MŚ 2017. Regres Reichmanna, błysk Bogdanowa. PGNiG Superliga do raportu
Dziewięciu obcokrajowców z polskiej ligi wystąpiło w mistrzostwach świata szczypiornistów. Sprawdź, jak we Francji radzili sobie przedstawiciele Superligi.
Filip Ivić, Manuel Strlek (Vive Tauron Kielce), Lovro Mihić (Orlen Wisła Płock)
Trzech Chorwatów z Superligi miało na wyciągnięcie ręki brązowy medal mistrzostw świata. Hrvatska przez prawie 50 minut deklasowała Słoweńców, ale w końcówce spotkania Chorwaci zapłacili cenę za heroiczny półfinałowy bój z Norwegami. Lokalni rywale wyrwali im medal i po golu Boruta Mackovseka wygrali 31:30.
Pomimo katastrofy w ostatnich minutach meczu o brąz, francuski turniej do udanych zaliczy Manuel Strlek. Kielecki skrzydłowy wychodził w pierwszej siódemce Chorwatów i nie zawodził. Jedynie w 1/8 finału z Egiptem "Manu" złapał zadyszkę (jedna bramka w czterech rzutach). Mistrzostwa zakończył z dorobkiem 27 goli.
Wobec dobrej formy Strleka, trener Żeljko Babić korzystał z Lovro Mihicia jedynie w fazie grupowej. Zawodnik Nafciarzy nieźle zaprezentował się w meczach z Arabią Saudyjską, Białorusią i Chile (aż osiem trafień). Jego dobrej dyspozycji nie dostrzegał selekcjoner, który trzymał się żelaznej siódemki. Mihić w debiucie na mistrzostwach świata rzucił 15 bramek.
Bardzo dobrze turniej zaczął Filip Ivić. Golkiper powstrzymał Węgrów w fazie grupowej, ale w kolejnych spotkaniach swój kontakt z piłką ograniczał głównie do wyjmowania jej z siatki. Przed ćwierćfinałem z Hiszpanią w składzie zastąpił go Ivan Pesić.