Kamil Stoch: Mam nadzieję, że najlepsze dopiero przede mną

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Złoty medal wywalczony w konkursie na dużej skoczni to dla Kamila Stocha trzeci olimpijski krążek z najcenniejszego kruszcu. Polak nie spoczywa jednak na laurach. - Mam nadzieję, że najlepsze dopiero przede mną - przyznał.

Dwa pierwsze złota olimpijskie Kamil Stoch wywalczył przed czterema laty w Soczi. Teraz do swojej kolekcji dołożył złoto zdobyte w Pjongczangu. Co różni te zwycięstwa?

- Każdy rok jest inny, każdy sezon czy każde zawody są inne. W Soczi to były dla mnie dwa niesamowite konkursy. W sobotę w Pjongczangu wielu skoczków pokazało najlepszą formę. Jestem zadowolony z pracy, którą tu wykonałem. Te dwa skoki były moimi najlepszymi podczas tych igrzysk - mówił Stoch, odpowiadając na pytania zagranicznych dziennikarzy podczas międzynarodowej części konferencji prasowej po sobotnich zawodach w Pjongczangu.

Tydzień temu w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej Stoch zajął czwartą lokatę.

- Na treningach na normalnej skoczni czułem się bardzo dobrze, ale już podczas zawodów nie mogłem odnaleźć najlepszej dyspozycji. Po zawodach może nie byłem rozczarowany, ale czułem, że stać mnie na więcej. Teraz w końcu oddałem dwa bardzo dobre skoki. Aż brakuje słów, by to opisać - skomentował.

Za wielki sukces na igrzyskach w Pjongczangu Stoch otrzyma 120 tysięcy złotych. Właśnie taką stawkę określił przed igrzyskami Polski Komitet Olimpijski. Przed igrzyskami olimpijskimi na konto polskiego skoczka wpłynęło z kolei ponad 550 tysięcy złotych - pieniądze te zarobił w 20 konkursach Pucharu Świata, a także za triumfy w Turnieju Czterech Skoczni i w cyklu Willingen Five. Zagraniczni dziennikarze nie znali tych stawek i dopytywali Stocha, czy utrzymuje się ze skakania na nartach.

- Wiadomo, że chciałoby się dostawać więcej... - zażartował. - To jest nasza praca, zarabiamy na skokach i żyjemy ze sportu. Nie mamy czasu, by robić cokolwiek innego. Jestem bardzo szczęśliwy, że skoki narciarskie to popularna dyscyplina w Europie. Wspierają nas sponsorzy, dzięki czemu mamy możliwość do rozwoju - stwierdził.

Kamil Stoch notuje wyśmienity sezon, choć liczy, że w przyszłości będzie w stanie skakać.... jeszcze lepiej.

- Mam nadzieję, że najlepsze czasy jeszcze przede mną. Oczywiście ten sezon jest dla mnie wspaniały. To między innymi zasługa wielkiej pracy wykonanej latem ubiegłego roku - przyznał.

ZOBACZ WIDEO Bronisław Stoch: Dobrze, że nie zwariowaliśmy z nerwów! Kamil genialnie to zniósł

W Pjongczangu Stocha wspierała spora grupa kibiców z Polski. - Mam wyjątkową relację z polskimi kibicami. Rozumiem ich, bo ja też mam fanem polskiego futbolu i mam swoich idoli. Jestem bardzo wdzięczny, że kibice okazują mi takie wsparcie i jeżdżą za mną po całym świecie. Fani są częścią mojego sukcesu - stwierdził.

Dużą wagę w sukcesie polskiego skoczka odegrało także wsparcie jego żony - Ewy Bilan-Stoch, która jest obecna w Pjongczangu. - Cudownie, że może tu być i mnie wspierać. Samo to, że jest ze mną w Pjonczangu, jest dla mnie pomocne. Moja żona jest dla mnie najlepszym prezentem. Złoto to też jej sukces - ocenił reprezentant Polski.

Tuż po zakończeniu sobotniego konkursu indywidualnego na dużej skoczni Stochowi gratulowali między innymi koledzy z kadry. Do złotego medalisty olimpijskiego podszedł także Simon Ammann, który w swojej kolekcji ma cztery złote medale olimpijskie.

- Simon pogratulował mi sukcesu i powiedział, że jestem wspaniały. Ja odpowiedziałem, że on był dla mnie inspiracją i robię wszystko, by zbliżyć się do jego sukcesów. Ammann to bardzo pozytywny facet. Fajnie było usłyszeć od niego gratulacje - zdradził Kamil Stoch.

Michał Bugno z Pjongczangu
[b]Współpraca: Dawid Borek

Autor na Twitterze:

[/b]

Źródło artykułu: