Szymon Łożyński: Brawa dla medalistów i nagana dla organizatorów (komentarz)

Getty Images / Na zdjęciu: Walter Hofer
Getty Images / Na zdjęciu: Walter Hofer

Konkurs o mistrzostwo olimpijskie na normalnym obiekcie trwał 3 godziny. Skoczkowie marzli, wchodzili na belkę po kilka razy, a nerwy były nie do opisania. Szefowie skoków, bo was pytam, naprawdę chcieliście takich zawodów?!

Podkreślę to na początku. Wielkie gratulacje dla medalistów olimpijskich. Andreas Wellinger, Johann Andre Forfang i Robert Johansson wykonali świetną pracę. Zwłaszcza w finale oddali kapitalne skoki na rekord obiektu i zasłużenie zdobyli medale. Chylę również czoła dla Kamila Stocha i Stefana Huli. Walczyli, może nie ustrzegli się błędów w drugiej serii, ale przecież zajęli 4. i 5. miejsce. Potwierdzili swoją przynależność do światowej czołówki i to należy pochwalić.

Zostawiam jednak wyniki sobotnich zawodów i skupiam się na cyrku na kółkach, jaki urządzili na skoczni olimpijskiej Walter Hofer, Borek Sedlak i pozostali członkowie jury. Nie panowie, nie zmienię zdania na temat waszego zachowania chociażbyście założyli cztery koce na plecy polskich skoczków, które miały ogrzewać zawodników czekających na swój skok.

Szefowie zrobili rzecz fatalną dla dyscypliny. Pozwolili, by konkurs o tak ważne trofeum jak mistrzostwo olimpijskie toczył się w anormalnych warunkach. Z jednej strony silny i zmienny wiatr, z drugiej mróz, który potęgowały podmuchy, z trzeciej późna pora (zawody skończyły się przecież po północy czasu miejscowego). Czy naprawdę tak trudno było znaleźć w kalendarzu igrzysk dwie wolne godziny, by przeprowadzić te zawody w niedzielę lub na początku przyszłego tygodnia?!

Moim zdaniem nie, dlatego trudno znaleźć w ogóle jakikolwiek racjonalny argument, by obronić decyzję sędziów. Na kontynuowanie zawodów wściekał się Adam Małysz, wściekali się trenerzy czy sami zawodnicy. Jury, zresztą jak zawsze, nie liczyło się w ogóle z ich zdaniem. Robiło swoje i skoro wiatr nie był niebezpieczny dla zdrowia skoczków najprawdopodobniej ciągnęłoby konkurs nawet do godzin porannych.

Zmagania skończone, mistrzowie znani, dodatkowego problemu terminarzowego nie ma. Wszystko idealnie! Dawid Kubacki "wycięty" przez wiatr? Owszem, ale szefowie skoków na pewno już o tym zapomnieli. Dla nich najważniejsze, że przedstawienie w cyrku się odbyło, można się pakować i jechać z nim dalej odstawiać kolejne spektakle.

Szymon Łożyński

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz znowu na igrzyskach. "Będzie rozrywany"

Źródło artykułu: