Wydawało się, że sytuacja w tarnowskiej bramce jest naprawdę kiepska, skoro ściągnięto z superligowej emerytury 41-letniego Walentyna Koszowego. Jeszcze niedawno do Kielc pojechali wyłącznie juniorzy Jakub Hołda i Mateusz Chłopek, a podstawowy golkiper Patryk Małecki odwiedzał gabinety lekarzy i fizjoterapeutów.
Chociaż zanosiło się na zabieg i koniec sezonu, to kolejne rokowania były bardziej pomyślne. Uraz panewki stawu biodrowego nie wymaga jednak leczenia operacyjnego, po intensywnej rehabilitacji Małecki powoli wracał do treningów i zagrał w ostatniej kolejce z MMTS-em Kwidzyn.
- To prawdopodobnie stare pęknięcie, nie do leczenia operacyjnego. Ból był spowodowany uszkodzeniem mięśnia i zapaleniem kaletki, wystarczyła pomoc dobrego fizjoterapeuty i zabiegi - wyjaśnia nam.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ogromna zadyma! W ruch poszły pięści
Jeden z liderów Unii w wielkim stylu wrócił do bramki. To właśnie wejście Małeckiego w drugiej połowie meczu z MMTS-em odmieniło jego przebieg. Tarnowianie wcześniej nie istnieli, wyraźnie odstawali i zanosiło się na wysoką porażkę. 29-latek wszedł między słupki i na długie minuty zamknął dostęp do bramki.
- Byłem może na trzech treningach przed tym spotkaniem. Teraz czuję się sprawny na jakieś 80 procent - mówi nam golkiper.
Małecki odbił 7 z 15 rzutów, a koledzy nie zmarnował postawy swojego bramkarza i doprowadzili do serii karnych (choć mieli w rękach nawet piłkę na zwycięstwo). MMTS okazał się lepszy w "siódemkach", Unia czuła niedosyt, ale zrobiła ważny krok do utrzymania. By pozostać w PGNiG Superlidze, może potrzebować zaledwie jednego oczka (o ile Stal Mielec przegra z Azotami Puławy). Pierwsza okazja w Gdańsku z Wybrzeżem, czyli innym konkurentem do utrzymania.
ZOBACZ:
Piotrkowianin bez szans w Kielcach
Kiepski finisz Gwardii Opole