Piłkę ręczną ma we krwi. Nie może być inaczej, skoro jego ojciec, Kamel Remili, to były mistrz Francji wraz z US Creteil HB, a od 2003 roku dyrektor generalny tego samego klubu. Jego rodzina ma algierskie korzenie, dziadek przybył do Francji w latach 50., ale Nedim Remili urodził się i wychował w podparyskim Creteil.
To właśnie tam, w małej kuźni francuskich talentów, rozpoczął swoją przygodę z handballem. Z tego samego klubu wywodzą się m.in. Hugo Descat (obecnie Montpellier HB) oraz przyszły zawodnik PSG, nadzieja francuskiego szczypiorniaka, Yoann Gibelin. Zanim jednak Nedim w pełni poświęcił się piłce ręcznej, swoich sił próbował w futbolu. Na trawie boisko dzielił choćby z Adrienem Rabiotem, obecnym zawodnikiem Juventusu Turyn.
Talent Nedima eksplodował w sezonie 2015/2016, który zakończył z mianem najlepszego prawego rozgrywającego ligi, występując w barwach rodzinnego US Creteil. Zaowocowało to wielkim transferem do Paris Saint-Germain. Już w pierwszym sezonie w Lidze Mistrzów został uznany za najlepszego młodego zawodnika rozgrywek. W trakcie dotychczasowych pięciu sezonów w Paryżu zdobył m.in. pięć tytułów mistrza Francji oraz czterokrotnie uczestniczył w Final4 Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wygląda jak modelka. "Polska" krew!
Od 2016 roku Nedim jest regularnie powoływany do reprezentacji Francji. Wraz z Trójkolorowymi został mistrzem świata (2017) oraz mistrzem olimpijskim (2021). Oba turnieje skończył w drużynie gwiazd. Co ciekawe, za każdym razem na innej pozycji. W 2017 roku jako najlepszy prawy rozgrywający, w 2021 jako najlepszy playmaker. Kontrakt z drużyną Łomża Vive Kielce podpisał latem 2021 roku. Umowa wejdzie w życie wraz z początkiem nadchodzącego sezonu i potrwa cztery lata.
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Dlaczego ktokolwiek chciałby zamienić Paryż na Kielce?
Nedim Remili, zawodnik Paris Saint-Germain HB, od sezonu 2022/2023 gracz Łomża Vive Kielce: Wrażenie zrobiło na mnie zaufanie, jakim od pierwszego dnia negocjacji obdarzyli mnie prezes Bertus Servaas i trener Talant Dujshebaev. Cały proces trwał długo, bo kilka miesięcy. Nie będę ukrywał, że miałem wiele ofert z czołowych klubów, ale musiałem w końcu podjąć decyzję.
Co zaważyło?
Relacje. Najpierw trener Dujshebaev zadzwonił do mojego menedżera, mówiąc, jak bardzo ceni moją grę oraz że bardzo chciałby ze mną pracować. Potem rozmawialiśmy już bezpośrednio i poczułem pewność. Szybko odpowiedziałem, że również chcę z nim pracować, więc pozostało tylko dogadać formalności. Mam nadzieję, że nasza współpraca potrwa minimum cztery lata. Trener ma świetną renomę w środowisku. Wiem, że to szkoleniowiec pełen pasji i wie, jak rozwijać zespół. Bardzo dużo dobrego mówił mi o nim Viran Morros.
W nowym klubie szukam stabilizacji, bo w Paryżu spędziłem sześć lat i teraz także chcę zostać dłużej w jednym miejscu. Musiałem mieć pewność co do klubu, trenera i projektu. Mój cel to wygrać Ligę Mistrzów. Na dodatek kielecka hala wypełniona kibicami to jedna z najbardziej szalonych rzeczy, jakie widziałem w piłce ręcznej.
We środę przekonaliście się o tym bardzo boleśnie, kiedy PSG przegrało w Hali Legionów 33:38.
Jeśli chcesz wygrać w Kielcach, musisz być gotowym na wojnę. Gospodarze zagrali zmotywowani na 200%, a my po prostu nie byliśmy gotowi na taki mecz. Kielczanie wygrali dość łatwo, co sprawia, że jest w nas teraz sporo frustracji, bo wszystko poszło nie tak, jak chcieliśmy i nie zagraliśmy dobrze. Wynik nas smuci, pocieszenia możemy szukać jedynie w tym, że to tylko faza grupowa. Musimy przeanalizować spotkanie, wyciągnąć wnioski i zapomnieć o nim, by jak najlepiej przygotować się do kolejnej gry.
