Pjongczang 2018. Groziło jej kalectwo. W Korei jest najlepszą z Polek i ciągle ma szanse na medal

Getty Images / Maddie Meyer / Na zdjęciu: Natalia Czerwonka
Getty Images / Maddie Meyer / Na zdjęciu: Natalia Czerwonka

Na treningu zderzyła się z traktorem. Szybki transport do dwóch szpitali, a tam diagnoza - złamane trzy kręgi szyjne i groźba kalectwa. Natalia Czerwonka otarła się o śmierć, ale wróciła do sportu i w Pjongczangu jest najlepszą polską panczenistką.

W rywalizacji na 1500 metrów zajęła 9. miejsce. Z kolei w środę wystartuje na 1000 metrów (początek o godzinie 11:00). Natalii Czerwonki nie powinno zabraknąć również w rywalizacji drużynowej, w której Biało-Czerwone będą bronić srebra wywalczonego w Soczi.

Pół roku po sukcesie w Rosji jedna z jego autorek była krok od śmierci. Zderzenie Czerwoni z traktorem wywołał szok w kraju. W Spale wykonywała treningi szybkościowy na rowerze. Na drodze stały zaparkowane ciągniki. Jeden z nich Polka ominęła, ale drugiego niestety nie zauważyła, zahaczyła kierownicą o koło i uderzyła w traktor głową. Czekający na swoją podopieczną trener zaczął się trochę niecierpliwić. Gdy Czerwonka nie wracała, ruszył w jej stronę, znajdując ją obok ciągnika.

Została przetransportowana do szpitala, najpierw w Tomaszowie Mazowieckim. Po badaniach zdecydowano, że leczenie będzie kontynuowane w szpitalu wojskowym w Łodzi. - Moja mama zajmowała się mną, kąpała, ubierała. Człowiekowi, który trenuje sześć godzin dziennie, ciężko jest nagle przestać się ruszać. Leżałam blada w łóżku. Trzeba było ze mną wychodzić na spacery. To już jednak za mną - mówiła już rok później, gdy po ciężkim okresie rehabilitacji mogła wrócić do sportu.

Kilkanaście miesięcy wcześniej jej dalsza kariera stała pod dużym znakiem zapytania. Trzy złamane kręgi szyjne w kręgosłupie to bardzo poważny uraz. Co więcej znaleźli się lekarze twierdzący, że po takim wypadku jaki przeszła Czerwonka, niektórzy w ogóle z niego nie wyszliby. Rodzice nie pozwolili jednak, by łyżwiarce przekazać pesymistyczne wieści o jej możliwej niepełnosprawności.

Po opuszczeniu szpitala rozpoczęła żmudną, ale zakończoną sukcesem rehabilitację. - Byłam bardzo zmotywowana. Kluczowe okazało się jednak to, kogo spotkałam na swojej drodze. Niektórzy z pewnością przekonywaliby mnie, że po złamaniu kręgosłupa w trzech miejscach nigdy nie będę miała sztangi na plecach. Tymczasem nie bolą mnie plecy, nie mam żadnych problemów. Trenerzy Arkadiusz Skoneczny oraz Jakub Jaworski to osoby, które najmocniej mnie wsparły. Włożyli w moją rehabilitację całe serce - mówiła w wywiadzie z naszym reporterem Kamilem Kołsutem.

Wróciła do sportu silniejsza. W Pjongczangu jest najlepszą z Polek. Po zajęciu 9. miejsca na 1500 metrów czuła niedosyt, twierdząc,  że stać ją było na jeszcze lepszy wynik. Kto wie, może taki zaprezentuje już w środę, gdy wystartuje na 1000 metrów. Gdyby się nie powiodło, to Czerwonce i jej pozostałym koleżankom z reprezentacji panczenistek pozostanie rywalizacja drużynowa, zaplanowana na środę 21 lutego.

ZOBACZ WIDEO To nasz społeczny polski problem? "Nakładamy ogromną presję na zawodników"

Komentarze (7)
avatar
Marecki CS
14.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polskie panczeny chyba mają parcie na pojazdy rolnicze (lub na odwrót), ale jak widać nawet traktor czy też kombajn (K. Niedżwiedzki) nie są w stanie je powstrzymać - brawo za walkę, upór i det Czytaj całość
bab
14.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Szybki transport do dwóch szpitali"?
Jak to możliwe?
Błagam, czytajcie artykuły przed publikacją! 
avatar
Kat Kat
14.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
grozilo jej kalectwo nastepny podklad pod usprawiedliwienie ...jeden jedzie bez maski drugi ma konzutje kostki trzeciemu za zimno to sie pytam na chu... oni tam jechali na wczasy????nawet nie w Czytaj całość