Sośnica to klub z bogatą przeszłością, bez dwóch zdań zasłużony dla polskiej piłki ręcznej. I nie chodzi tylko o trzy tytuły mistrzowskie, ale o cały zastęp zasłużonych dla rodzimego szczypiorniaka zawodniczek, których talenty wykluły się właśnie w klubie z Górnego Śląska. Dziś przyszło mu zmierzyć się z ostrym zakrętem, z którego nie może wypaść.
Nie ma sianka...
Kłopoty Sośnica przechodzi już od kilku lat. Wydawało się, apogeum kryzysu osiągnięto w 2007 roku, kiedy gliwiczanki spadły z ekstraklasy po naprawdę kiepskim sezonie. Wówczas szeregi elity opuścił również AZS AWF Katowice, którego sekcję piłki ręcznej wkrótce rozwiązano. Sośnica jednak nadal walczyła i to ze świetnym skutkiem - rok po degradacji wygrała rozgrywki I ligi i wydawało się, że sytuacja się wyklarowała. Ale na powrót do ekstraklasy nie pozwolił stan finansów.
Rozkład gliwickiego handballa trwa więc w najlepsze i niestety nie zanosi się na rychłą poprawę tej sytuacji. O tym, co stało się kilka dni temu, w kuluarach dyskutowano już dłuższy czas. - Zaczęło się na wiosnę. Wtedy rozmawiałem z trenerką, zawodniczkami. Zaistniałą sytuację traktuję jako osobistą porażkę - mówi bez ogródek dyrektor Sośnicy, Jarosław Gokiert. - Dowiedziałam się o wszystkim od prezesa, godzinę przed przeprowadzeniem treningu. Bardzo mi z tego powodu przykro - uzupełnia ze smutkiem opiekunka drużyny, Anna Niewiadomska. Jak potoczą się dalsze losy gliwickiego zespołu? Rzecz jasna, wszystko zależne jest od zasobów klubowej kasy. W tym aspekcie rewolucja jest mile widziana, ale wcale się na nią nie zanosi. Jak zaś głosi przysłowie popularne za oceanem - "no pay, no play". Bądź też bardziej swojskie - "nie ma sianka, nie ma granka"...
Nagroda od miasta wystarczy na prąd
- Nie wiem kto jest winien tego, co się stało. Może kryzys gospodarczy? Nie mnie to oceniać - wymijająco odpowiada Niewiadomska. Sama trenerka ma związane ręce i póki co skupia się na innych zajęciach, przede wszystkim prowadzeniu grup młodzieżowych.
Od dłuższego czasu część odpowiedzialności za podupadnięcie Sośnicy zrzuca się na barki gliwickiego magistratu. Faktem jest, że dotacje z miejskiego budżetu na sekcję szczypiorniaka są niemal zerowe, zwłaszcza w porównaniu z dofinansowaniem Piasta Gliwice, występującego w ekstraklasie piłki nożnej. Mówi się, że Piast może liczyć na pomoc rzędu 300 tysięcy złotych. - Nie obarczałbym całkowicie winą miasta, bo klub powinien radzić sobie samodzielnie. Ale faktycznie, Gliwice mogłyby pomóc i to naprawdę niedużym nakładem pieniędzy. Albo chociaż pomóc znaleźć sponsora, czy wynająć drużynie autokar - ocenia były szkoleniowiec gliwickiej ekipy, Harald Tłuczykont. Podobnie ocenia Gokiert. - Mamy nadzieję, że miasto dostrzeże problem i zainwestuje w Sośnicę. Na pewno trzeba dodać, że na młodzież nie żałują i dotują młode roczniki.
Trudno więc zarzucić miastu grzech zaniechania. Choć zdarzały się sytuacje komiczne. - Pamiętam jak kilka lat temu graliśmy w Pucharze Zdobywców Pucharów ze Spartakiem Kijów. Miała wtedy miejsce śmieszna sytuacja - dostaliśmy nagrodę od miasta za promocję Gliwic. Wynosiła ona... 400 zł. Mieliśmy na opłaty za halę - opowiada rozgoryczony Tłuczykont.
Posklejać układankę
- Co będzie dalej? Nie wiem. Szkolimy grupy młodzieżowe, które stoją na wysokim poziomie. Świadczy o tym fakt, że w wielu klubach w Polsce grają nasze wychowanki - dodaje Niewiadomska. - Może jeszcze coś da się zrobić. Trudno mi jednak powiedzieć, bo nie znam tematu. Wycofałem się dwa lata temu. Dlaczego? Muszę odpocząć. Pracowałem przecież w Sośnicy 25 lat i naprawdę przypłaciłem to zdrowiem - kończy Tłuczykont.
Należy więc oczekiwać, że działacze - jeżeli tylko dostaną wsparcie od sponsorów i miasta - spróbują posklejać rozbite w drobny mak elementy gliwickiej układanki. Zawodniczki? Starają się o angaż w innych klubach, chociażby na zasadzie wypożyczenia, bo gdzieś grać muszą. Najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi, że Sośnica za rok powróci na parkiety, ale II ligi. Kilka lat temu w podobny sposób do gry na szczeblu centralnym powrócił Ruch Chorzów. Dziś Niebieskie grają w ekstraklasie. Czas pokaże, czy podobne będą koleje losu w Gliwicach. Pewne jest, że nie można zmarnować klubu z taką przeszłością i dorobkiem, jak Sośnica. - Mam nadzieję, że tak będzie, bo tylko wtedy szkolenie młodzieży ma sens. Chyba nie tylko mi na tym zależy, ale wszystkim osobom związanym z klubem - puentuje Anna Niewiadomska.