Kto(ś) zagrozi wielkiej dwójce? - rusza nowy sezon w ekstraklasie szczypiornistów

Rozgrywki polskiej ekstraklasy piłkarzy ręcznych do znudzenia przypominają te ze szkockich boisk piłkarskich, gdzie o mistrzowską koronę walczą jedynie dwa zespoły. Czy dla podniesienia poziomu ligi i adrenaliny wśród kibiców szczypiorniaka w Polsce sytuacja ta ma szansę się zmienić? Czy w rozpoczynających się właśnie nowych rozgrywkach znajdzie się ktoś, kto dotrzyma kroku przewodzącej od lat dwójce?

Patrząc na wzmocnienia kolejnych klubów, a także nazwiska tych, którzy zasilili dwie główne polskie potęgi wydaje się to mało prawdopodobne. Zdaniem niektórych, piłkarze ręczni Vive Targów Kielce wzmocnieni pięcioma zawodnikami europejskiego formatu będą dwa razy silniejszą drużyną niż przed rokiem. Inni uważają, że sprowadzenie do Płocka gwiazd pokroju Larsa Mollera Madsena i Vegarda Samdahla wystarczy, aby "Nafciarze" po roku przerwy odzyskali utraconą koronę. Dopiero później wymienia się wzmocnionego Chrobrego Głogów czy lubińskie Zagłębie, które także ma chrapkę na walkę o najwyższe cele.

Trudno jednak jednoznacznie wskazać ekipę, która ma większe szansę na "pudło". Niemal skazany po poprawienie siódmej lokaty z poprzedniego sezonu jest zespół Jarosława Cieślikowskiego. Pomóc mają w tym wzmocnienia w postaci czołowych strzelców ligi. Tomasz Mochocki ze Stali Mielce to szósty strzelec poprzednich rozgrywek, a Maciej Ścigaj z Miedzi Legnica uplasował się w tej klasyfikacji trzy pozycje niżej. Osobą, z którą w lubińskim zespole wiąże się największe nadzieje jest wracający na Dolny Śląsk Michał Stankiewicz. Czy kołowy, który nie dostawał zbyt dużo szans w zespole mistrza Polski będzie w stanie udźwignąć ciężar odpowiedzialności? Innym graczem, który ma pomóc powrócić miedziowej "siódemki" do ścisłej krajowej czołówki jest Białorusin Konstantin Jakowlew.

Nieco mniej optymizmu powinno być w Kwidzynie i Gdańsku, gdzie w tym roku droga do półfinału play off może okazać się wyjątkowo kręta i niebezpieczna. Trudno bowiem przypuszczać, aby rewelacją rozgrywek znów byli gdańscy Akademicy, którzy stracili trzech podstawowych zawodników. Atutem MMTS-u Kwidzyn jest niewątpliwie zgranie. Wynika jednak ono z braku ruchów transferowych w zespole Zbigniewa Markuszewskiego. Dla trzeciej drużyny ubiegłego sezonu, do której dołączyli zdolni juniorzy może okazać się niewystarczające do ponownego wywalczenia medalu.

Niewiadomą będzie też dyspozycja zespołów z Puław i Olsztyna. Działacze obydwu klubów głośno mówią o półfinale. Tym pierwszym pomóc ma w tym Wojciech Zydroń, którego zatrzymanie w Puławach było priorytetem w letnim okresie transferowym. Między słupkami puławskiej bramki stanie weteran polskiej ligi Maciej Stęczniewski, a z Piotrkowa Trybunalskiego pozyskano skutecznego Dimitro Zinczuka. To wszystko otwiera przed puławianami realną drogę do ćwierćfinału, bo ugrać coś więcej podopiecznym Marka Motyczyńskiego będzie niezwykle trudno. Jeszcze większe apetyty urosły w Olsztynie. Na ławkę trenerska sprowadzono Krzysztofa Kisiela, a o skuteczną grę powinni się postarać sprowadzeni z Gdańska Ćwikliński, Masiak i Sokołowski, a także Michał Bartczak, który po wypożyczeniu z kieleckiego Vive definitywnie związał się z Travelnadem.

O wyższych celach niż utrzymanie powinni zapomnieć w Piotrkowie Trybunalskim. Drużyna straciła dwóch głównych sponsorów, a ze składu ubyli tacy zawodnicy jak Szymon Ligarzewski, Arkadiusz Miszka, Dimitro Zinczuk, Mariusz Kempys i Paweł Piętak. W ich miejsce sprowadzono młodych graczy Wisły Płock i Tomasza Mroza ze Stali Mielec, jednak wydaje się, że powtórzenie przez ekipę z Piotrkowa rezultatu z poprzedniego sezonu (6 miejsce) pozostanie jedynie w sferze marzeń.

Kandydatów do spadku wymienia się głównie spośród beniaminków. Nie inaczej będzie i tym razem, choć jednoznacznie głównego kandydata do spadku wskazać trudno. O coś więcej niż ostatnie miejsce w tabeli powinien walczyć solidny w sparingach NMC POWEN Zabrze. Oprócz kilku istotnych wzmocnień (Michał Chodara, Aleksander Buszkow) zabrzanie mają też wymagającego rywala w postaci Roberta Nowakowskiego. Popularnego "Kosę" z pewnością nie zadowoli walka o przetrwanie.

Komentarze (0)