Polacy prowadzili ze Szwedami 18:14 i zneutralizowali większość atutów faworytów. Kontry nie były tak zabójcze jak w trakcie wysoko przegranego meczu niedawnych mistrzostw Europy (28:18). Biało-Czerwoni zmierzali po zwycięstwo, ale na kwadrans przed końcem ich gra załamała się. Dwóch świetnych okazji nie wykorzystał Dawid Dawydzik, podstawowy szwedzki skład zaczął odpowiadać i w krótkim czasie doprowadził do remisu. Jak przystało na mistrzów kontynentu, ze stoickim spokojem przejęli inicjatywę w końcówce i wygrali 27:24.
- Wszystko wyglądało fajnie mniej więcej do 45. minuty, prowadziliśmy wtedy 18:14. Od tego czasu wszystko zaczęło się sypać, Szwedzi wygrali fragment 5:0 albo 6:0 i było trudno walczyć o zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani w obronie i kluczem było nie dopuszczenie do bramek z kontr - analizował po meczu najskuteczniejszy w polskim zespole Arkadiusz Moryto (7 goli).
Obok skrzydłowego Łomży Vive, na miano bohatera zapracowali bramkarze Jakub Skrzyniarz i szczególnie Adam Morawski. - Chciałem zagrać dobre zawody w Płocku, w styczniu podczas mistrzostw Europy nie było mi dane zagrać i byłem bardzo zmotywowany. Mieliśmy wszystko w swoich rękach i dlatego nie jestem do końca zadowolony. Brakło wyrachowania - prowadziliśmy czterema bramkami i powinniśmy to wykorzystać. Szwedzi zmienili skład na pierwszy garnitur i zagrali po mistrzowsku. Wierzę, że możemy wygrywać mecze z zespołami klasy Szwecji - przyznał golkiper Orlen Wisły Płock.
Drugi sparing ze Szwedami 20 marca o godz. 15.00 w Płocku.
ZOBACZ:
Były kadrowicz nie wróci na wschód
Wielki pech bramkarza MMTS-u
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi