Duńczycy nie zaprzyjaźnili się z mistrzostwami Europy tak jak ze światowym czempionatem. Na złoto tego turnieju czekają już dekadę, a dwa lata temu sensacyjnie odpadli w fazie grupowej. Był to jednak tylko wypadek przy pracy, w MŚ 2021 zgarnęli drugi tytuł z rzędu (choć po drodze prawie wyeliminowali ich Egipcjanie), w trakcie igrzysk w Tokio okazali się gorsi tylko od Francuzów.
Nikolaj Jacobsen wiele nie zmienił, powołał bliźniaczo podobny skład jak podczas ostatnich dwóch turniejów. Istotną różnica powrót do zespołu kontuzjowanego Rasmusa Lauge Schmidta. Do dawnych liderów jak Niklas Landin i Mikkel Hansen dołączyła młodsza generacja na czele z niesamowitym Mathiasem Gidselem. Po latach względnej posuchy Duńczycy doczekali się prawego rozgrywającego światowej klasy. 22-latek zrobił furorę w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Nagle stał się pierwszym wyborem Jacobsena i został najlepszym mańkutem MŚ 2021, choć przed turniejem miał na koncie zaledwie kilka występów w reprezentacji. Kilka miesięcy później był już MVP igrzysk w Tokio.
U Duńczyków zresztą gdzie spojrzysz, to bez słabych stron - skrzydłowi na czele z rozgrywającym ostatnim wielki turniej Lasse Svanem, wyrównana linia rozegrania i solidni bramkostrzelni obrotowi. O sile mistrzów świata przekonali się Norwegowie. W swoim jedynym przedturniejowym sparingu Duńczycy bez problemu poradzili sobie z mocnymi przecież Skandynawami (35:25). Różnica byłaby jeszcze większa, gdyby nie przestój po przerwie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
Wieczny czarny koń ze Słowenii coraz śmielej celuje w podium. Dwa lata temu zabrakło niewiele (4. miejsce). Ljubomir Vranjes znów ma równie obiecujący zespół, w którym brakło nawet miejsca dla niektórych uznanych graczy. Jedynie w szerokim składzie znaleźli się m.in. Igor Źabić i Jaka Malus. Występy w reprezentacji zawiesił Dean Bombac, w turnieju zabraknie też etatowych kadrowiczów Mateja Gabera i Klemena Ferlina.
Vranjes postawił na kilka zupełnie nowych nazwisk, ale skład wygląda naprawdę okazale i dla Słoweńców pierwsza runda powinna być dopiero namiastką. Przygotowania trochę zmącił pozytywny wynik testu Urbana Lesjaka, potem sztab dmuchał na zimne i odwołał m.in. sparingi z Włochami. Jedyny występ przed ME 2022 rozbudził jednak apetyt, drużyna Vranjesa uporała się z Chorwatami.
Za plecami wielkich faworytów Czarnogórcy i Macedończycy. Ci pierwsi w ogóle muszą kombinować, żeby uzbierać sensowny skład.
Sześciu zawodników w różnym czasie miało dodatni wynik testu na koronawirusa, teraz dołączył do nich selekcjoner Zoran Roganović. W razie czego kandydaci z szerokiej listy są gotowi do wyjazdu, ale od kilkunastu dni wiadomo, że nie będzie wśród nich Vladana Lipoviny. Jednemu z najbardziej znanych Czarnogórców nie po drodze z trenerem, o czym głośno opowiadał krajowym mediom. Liderem kadry powinien być Branko Vujović, który znacznie wyróżnia się na tle kolegów z europejskich średniaków.
U Macedończyków z kolei bez zmian. Lata mijają, a od Kiryła Łazarowa zależy niemal wszystko. Gwiazdor tamtejszej piłki ręcznej już oficjalnie odpowiada za wyniki jako... grający selekcjoner. Obok niego m.in. znani z Bundesligi Żarko Peszewski i Filip Mirkulowski, grający w Porto bramkarz Nikola Mitrewski i symbol Vardaru Stojancze Stoiłow. Gdyby nie poważna kontuzja Dejana Manaskowa, pierwsza siódemka prezentowałaby się co najmniej przyzwoicie. Głównym problemem nie jest jednak kontuzja skrzydłowego Veszprem, a dość duża dysproporcja między rezerwowymi a pierwszoplanowymi postaciami.
Dla Duńczyków i Słoweńców schody zaczną się raczej w drugiej rundzie. Macedończycy wciąż przechodzą przebudowę, Czarnogórcom brakuje wykonawców. Chyba w żadnej grupie nie jest tak łatwo wytypować potencjalną czołową dwójkę.
ZOBACZ:
Dobry prognostyk przed ME
Ważny powrót u wicemistrzyń Polski