Najlepsza obecnie polska pływaczka w nietypowy sposób trenuje i przygotowuje się do zawodów. Bo Katarzyna Wasick mieszka i trenuje w Las Vegas, a jej ekipa trenerska w Polsce. Na dodatek to team rodzinny. Robert Wilk, młodszy brat, jest głównym trenerem. Siostra Ewelina fizjologiem. A Krzysztof, najstarszy z rodzeństwa, jest konsultantem w sprawach techniki.
Układ ten sprawdza się doskonale, skoro nasza pływacka sprinterka jest w życiowej formie, a tylko w minionym sezonie zdołała przywozić srebrne medale z każdej imprezy, na której się pojawiła. Na dystansie 50 metrów stylem dowolnym zdobywała srebrne krążki na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy oraz grudniowych mistrzostwach świata na krótkim basenie. Takiej serii już dawno nie miał żaden z polskich pływaków.
Zarywa noce, by analizować treningi
Ponad 10 tysięcy kilometrów dzielących Las Vegas i Katowice, gdzie mieszka rodzina, jak się okazuje, nie stanowi problemu, choć gdy tam jest godzina 18:00 i Polka zaczyna kluczowy trening, u nas jest 3:00.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: miss mundialu nie daje o sobie zapomnieć. Co za zdjęcia!
- Przyznam, że wielokrotnie zdarzało mi się zarywać noce, aby na żywo śledzić treningi Kasi. Nikt mnie nie musiał o to prosić, bo to ja najczęściej wychodziłem z inicjatywą - przyznaje Robert Wilk, który na co dzień trenuje pływaków AZS AWF Katowice, a w wolnym czasie pilnuje postępów siostry.
- Nad treningami w Las Vegas na bieżąco czuwa tamtejszy trener Ben Loorz, z którym wspólnie ustalamy plan działania. Ustalamy, co trzeba poprawić, ostatnio pracujemy na przykład nad poprawą skoku do wody - opowiada Wilk. - Wygląda to tak, że siedzę przed komputerem i na żywo oglądam skoki siostry. Chwilę później przekazuję Benowi spostrzeżenia. To sprawdza się doskonale, a dla mnie nie ma znaczenia, że muszę zarwać noc, bo przecież liczy się efekt - dodaje.
Z instytutu na basen
Wasick może mówić o wielkim szczęściu, bo gdyby nie wsparcie najbliższych, dziś w ogóle nie myślałaby o pływaniu i zapewne kontynuowała pracę w instytucie badań klinicznych, gdzie zajmowała się koordynowaniem badań nowych leków na pacjentach zmagających się ze schizofrenią czy dwubiegunowością. To właśnie tam pracowała do 2018 roku, gdy po ponad 1,5-rocznej przerwie zdecydowała, by dać sobie drugą szansę w pływaniu. Początkowo codzienne treningi łączyła z pracą.
- Nie wróciłabym do pływania, gdyby nie zgodził się na to mój mąż. Oboje wiedzieliśmy, że przynajmniej na początku to będzie duże ryzyko, a nasza sytuacja materialna będzie mniej stabilna. Czułam jednak, że warto spróbować, a jednocześnie nie nakładałam na siebie dużej presji. Dużą pomocą okazała się wiedza wyciągnięta ze studiów psychologicznych. Do dziś zresztą zaglądam do podręczników z tamtych lat - opowiada nam zawodniczka.
Jak to się stało, że największe sukcesy udało jej się osiągnąć dopiero za drugim podejściem do zawodowego sportu, gdy teoretycznie po długiej przerwie nie powinna mieć dużych szans z młodszymi rywalami?
- Złożyło się na to kilka czynników. Być może najważniejszą była zmiana konkurencji na sprint - uważa Robert Wilk. - Kasia nie miała innego wyjścia, bo początkowo treningi łączyła z pracą, więc nie było szans na długie treningi potrzebne do pływania na zawodach 100 czy 200 metrów. Przypadkowo okazało się, że to właśnie do 50 metrów ma największe predyspozycje. Poza tym zmieniła nastawienie, podchodzi do wyzwań na luzie i nie ma wielkiej presji. Stwierdziła, że będzie otaczać się tylko ludźmi, którym ufa, a nasz rodzinny team sprawdza się w stu procentach - dodaje.
- Jestem w takim wieku, że muszę robić to, co jest dla mnie dobre, i to, co już się sprawdziło. Nie mam 18 lat, by trenować z grupą i robić to, co wszyscy. Poza tym przygotowania do sprintu są dość specyficzne i muszę skupiać się na moich potrzebach i pracować nad detalami technicznymi. Dlatego trenujemy sam na sam, a moją karierą kierują Ben Loorz i brat Robert - dodaje Wasick.
W niektórych sprawach ufa tylko siostrze
Dużą rolę w teamie Katarzyny Wasick ma także jej siostra, Ewelina, która na co dzień jest fizjoterapeutką i też ma spory udział w poprawie wyników polskiej pływaczki.
- Nikt nie zna jej lepiej od nas i nie chodzi tylko o charakter, ale także organizm. Ewelina zna możliwości anatomiczne Kasi, wie, jakich ćwiczeń musi unikać na siłowni i co zrobić, by poprawić zakresy ruchów. Z racji wielu kontuzji w przeszłości Kasia ufa pod tym względem tylko siostrze i z nią konsultuje treningi siłowe. Dzięki temu udaje nam się uniknąć kontuzji - dodaje Robert.
W skład teamu wchodzi także najstarszy brat Krzysztof, który - podobnie jak trójka jego rodzeństwa - w przeszłości także był pływakiem. Choć dzisiaj nie pracuje w sporcie, to jego doświadczenia pływackie są bardzo pomocne i on także bierze udział w debatach nad kierunkiem doskonalenia techniki pływania. To zresztą nie koniec, bo na sporcie doskonale znają się także rodzice - tata w przeszłości uprawiał boks, a mama siatkówkę.
- Uprzedzę pytanie. Nie jest jednak tak, że gdy spotykamy się w rodzinnym gronie, to rozmawiamy tylko o pływaniu i wynikach Kasi. Wbrew pozorom ten temat pojawia się bardzo rzadko, bo gdy Kasia przylatuje do Polski, to po prostu wolimy się sobą nacieszyć, a do rozmowy mamy wiele innych tematów - zaznacza Robert Wilk.
Cel: medal igrzysk w Paryżu i rekord świata!
- Mam doskonały sztab ludzi, którym ufam w stu procentach i wiem, że zrobią wszystko, bym podczas igrzysk w Paryżu mogła walczyć o medale - mówi Wasick.
Polka przyznaje, że przydałaby się pomoc sponsora, który pomógłby w realizacji marzeń i walce o olimpijski medal. Poruszyła zresztą ten temat publicznie, powiedziała to w telewizyjnej relacji z Gali Mistrzów Sportu.
- A szansa na medal olimpijski jest naprawdę duża. Tylko podczas ostatniego roku Kasia poprawiła się o 0.2 sekundy, co jest naprawdę dobrym wynikiem na tym dystansie. Jestem przekonany, że stać ją na pobicie rekordu świata na krótkim basenie, a być może także na długim. Obecnie nie odstaje od najlepszych zawodniczek na świecie i mam nadzieję, że potwierdzi to podczas mistrzostw świata w Fukuoce, gdzie postaramy się o kwalifikację olimpijską, która zapewni nam spokój w sezonie olimpijskim - mówi na zakończenie Robert Wilk.
Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty
Czytaj więcej:
Są najbardziej znaną parą lekkoatletów. Ich związek zaczął się od kart
Prezesi przestraszyli się słów Cegielskiego