- Z roku na rok Portugalczycy grają coraz lepszą piłkę ręczną. Są fajnie poukładani i bardzo mocni fizycznie. Na kogo nie spojrzysz, to jest dwumetrowy posąg, którego jest ciężko przesunąć w obronie. Ten zespół może napsuć krwi. Wiemy o tym. Pamiętamy nasze wcześniejsze pojedynki - mówił przed spotkaniem z FC Porto drugi trener żółto-biało-niebieskich, Krzysztof Lijewski.
Kielczanie lekcję odrobili - widać było, że od pierwszych minut starcia są mocno skoncentrowani i wiedzą, że ani na moment nie mogą oddać inicjatywy w ręce rywali. Szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego postawili na współpracę z kołowymi i szczególnie w początkowej fazie meczu bardzo dobrze to funkcjonowało.
Odezwały się jednak demony przeszłości - w pierwszych minutach gospodarze nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. Na szczęście w innych elementach byli znacznie bardziej skuteczni i szybko zdołali odskoczyć na trzy trafienia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań
Przyjezdni jednak nie odpuszczali - Portugalczycy nie popełnili błędów SG Flensburga-Handewitt i rzucili wszystkie siły, by zmniejszyć straty. W 17. minucie udało im się doprowadzić do remisu, ale na więcej kielczanie już nie pozwolili.
Mistrzowie Polski zanotowali świetny drugi kwadrans pierwszej połowy i tu już wątpliwości nie było - to zawodnicy Łomży Vive dyktowali tempo i kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń.
Po zmianie stron niewiele się zmieniło - kielczanie cały czas budowali swoją przewagę i po zaledwie ośmiu minutach prowadzili już siedmioma trafieniami. Cios nie był jednak na tyle mocny, by powalić szczypiornistów z Porto. Chwila nieuwagi ze strony gospodarzy i Portugalczycy błyskawicznie zredukowali straty do trzech bramek.
Kluczem była więc czujność. Żółto-biało-niebiescy dobrze sobie jednak poradzili z kontrolowaniem zapędów rywali. Znów z dobrej strony zaprezentował się Szymon Sićko, kilka niezwykle ważnych interwencji zanotował też Andreas Wolff. Autorem największej liczby trafień okazał się natomiast Islandczyk - Sigvaldi Gudjonsson (skrzydłowy rzucił dziewięć bramek). W końcówce niezwykle ważne gole dokładał też Artsiom Karalek.
Kielczanie nie dali się porwać emocjom, zachowali dużo spokoju - szczególnie wtedy, gdy rywale mocno naciskali i zmniejszali straty. Ostatecznie szczypiorniści Łomży Vive zwyciężyli 39:33.
Liga Mistrzów, 5. kolejka:
Łomża Vive Kielce - FC Porto 39:33 (21:17)