2/3
Kary: 8 min. (Kacper Adamski, Góralski, Kamyszek, Kus)

Źródło artykułu: