W tym artykule dowiesz się o:
Trzech Chorwatów z Superligi miało na wyciągnięcie ręki brązowy medal mistrzostw świata. Hrvatska przez prawie 50 minut deklasowała Słoweńców, ale w końcówce spotkania Chorwaci zapłacili cenę za heroiczny półfinałowy bój z Norwegami. Lokalni rywale wyrwali im medal i po golu Boruta Mackovseka wygrali 31:30.
Pomimo katastrofy w ostatnich minutach meczu o brąz, francuski turniej do udanych zaliczy Manuel Strlek. Kielecki skrzydłowy wychodził w pierwszej siódemce Chorwatów i nie zawodził. Jedynie w 1/8 finału z Egiptem "Manu" złapał zadyszkę (jedna bramka w czterech rzutach). Mistrzostwa zakończył z dorobkiem 27 goli.
Wobec dobrej formy Strleka, trener Żeljko Babić korzystał z Lovro Mihicia jedynie w fazie grupowej. Zawodnik Nafciarzy nieźle zaprezentował się w meczach z Arabią Saudyjską, Białorusią i Chile (aż osiem trafień). Jego dobrej dyspozycji nie dostrzegał selekcjoner, który trzymał się żelaznej siódemki. Mihić w debiucie na mistrzostwach świata rzucił 15 bramek.
Bardzo dobrze turniej zaczął Filip Ivić. Golkiper powstrzymał Węgrów w fazie grupowej, ale w kolejnych spotkaniach swój kontakt z piłką ograniczał głównie do wyjmowania jej z siatki. Przed ćwierćfinałem z Hiszpanią w składzie zastąpił go Ivan Pesić.
Jechali po medal, wrócili z niczym. Francuską przygodę Hiszpanów zakończyli w ćwierćfinale Chorwaci. Ważnymi ogniwami kadry Jordi Ribery byli Julen Aguinagalde i Rodrigo Corrales. Obrotowy Vive, tak skuteczny w okresie jesienno-zimowym, mistrzostwa zakończył z 10 bramkami w 15 rzutach. Zdecydowanie lepsze statystyki wykręcił Corrales.
Bramkarz Orlen Wisły potwierdził aspirację do pierwszej siódemki. Jego skuteczność niemal w każdym meczu oscylowała wokół 40 proc. Hiszpana na długo zapamiętali Słoweńcy (12 interwencji). Corrales należał też do kluczowych postaci ćwierćfinału z Chorwatami, jednak koledzy nie wykorzystali jego znakomitego dnia i po porażce 29:30 pożegnali się z imprezą.
Niemiec chciał kontynuować we Francji swoją znakomitą passę. Reichmann w 2016 roku dorzucił do kolekcji zwycięstwo w Lidze Mistrzów, złoto mistrzostw Europy i olimpijski brąz. Na kolejne reprezentacyjne laury poczeka co najmniej do przyszłorocznego europejskiego czempionatu.
O turnieju nad Sekwaną skrzydłowy Vive Tauronu będzie chciał raczej jak najszybciej zapomnieć. Niemcy sensacyjnie odpadli w 1/8 finału z przeciętnie spisującymi się Katarczykami. Reichmann był daleki od optymalnej formy. Pokonał bramkarza zaledwie sześć razy (na 14 rzutów) i stracił miejsce w siódemce na rzecz będącego w niesamowitym gazie Patricka Groetzkiego.
Rosjanie bardzo mocno liczyli na Żytnikowa, tymczasem to Bogdanow wyrósł na pierwszoplanową postać Sbornej. Nawet z drużyną klasy Japonii 50 proc. skuteczność działa na wyobraźnię. Bramkarz puławskich Azotów najbardziej dał się we znaki kolegom z Superligi. Bogdanow cegiełka po cegiełce budował przed Biało-Czerwonymi mur. 11 interwencji Rosjanina przyczyniło się do zajęcia przez Polaków piątego miejsca w grupie i gry tylko o Puchar Prezydenta IHF.
Żytnikow tym razem nieco w cieniu. Statystyki nie imponują (12 goli w 29 rzutach), ale playmaker Orlen Wisły po słabym starcie rozpędzał się z meczu na mecz. Francuzom rzucił cztery bramki, z Brazylijczykami należał do najlepszych na parkiecie. Żytnikow lepiej odnajdywał się jako dogrywający. Turniej zakończył ze średnią czterech asyst na mecz.
Brazylijczyk w swoim stylu. Przebłyski geniuszu przeplatane spektakularnymi pudłami i pochopnymi decyzjami. De Toledo wykorzystał znajomość polskich graczy i rzucił Biało-Czerwonym osiem bramek. Obudził się w 1/8 finału z Hiszpanami, gdzie Canarinhos pogrozili palcem faworytom. Od jednej z głównych brazylijskich armat oczekuje się jednak lepszej skuteczności niż 47 proc. (29/62). Podobnie jak jego kolega klubowy, Dmitrij Żytnikow, niepowodzenia nadrabiał asystami.