- Mamy ambicje, by powalczyć w Kielcach o zwycięstwo. Awans to nie jest "mission impossible", musimy w siebie uwierzyć - przekonywał lider francuskiego zespołu Kirył Łazarow. Rozgrywający wiedział, na co stać jego zespół i chciał, by jego koledzy podzielali tę pewność siebie. Szczypiorniści z Nantes przyjechali do stolicy województwa świętokrzyskiego tylko z jedną bramką straty.
Jedno trafienie w piłce ręcznej? To żaden problem. Francuzi postanowili to błyskawicznie udowodnić i bardzo szybko wyszli na prowadzenie 2:1. Początek pojedynku zresztą zdecydowanie należał do nich - nie minęło dziewięć minut, a oni wygrywali już 6:3. Kielczanie mieli powolny start, a domiar złego nie mogli liczyć na pomoc bramkarzy.
Andreas Wolff zszedł z boiska już w 10. minucie pojedynku. Nie odbił żadnej piłki. Przyjezdni nie mieli tego problemu - świetnie między słupkami spisywał się Emil Nielsen. 24-latek po pierwszej połowie mógł się pochwalić skutecznością obron na poziomie 50 proc.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
Kielczanie musieli dwoić się i troić, by zdobyć każde trafienie. Znów nieoceniony był Alex Dujshebaev - świetnie rozdzielał piłkę kolegom, a w trudnych sytuacjach brał ciężar zdobywania bramek na swoje barki. Mistrzowie Polski cały czas jednak musieli gonić wynik. Żółto-biało-niebieskim doprowadzić do remisu udało się dopiero na pięć minut przed końcem pierwszej połowy. Wtedy też o czas poprosił trener HBC Nantes - Alberto Entrerrios. Przerwa w grze przydała się jego zawodnikom, bo po powrocie na boisko Francuzi znów odskoczyli na dwa trafienia.
Na początku drugiej połowy urazu doznał Igor Karacić. Chorwat opuścił boisko na niemal kwadrans. W tym czasie żółto-biało-niebieskimi na środku dowodził Dujshebaev, mistrzowie Polski próbowali też grać na dwa koła.
Kielczanie cały czas musieli jednak odrabiać straty - ponownie do wyrównania udało im się doprowadzić dopiero w 42. minucie. Chwilę później po rzucie Fernandeza wyszli na pierwsze od stanu 1:0 prowadzenie. Nie byli jednak w stanie iść za ciosem - rywale mocno naciskali i wiedzieli, że są w stanie wywalczyć korzystny wynik.
Defensywa gospodarzy nie była w stanie poradzić sobie z Aymericiem Minne - w pierwszej połowie rzucił pięć bramek, a w drugiej części meczu na zmianę z Łazarowem kończył wszystkie kluczowe piłki Nantes.
Na domiar złego na siedem minut przed końcową syreną na ławkę kar został odesłany Artsiom Karalek, a po rzucie karnym wykonanym przez Valero Riverę Francuzi prowadzili 29:27. Na szczęście dla kielczan skuteczny z siódmej linii okazał się też Dujshebaev, ale takie przeciąganie liny działało tylko na korzyść przyjezdnych.
Emocje w końcówce sięgały zenitu. Kielczanie nie byli jednak w stanie doprowadzić do remisu. Ostatecznie mistrzowie Polski przegrali 31:34 i nie zagrają w ćwierćfinale.
Łomża Vive Kielce - HBC Nantes 31:34 (13:15)
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff - Vujović, Olejniczak 1, Sićko, A. Dujshebaev 4, Tournat 4, Karacić 3, Kulesz 5, Moryto 4, Surgiel, Fernandez 4, Kaczor, Gębala, Karalek 4, Gudjonsson 1
HBC Nantes: Dumoulin, Nielsen - Damatrin-Bertrand, Briet, Milic, Rivera 8, Cavalcanti 6, Rivera Folch 4, Augustinssen, Pechmalbec 3, Figureas 2, Feliho, Minne 8, Lazarov 4, Balaguer 2, Monar