Kompendium ME 2022. Hiszpanie przed historyczną szansą

PAP/EPA / Khaled Elfiqi  / Na zdjęciu:  Daniel Dujshebaev (z piłką)
PAP/EPA / Khaled Elfiqi / Na zdjęciu: Daniel Dujshebaev (z piłką)

W tak wyrównanej stawce byłby to wielki wyczyn. Hiszpańscy szczypiorniści mogą po raz trzeci sięgnąć po złoto mistrzostw Europy, co zdarzyło się tylko raz w historii.

Po igrzyskach w Tokio, zwieńczonych brązowym medalem, zakończyła się pewna era w hiszpańskiej kadrze. Julen Aguinagalde dogrywa karierę w rodzinnych stronach, Raul Entrerrios w ogóle pożegnał się z boiskiem. Największą stratą, na szczęście dla Hiszpanów chwilową, jest jednak nieobecność Alexa Dujshebaeva. Rozgrywający Łomży Vive stał się mężem opatrznościowym reprezentacji, w trakcie igrzysk grał z kontuzją, a i tak należał do najlepszych graczy. Organizm w końcu musiał się zbuntować, Dujshebaev pojawiał się jesienią jedynie w najważniejszych meczach kielczan. Stan jego barku nie pozwalał na maksymalną eksploatację. Teraz Hiszpan przechodzi rehabilitację, która ma uchronić go od operacji.

Wobec jego nieobecności więcej będzie zależeć od Jorge Maquedy, a na środku na głęboką wodę zostaną rzuceni Ian Tarrafeta i Agustin Casado. Obaj jeszcze nie grali w imprezie tej rangi. 23-letni Tarrafeta od dawna był szykowany do roli następcy Entrerriosa, trzy lata starszy Casado rozegrał z kolei znakomitą rundę jesienną i szybko awansował w hierarchii. Został zauważony w Europie, seryjnie rzucał bramki w Lidze Europejskiej (15 z Magdeburgiem!) i latem przeniesie się do Mieszkowa Brześć.

Czy Hiszpanie powtórzą wyczyn Szwedów z przełomu wieku i trzy razy z rzędu zdobędą tytuł? Na pewno mogą odważnie myśleć o kolejnym ataku na złoto, z Rodrigo Corralesem i Gonzalo Perezem de Vargasem, błyskotliwymi skrzydłowymi i doświadczonymi rozgrywającymi powinni liczyć się w stawce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Renesans przeżywają drudzy z grupowych potentatów Szwedzi, choć akurat zawiedli dwa lata temu będąc jednym z współorganizatorów ME. Przed MŚ 2021 trener Glenn Solberg odstawił kilku starszych graczy, zabrał do Egiptu drużynę głodną zwycięstw, z zawodnikami na dorobku i... wrócił ze srebrem. W układance Norwega kluczowe role odgrywają etatowi kadrowicze jak Jim Gottfridsson, Albin Lagergren oraz bohaterzy MŚ 2021 Max Darj i Andreas Palicka, ale w Egipcie objawili się też Jonathan Carlsbogard, Lukas Sandell czy Felix Claar. Wcześniej cała trójka była znana głównie w Skandynawii, od czasu MŚ 2021 ugruntowali swoją pozycję w Europie.

Do kadry wrócił nieobecny rok temu najlepszy strzelec THW Kiel i etatowy egzekutor karnych Niclas Ekberg. Solberg zrezygnował z kolei z obrotowego Veszprem Andreasa Nilssona, a Mikael Appelgren znów uszkodził staw kolanowy i eksportowy duet bramkarzy został rozbity. Andreas Palicka będzie musiał liczyć na pomoc Petera Johannessona albo Tobiasa Thulina. Zmartwieniem dla selekcjonera jest też koronawirus w szwedzkich szeregach, po drodze pojawiło się kilka zakażeń. Prawdopodobnie skończy się jedynie na nieobecności Hampusa Wanne na inaugurację z Bośnią.

Nawet problemy i zmiany u faworytów nie zmieniają układu sił. Czesi pod wodzą dobrze znanego w Polsce Rastislava Trtika musieliby się wznieść na wyżyny, by wedrzeć się do czołowej dwójki grupy. Z drugiej strony już raz im się to udało, w 2018 roku byli rewelacją i zajęli piąte miejsce. W składzie doszło jednak do istotnych zmian. Ondrej Zdrahala, który rozegrał wtedy turniej życia, rozsiadł się w gabinecie prezesa federacji. Twardy jak adrspachskie skały obrońca Pavel Horak skupił się na występach w THW Kiel. Kontuzjowany Martin Galia będzie w Bratysławie wyłącznie jako asystent Trtika i ciężar spadnie na jego etatowego konkurenta Tomasa Mrkvę, dla którego najlepszą rekomendacją będzie anonsowany transfer do THW Kiel. Do głosu doszła nowa generacja na czele z Matejem Klimą i objawieniem ME 2018 Stanislavem Kasparkiem. W gronie młodych gniewnych byłby jeszcze Stepan Zeman, ale problemy zdrowotne wyeliminowały go z turnieju.

Stawkę uzupełnią Bośniacy, którzy wbrew przeciwnościom znowu wywalczyli awans. Jeszcze kilka lat temu EHF z powodu bałaganu w tamtejszej federacji groził nawet wykluczeniem z rozgrywek międzynarodowych, a przed debiutanckimi ME 2020 kasa związku świeciła pustkami (ZOBACZ). Całość najlepiej podsumowuje konflikt lidera Bośniaków Marko Panicia z trenerem Ivicą Obrvanem. Personalnie jednak trochę odstają od reszty, wciąż muszą liczyć na 38-letniego Mirsada Terzica z płockiej Wisły i starego znajomego z Azotów Puławy 41-letniego (!) Nikolę Prce. Na domiar złego kontuzję pachwiny zgłosił obrotowy Senjamin Burić. Cała nadzieja w bramkarzu Flensburga Benjaminie Buriciu. Obrvan mógł w końcu odetchnąć, gdy okazało się, że testy dały wynik negatywny i golkiper wrócił do kolegów.

ZOBACZ:
Duński marsz po złoto

Komentarze (0)