To już trzecia z rzędu porażka PSG w Kielcach. Co czyni ten teren tak trudnym do zdobycia?
Chciałbym móc powiedzieć, że to kibice, ale… rok temu przegraliśmy tutaj w pustej hali! Więc to nie tylko oni. Kielczanie zawsze grają u siebie z wielką determinacją, zaciętością, można powiedzieć nawet, że ze złością. W takich meczach trzeba zapomnieć o taktyce, technice, liczy się tylko serce i wola walki. Najwyraźniej takie spotkania nam nie odpowiadają.
Jak dla ciebie wyglądała podróż do Kielc? To nie pierwszy raz, kiedy tu byłeś, ale pierwszy raz, wiedząc, że dołączysz do mistrzów Polski.
Czekałem na ten mecz. Chciałem jeszcze raz zobaczyć kibiców, dla których niedługo będę grał, spotkać się z zawodnikami, z którymi będę dzielił szatnię i poznać ludzi, z którymi będę pracował. Tak, to było dla mnie wyjątkowe spotkanie. Być może to ostatni raz, kiedy występowałem w Hali Legionów w roli gościa!
Transfer do drużyny Łomża Vive Kielce to będzie dla ciebie pierwszy wyjazd za granicę. Nie masz żadnych obaw?
Przeprowadzam się razem z dziewczyną, psem i kotem, więc na pewno nie będę sam (śmiech)! Transfer traktuję jako ogromną zmianę i duże wyzwanie, ale po to gram przecież w piłkę ręczną. Do tej pory występowałem tylko we Francji, można powiedzieć nawet, że w tym samym miejscu, bo Creteil i Paryż dzieli 20 minut jazdy samochodem, więc będzie to dla mnie ekscytujące przeżycie. Chcę jak najszybciej poznać nową kulturę i nauczyć się języka polskiego, żeby od razu porozumiewać się z kolegami po polsku i móc zamienić kilka zdań z kibicami.
Ale nawet jeśli nauka nie pójdzie zbyt szybko, po francusku też się spokojnie dogadasz. W klubie będą Nicolas Tournat, Dylan Nahi oraz Benoit Kounkoud.
Na pewno pozostali Francuzi pomogą mi w szybkiej aklimatyzacji w zespole. Przed podjęciem decyzji dużo rozmawiałem z Nico oraz Dylanem. Wiele opowiadał mi zwłaszcza ten pierwszy, który był już w Kielcach. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o klubie i życiu w Polsce, a to, co usłyszałem, zachęciło mnie do transferu.
Który z Trójkolorowych to twój największy przyjaciel?
Proszę, nie każ mi wybierać (śmiech)! Z Dylanem i Benoitem grałem w tym samym klubie, ale Nico to jeden z moich najbliższych przyjaciół w reprezentacji.
Przechodząc już do spraw boiskowych, w oczy rzuca się twoja wszechstronność. Zdobywałeś wyróżnienia zarówno jako środkowy rozgrywający, jak i na prawej połówce. Sam czujesz się lepiej na którejś z pozycji?
Nie. Czasem wolę grać na prawej stronie i zdobyć więcej bramek, a czasem na środku i mieć większy wpływ na grę zespołu. Nie mam jednak preferencji, dla mnie najważniejsze, żebym w ogóle był na parkiecie. To, gdzie, to już problem trenera (śmiech)!
Więcej frajdy od zdobycia bramki sprawia mi jednak dobra asysta. Uwielbiam uczucie, kiedy zaplanowana akcja kończy się dokładnie tak, jak chcieliśmy. Jeśli chodzi o środek rozegrania, moim małym atutem może być właśnie leworęczność. To rzadkość w naszym sporcie. Chyba jestem jedynym leworęcznym graczem w historii, który dostał tytuł MVP na tej pozycji w mistrzowskiej imprezie.
Skąd ta wszechstronność? Jako nastolatek też grałeś na obu pozycjach?
Jasne, że w przeszłości więcej grałem na prawej stronie. Leworęcznych zawodników jest mniej, więc trenerzy ustawiają nas na boku. Piłka ręczna to sport, który jest bardzo ważny w Créteil, moim rodzinnym mieście i pierwszym klubie. To zespół, który służy jako trampolina do wyniesienia nas na naprawdę wysoki poziom. Na ostatnich igrzyskach złote medale zdobyło dwóch wychowanków tego klubu, czyli ja i Hugo Descat.
