Myśleli w Kielcach o niedzieli, a w sobotę... Dla Łomży Vive ćwierćfinał Ligi Mistrzów był planem minimum, dwumecz z HBC Nantes miał być tylko etapem przygotowań do spodziewanych bojów o Final4 z europejskim potentatem z Veszprem. Tymczasem mistrzowie Polski potknęli się na pierwszej przeszkodzie. Nawet pomimo dużej klasy francuskiego rywala, nikt w Kielcach nie brał pod uwagę takiego scenariusza jak porażka 31:34 w rewanżu i pożegnanie z rozgrywkami.
- To dla nas duży szok. Cele były inne, analizujemy przyczyny i myślę, że w ciągu trzech tygodni zapadną jakieś decyzje. Przede wszystkim musimy znaleźć przyczynę, czemu aż tylu zawodników nie było w optymalnej formie. Oczywiście, zawsze ktoś może spisywać się gorzej, jednak w naszym zespole zdarzyło się za dużo takich przypadków. Nantes awansowało zasłużenie, ale uważam, że jesteśmy lepszym zespołem. Tak też się złożyło, że spodziewaliśmy się spotkań z Celje albo Zagrzebiem, a po gorszej końcówce fazy grupowej trafiliśmy na Nantes. Szczyt formy miał przyjść na kwiecień i ćwierćfinały - analizuje prezes Bertus Servaas.
Na pomeczowej konferencji winę na siebie wziął bramkarz Andreas Wolff, który spisywał się znacznie gorzej od rywala z Nantes, Emila Nielsena (ZOBACZ). Prezes mistrzów Polski nie ukrywa, że więcej wymaga od Niemca, uznawanego przecież za jednego z najlepszych specjalistów na świecie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach
- Bramkarze nie pomogli, co widać w statystykach. Emil Nielsen odbił w dwumeczu chyba 34 piłki przy 16 interwencjach po naszej stronie. Andreas sam powiedział, że czuje się winny porażki, ale nie powinien brać na siebie całej odpowiedzialności. Tak czy inaczej, jest bramkarzem światowej klasy, ale ostatnio spisuje się gorzej i musimy ustalić co się dzieje. Może powinien grać więcej w lidze, może potrzebuje regularnej gry? Przecież jesienią bronił znajomicie, prawie sam nam wygrał mecz z Wisłą. Mateusz Kornecki starał się mu pomagać, ale pamiętajmy, że od pewnego czasu ma na głowie problemy prywatne, dziękuję mu za postawę w ostatnich tygodniach - przyznaje Servaas.
W Kielcach nie zamierzają wykonywać nerwowych ruchów, pozycja trenera Tałanta Dujszebajewa jest niezagrożona. Nie będzie też rewolucji kadrowej.
- Wiem, że wiele osób szuka problemu w Tałancie, ale uważam, że mamy najlepszego trenera na świecie. Gdybym widział, że w zespole psuje się atmosfera, nie ma chemii, to rozważałbym jakieś ruchy, ale takie coś nie ma miejsca. Nie jestem skłonny do gwałtownych zmian. Kary? To byłby absurd. Jeśli miałbym świadomość, że zespół się nie stara i nie gra na 100 proc., to co innego. A tutaj po prostu mieliśmy kryzys formy, choć nie możemy wszystkiego zrzucać na zmęczenie. Faktycznie, kalendarz ułożył się dla nas niekorzystnie, musieliśmy zagrać wszystkie mecze w fazie grupowej. Niektórzy zawodnicy mają na koncie 20-25 występów w dwa miesiące. Jako przykład dam Artsioma Karaleka. On jest wzorem profesjonalizmu, zawsze daje z siebie 100 proc., ale było widać, że po prostu jest zmęczony ostatnimi tygodniami i tego się nie przeskoczy - podkreśla Servaas.