Pierwszy dzień igrzysk olimpijskich w Pjongczangu przyniósł dużo emocji. Najpierw o wysokie miejsca, bezskutecznie, rywalizowały Justyna Kowalczyk, Weronika Nowakowska i ich koleżanki. Danie główne rozpoczęło się tuż po 13:30, kiedy do rywalizacji na normalnym obiekcie przystąpili skoczkowie.
Nadzieje na sukces Polaków były nadmuchane do granic możliwości. W walce o podium realnie mieli liczyć się obrońca tytułu Kamil Stoch i król ubiegłorocznego lata Dawid Kubacki. Nie bez szans na medal byli również przeżywający drugą młodość Stefan Hula i Maciej Kot.
O formę podopiecznych Stefana Horngachera można było być spokojnym. Więcej obaw towarzyszyło niestabilnej pogodzie. Zgodnie z prognozami wiatr był silny. W serii próbnej najczęściej wiał pod narty, ale z bardzo różną siłą. Mimo loteryjnych warunków Biało-Czerwoni i tak pokazali, że w samych zawodach będą bardzo mocni. Trening wygrał Norweg Robert Johansson, ale trzy kolejne miejsca zajęli nasi reprezentanci, drugie Hula, trzecie Stoch i czwarte Kubacki.
Na pierwszą serię startową, z powodu pojawiających się silnych podmuchów pod narty, jury nisko ustawiło rozbieg - na 14. platformie. Żeby skoczyć daleko trzeba było mieć szczęście do warunków i liczyć na korzystny wiatr, zwłaszcza na dole obiektu.
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu
Premierowa kolejka trwała bardzo długo. Wielu skoczków musiało minimum dwukrotnie zasiąść na belkę startową, by móc oddać swoją próbę. W ciągnącej się w nieskończoność loteryjnej pierwszej serii znakomicie zaprezentowali się Stefan Hula i Kamil Stoch. To właśnie ta dwójka prowadziła na półmetku zawodów! Liderem był Hula, który świetnie wykorzystał wiatr pod narty i z 13. belki startowej uzyskał aż 111 metrów.
Drugi Stoch tracił do swojego kolegi z reprezentacji 5,9 punktu. Z 12. platformy startowej oddał bardzo dobry skok na 106,5 metra. Ex aequo z 30-latkiem z Zębu sklasyfikowany był Johann Andre Forfang. Tylko 0,4 punktu do Polaka i Norwega tracił czwarty Niemiec Richard Freitag. W walce o medale nie można było jeszcze lekceważyć także Andreasa Wellingera, Stefana Krafta, Markusa Eisenbichlera czy Roberta Johanssona.
W tej batalii nie było już natomiast Dawida Kubackiego. W pierwszej serii jeden z głównych faworytów miał dużego pecha do warunków. Podczas jego próby wiatr pod narty był tylko minimalny. 27-latek nie mógł wiele zrobić. Od razu po wyjściu z progu miał niską parabolę lotu i wylądował zaledwie na 88. metrze. To oznaczało dopiero 35. lokatę i odłożenie marzeń o medalu przynajmniej na kilka dni, do rywalizacji na dużej skoczni.
Do drugiej serii, jako trzeci z Polaków, awansował 20. Maciej Kot. I to właśnie 26-latek jako pierwszy z naszych reprezentantów skoczył w finale. Na swoją próbę musiał dość długo czekać. Z belki startowej ruszył dopiero za trzecim razem. Uzyskał 102 metry i ostatecznie sklasyfikowano go na 19. lokacie.
Warunki w drugiej serii nie uległy poprawie. Nadal momentami wiatr pod narty był bardzo mocny, by chwilę później tylko lekko pomagał zawodnikom. Kolejka znów przeciągała się niemiłosiernie (Simon Ammann był aż cztery raz ściągnięty z belki), a nerwy jakie przeżywali polscy kibice i przede wszystkim Stefan Hula oraz Kamil Stoch były trudne do opisania.
Niestety, z punktu widzenia Biało-Czerwonych, końcówka konkursu nie potoczyła się po ich myśli. Najpierw z 5. miejsca zaatakował Andreas Wellinger. Uzyskał 113,5 metra, wyrównał rekord skoczni Krafta, Petera Prevca oraz Roberta Johanssona, i nikomu nie oddał już pozycji lidera. Ostatecznie 2. miejsce utrzymał wicelider z półmetka zawodów Johann Andre Forfang. Brąz wywalczył Johansson, który awansował z 10. lokaty. Zawdzięcza to fenomenalnej drugiej próbie na 113,5 metra.
Coś co wydawało się nierealne po pierwszej serii jednak stało się. Z podium spadli obaj Polacy! Najpierw 105,5 metra uzyskał Kamil Stoch. Triumfator 66. Turnieju Czterech Skoczni do trzeciego Johanssona stracił zaledwie 0,4 punktu! Skaczący tuż Stochu Stefan Hula uzyskał identyczną odległość. Miał jednak bardzo wiele odjętych punktów za wiatr, co ostatecznie oznaczało dla niego 5. lokatę. Tym samym powtórzyła się sytuacja z Zakopanego, gdy także w loteryjnym konkursie 31-latek nie utrzymał miejsca w trójce.
Biało-Czerwonym pozostaje zatem przełknąć gorycz porażki. To jednak nie koniec igrzysk. W sobotę 17 grudnia odbędzie się konkurs na skoczni dużej, a dwa dni później rywalizacja drużynowa. Zmagania na skoczni normalnej były bardzo loteryjne, ale czołowej trójce należą się wielkie brawa. By wywalczyć medal trzeba było skakać w granicach rekordu skoczni. Medaliści nie są zatem przypadkowi.
Wyniki konkursu o mistrzostwo olimpijskie na normalnej skoczni:
Metry | Zawodnik | Kraj | Odległości | Łączna nota |
---|---|---|---|---|
1. | Andreas Wellinger | Niemcy | 104,5/113,5 | 259,3 |
2. | Johann Andre Forfang | Norwegia | 106/109,5 | 250,9 |
3. | Robert Johansson | Norwegia | 100,5/113,5 | 249,7 |
4. | Kamil Stoch | Polska | 106,5/105,5 | 249,3 |
5. | Stefan Hula | Polska | 111/105,5 | 248,8 |
6. | Daniel Andre Tande | Norwegia | 103,5/111,5 | 242,3 |
7. | Ryoyu Kobayashi | Japonia | 108/108 | 240,8 |
8. | Markus Eisenbichler | Niemcy | 106/106,5 | 240,2 |
9. | Richard Freitag | Niemcy | 106/102,5 | 240 |
10. | Karl Geiger | Niemcy | 103,5/105 | 236,7 |
19. | Maciej Kot | Polska | 99/102 | 217 |
35. | Dawid Kubacki | Polska | 88 | 92 |