W trakcie szkolenia trenerzy kładli duży nacisk na to, żebyśmy próbowali różnych pozycji. Nigdy nie było tak, że dany zawodnik zawsze występował tylko w jednym miejscu. Nawet jeśli, to na treningach zawsze trenerzy prosili go o zmianę. Robili to specjalnie, z myślą, że doświadczenie w innej roli na parkiecie pomoże nam w wejściu na wyższy poziom na naszej ulubionej pozycji.
Pierwszy idol to tata?
Tak, to przez niego zacząłem grać. Razem z bratem prawie zawsze chodziliśmy na jego mecze, a potem schodziliśmy na parkiet, żeby z nim chwilę porzucać. Zanim zacząłem grać w piłkę ręczną uprawiałem też inne sporty: piłkę nożną, pływanie, sporty walki. Przez rok grałem równolegle w piłkę nożną i ręczną, a w weekendy rozgrywałem mecz w każdym sporcie. Dopiero w okolicach trzynastego roku życia zdecydowałem się wyłącznie na handball.
Od tego momentu piłka ręczna to całe moje życie. Mogę śmiało powiedzieć, że moja pasja stała się moją pracą. Jeśli akurat leci mecz piłki ręcznej w telewizji, zawsze go obejrzę, śledzę wszystkie wyniki. Poza handballem lubię oglądać i grać w koszykówkę oraz gry komputerowe.
A najlepszy zawodnik, którego widziałeś na żywo?
Nikola Karabatić, który jest dla mnie GOAT (greatest of all time, czyli najlepszym zawodnikiem w historii – przyp. red.). Miałem też szczęście grać z najlepszym bramkarzem w historii, Thierrym Omeyerem. Zachwyciła mnie technika Uwe Gensheimera, który z piłką robił rzeczy po prostu nie z tego świata. Tak samo nie mogę przestać nadziwić się rzutom Mikkela Hansena. On do bramki w Paryżu trafiłby nawet z Nowego Jorku. Moim najlepszym przyjacielem w handballu jest jednak Boiba Sissoko, obecny kapitan US Creteil.
Co uznajesz za dotychczasowy największy sukces w karierze?
Oczywiście złoty medal olimpijski pierwszy przychodzi na myśl, ale nie chcę o tym myśleć jako “osiągnięcie”, bo to oznaczałoby jakiś koniec. Dla mnie to zwycięstwo olimpijskie to początek naszej historii jako reprezentacji. Kiedy wygrasz, chcesz to zrobić jeszcze raz. Wpadasz w pozytywne uzależnienie.
A największy brak?
Wiesz, nigdy nie wygrałem Ligi Mistrzów (śmiech)! Kiedy byłem dzieckiem, to było jedyne trofeum, jakie się dla mnie liczyło. Nie rozumiałem wtedy jeszcze, czym są igrzyska olimpijskie. Najtrudniejszym momentem w karierze były dla mnie kontuzje, których doznałem, mając 20 lat. Pokonanie ich i powrót do gry uważam za swoje duże osiągnięcie.[color=#151e2d]
[/color]Dlaczego Ligi Mistrzów nie udało się wygrać z PSG? Lepszych warunków nie można sobie wymarzyć.
Nie sądzę, by piłka ręczna opierała się tylko na gwiazdach i wielkim budżecie. To bardzo pomaga, ale w sporcie pieniądze nie kupują tytułów. W trakcie pięciu lat cztery razy byliśmy w Final4, ale tam zawsze nam czegoś brakowało. Te dwa dni determinują cały sezon i trzeba idealnie wstrzelić się z formą. Najbardziej żałuję roku 2018, kiedy przegraliśmy w półfinale z HBC Nantes. Miałem pewność, że jesteśmy najlepszą drużyną na świecie.
Sezon 2021/2022 to dla ciebie ostatnia szansa, by zrobić to jeszcze w barwach PSG, ale chyba też dla całego klubu, bo razem z tobą odchodzi m.in. Mikkel Hansen.
Nie będę oceniał tego, co będzie po mnie, bo drużynę stworzą nowi zawodnicy. Skupiam się na tym, że to mój ostatni rok w Paryżu i chcę wreszcie wygrać to trofeum. Tak wiele przeżyłem z tą drużyną i wiem, że każdy z nas zasłużył na Ligę Mistrzów. Mam nadzieję, że to właśnie ten rok. Prawdziwa Liga Mistrzów zaczyna się dopiero w play-offach, więc dotychczasowe wyniki bardzo mnie nie martwią.
Ale jeśli się nie uda…
to uda się w Kielcach!
Czytaj także:
Veszprem poległo w Bukareszcie
Barcelona straciła punkty w Porto