Koniec czarnej serii i od razu spory awans. Stal już pod kreską

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: szczypiorniści Handball Stali Mielec
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: szczypiorniści Handball Stali Mielec

Sandra Spa Pogoń w końcu z przełamaniem we własnej hali. Szczecinianie w dziewiątym spotkaniu u siebie wyraźnie pokonali rywala. Tym bardziej istotne, że była to Handball Stal Mielec, która została czerwoną latarnią PGNiG Superligi Mężczyzn.

Patrząc tylko na tabelę, mecz pomiędzy Sandra Spa Pogonią a Handball Stalą miał ogromne znaczenie, także z punktu psychologicznego. W pierwszym starciu pomiędzy tymi drużynami lepsi byli szczecinianie (30:27). Ewentualna wygrana Portowców dawała im większy komfort. Inna sprawa to statystyka. Goście jeszcze nie wygrali na wyjeździe, gospodarze zaś nie odnieśli zwycięstwa we własnej hali. Ktoś zatem musiał się przełamać.

Choć mielczanie częściej siadali na ławce kar za zbyt ostrą grę w obronie, to jednak nie przekładało się to na wynik na tablicy świetlnej. Po 8 minutach prowadzili już 5:2. Spora w tym zasługa Damiana Procho między słupkami. Bramkarz gości nie radził sobie za to w rzutach karnych, które z perfekcją wykonywał w tamtym czasie Łukasz Gierak. Jeszcze przed upływem kwadransa rywalizacji Pogoń odmieniła los spotkania (10:8).

Kluczowa była zmiana w bramce w ekipie Rafała Białego. Tomasza Wiśniewskiego zastąpił Luka Arsenić. Miejscowi mając w pewnym momencie dwóch zawodników mniej na parkiecie nie tylko nie stracili bramki, co jeszcze dołożyli jedną. Ciągle jednak nie można było powiedzieć, żeby któraś drużyna zdominowała swojego przeciwnika. Niemniej z większym komfortem zeszli szczecinianie (14:12), choć drugą część musieli zaczynać bez ukaranego Gieraka.

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

W 36. minucie Portowcy za sprawą udanej próby Pawła Krupy mieli już +3 na tablicy (17:14). Zanosiło się na przełamanie gospodarzy i drugie zwycięstwo z rzędu. Dobrze wyglądała defensywa miejscowych. Rywale z dużą trudnością dochodzili do pozycji rzutowych. Czasem sprzyjało im szczęście, jak wówczas, gdy swój własny rzut z prawego rozegrania zdołał dobić Krzysztof Misiejuk.

Rafał Gliński próbował reagować, ale tuż po czasie na jego żądanie Stal zaliczyła kosztowną stratę i przegrywała już 16:21. Zawody nie były jeszcze rozstrzygnięte, ale patrząc na to, jak wyglądała Pogoń (i Arsenić), trudniej Czeczeńcom o zachowanie optymizmu. Tym bardziej, że gospodarze nie zaliczali tylu strat, za co wcześniej płacili wysoką cenę.

Widać, że wygrana ekipy z Grodu Gryfa w Gdańsku poprawiła morale. Każda udana obrona kwitowana była radością, jakby zespół już miał 3 punkty. Z drugiej strony, jeśli przeciwnik biegnąc do kontry, popełnił błąd kroków, to wiara w triumf rosła w imponującym tempie. W 57. minucie Arkadiusz Bosy postawił przysłowiową kropkę nad "i".

PGNiG Superliga Mężczyzn, 17. kolejka:

Sandra Spa Pogoń Szczecin - Handball Stal Mielec 27:21 (14:12)

Sandra Spa Pogoń: Wiśniewski, Arsenić - Krok 1, Kapela, Wąsowski, Gierak 6 (4/4), Krupa 4, Bosy 3, Starcević 1, Czerkaszczenko 3, Jedziniak 3, Krysiak 4, Polok 2.
Karne: 4/4.
Kary: 10 min. (Gierak, Czerkaszczenko, Starcević, Wąsowski, Kapela - 2 min.).

Stal: Dekarz, Procho - Wilk 2, Sobut 2 (2/2), Nikolić 4, Pribanić 2, Misiejuk 2, Graczyk 3, Wołyncew, Smolikow 3, Puljizović 1, Wojdak 2.
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Pribanić - 4 min., Nikolić, Smolikow, Misiejuk - 2 min.).

Sędziowie: Leszczyński, Piechota (obaj z Płocka).
Widzów: 280.

Czytaj więcej:
--> To nie jest przypadek. Są nie do zatrzymania
--> Niespodziewana propozycja dla trenera wicemistrzów Polski. Zgodził się

Komentarze (0)