Końcowy wynik trochę zakrzywia obraz rywalizacji, przez większość spotkania kaliszanie utrzymywali 3-4 bramki straty i nie odstawali od faworytów. Dobre zawody rozegrali obaj golkiperzy - przed przerwą Mikołaj Krekora, a potem Łukasz Zakreta starali się powstrzymać Łomżę Vive.
Kielczanie zaznaczyli swoją przewagę dopiero po przerwie. Wcześniej musieli zmagać się z solidną obroną Energi MKS-u albo własnymi niedokładnościami. Liderzy zrobili jednak swoje - Alex Dujshebaev, Igor Karacić i Szymon Sićko przypominali o swojej obecności w kluczowych momentach. W końcówce przewagę powiększył jeszcze Artsiom Karalek.
Wynik mógł być nawet bardziej wyrównany, gdyby Andreas Wolff w pierwszej połowie nie powstrzymywał m.in. Piotra Krępy. Obrona kielczan nie była jednak monolitem, często wchodził w nią Kacper Adamski. Przez pierwszy kwadrans utrzymywał się zresztą remis i dopiero udana końcówka połowy w wykonaniu niemieckiego golkipera zapewniła mistrzom Polski względny komfort.
Energa MKS Kalisz - Łomża Vive Kielce 26:32 (13:16)
Energa MKS Kalisz: Krekora (8/21 - 38 proc.), Zakreta (7/22 - 32 proc.) - Adamski 5, Drej 4, M. Pilitowski 3, Szpera 3, Kus 3, Krępa 3, Tomczak 2, K. Pilitowski 2, Kamyszek 1, Pedryc, Góralski, Makowiejew
Łomża Vive Kielce: Wolff (9/35 - 26 proc.) - Tournat 6, A. Dusjhebaev 4, Karalek 4, Sićko 4, Moryto 3, Nahi 3, Karacić 3, Vujović 1, Surgiel 1, Domagała 1, Olejniczak 1, Sánchez-Migallón 1, Thrastarson
ZOBACZ:
Wielkie emocje w świętej wojnie
Pogoń w końcu wydostała się z dna
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa gest! Gwiazda sportu pochwaliła się luksusowym prezentem