W Zabrzu byliśmy świadkiem meczu o dwóch obliczach. Ze świetną pierwszą połową w wykonaniu gospodarzy i znakomitą gonitwą MKS Zagłębia Lubin w drugiej części meczu. Podczas gdy obstawiano raczej pewną wygraną miejscowych, drużyna z Dolnego Śląska nie poddała się i postawiła kandydatowi do podium.
Dodajmy, że ekipa ze stolicy polskiej miedzi pojechała na mecz w mocno okrojonym składzie. Z gry wyłączonych jest obecnie kilku graczy, w tym Maciej Tokaj, Stanisław Gębala, Kamil Drobiecki czy Kamil Netz. Krótka ławka to bolączka lubińskiego klubu. Wyjazdowa porażka z Górnikiem Zabrze jest już dla tej drużyny siódmą z kolei.
MKS Zagłębie Lubin braki w składzie nadrobiło charakterem, ale w kluczowych momentach zabrakło zimnej krwi. - W końcówce meczu tracimy do przeciwnika dwie bramki, mamy piłkę, a skrzydłowy nie rzuca można powiedzieć, że ze stuprocentowej sytuacji - mówi Jarosław Hipner.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kasia Dziurska wróciła z wakacji. Od razu do pracy
- I zadecydowały też błędy w ataku. Młodzi ludzie mają to do siebie, że nie zawsze mają chłodne głowy. Dzisiaj straciliśmy pięć bramek, rzuconych przez całe boisko po naszych błędach. Gdyby tak odjąć te pięć bramek od obecnego wyniku, wygrywamy mecz jedną. Oczywiście to jest tylko teoria, w praktyce widzimy jak to wygląda - zauważa szkoleniowiec.
- Myślę, że potrzebujemy lepszej skuteczności, trochę chłodnej głowy, a na pewno już sił zawodników, ponieważ wachlarz zmian był niestety bardzo mały - kończy trener lubińskich piłkarzy ręcznych.
MKS Zagłębie Lubin znajduje się obecnie na jedenastym miejscu w PGNiG Superlidze i do dziewiątej lokaty traci tylko jedno "oczko". Kolejnym przeciwnikiem Miedziowych będzie Grupa Azoty Tarnów.
---> Łomża Vive już o krok od mistrzostwa
---> Ścisk w PGNiG Superlidze. Aż cztery drużyny w grze o piątą lokatę