Areną sobotnich zmagań skoczków będzie obiekt mierzący 109 metrów, na którym punkt konstrukcyjny umiejscowiony jest na 98. metrze. Każdy metr powyżej punktu K będzie wart dwa punkty (w przypadku skoczni dużych jest to 1,8 punktu, a na mamutach 1,2). - Tam będzie bardzo ciasno. Będą skakać w jedną dziurę, dlatego mogą decydować noty - ocenia w rozmowie ze sport.tvp.pl Łukasz Rutkowski.
Najlepszym dowodem potwierdzającym słowa Rutkowskiego może być przypadek Dawida Kubackiego, który przez bardzo słabe lądowanie zajął dopiero trzecie miejsce w kwalifikacjach, choć poleciał najdalej.
Podczas konkursu indywidualnego liczyć może się każdy szczegół. Niezwykle ważne, jak to na niewielkich obiektach bywa, będzie wyjście z progu. Błąd może kosztować skoczków bardzo wiele. - Jeśli na skoczni dużej popełni się błąd, to można nadrobić więcej. W przypadku spóźnienia można "żyłować" skok w locie - zaznacza olimpijczyk z Vancouver.
W kwalifikacjach najlepszym z Polaków był Kamil Stoch, który poleciał na 104 metry. Dało to notę na poziomie 131,7 punktu. - W przypadku Kamila (Stocha) wszystko wygląda lekko, ale sądzę, że gdy odbije się za późno, to musi się mocno postarać, aby odlecieć - mówi Rutkowski.
Tydzień po konkursie na normalnej skoczni odbędą się zawody na skoczni dużej. - Na skoczniach dużych dochodzi jeszcze ułożenie w locie. Zawodnik z dobrą techniką ułoży się odpowiednio i zyskuje metry. A gdy wieje pod narty, to już w ogóle odlatuje - analizuje Łukasz Rutkowski.
ZOBACZ WIDEO Nie tylko Stoch powalczy o medal. "Kubacki jest regularny, Hula spisuje się znakomicie"