"Wystawiamy tysiąc licencji dziennie, nie mamy teraz czasu na gadanie, sory, nara" - napisał nam przedstawiciel... Polskiego Związku Przeciągania Liny.
Choć brzmi to może komicznie, to jest właśnie metoda na możliwość korzystania z siłowni, basenu, a nawet krótkiego wypadu gdzieś w Polskę na zgrupowanie przygotowawcze. Trzeba tylko potwierdzić, że przynależy się do związku sportowego i przygotowuje się do zawodów.
Taką możliwość daje nam już wiele związków sportowych, które w rozmaity sposób zachęcają do wstąpienia w swoje szeregi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny
Dlatego w niedzielę Polski Związek Przeciągania Liny ogłosił, że każdy może zostać członkiem kadry narodowej. Koszt to kilkadziesiąt złotych.
Pomysł ratunkowy
Skąd nagle taki wzrost zainteresowania przeciąganiem liny? Otóż według przepisów wprowadzonych przez rząd w związku z pandemią koronawirusa mamy dziś spore ograniczenie możliwości uprawiania sportu. Oczywiście każdy może wyjść pobiegać do lasu, ale już nie ma możliwości wynajmowania infrastruktury sportowej. Chyba że jest się członkiem kadry narodowej, zawodowym sportowcem, albo jest się w strukturach związkowych.
Oznacza to tyle, że jeśli grupa dzieci chce iść grać w piłkę na halę, to nie może tego zrobić, ale jeśli występuje jako klub, to już może.
Podobnie jest z wieloma innymi sportami. Jeden z naszych czytelników, Kamil, zapisał się w ten sposób do Polskiego Związku Alpinizmu. To dało mu możliwość wspinaczki na ściance.
W PZA tłumaczą nam, że nie chodzi tu o obchodzenie przepisów, a o ratowanie całego sportu. Większość ścianek to przedsięwzięcia komercyjne. Nie będą funkcjonowały dla wąskiej grupki osób, bo jest to nieopłacalne. W tej chwili w PZA liczy około 8 tysięcy członków, na ściankach jeszcze do końca grudnia wspinało się około 400 zawodników z licencją związkową. Teraz jest ich około 720. Nie można jednak mówić o tym, że wszyscy amatorzy rzucili się na licencje.
- W praktyce wygląda to tak, że na ściance w Warszawie, gdzie chodzę, przed pandemią było około 100 osób, a teraz jest 10 - mówi Kamil Karnowski.
Tysiące nowych członków
Polacy, chcący uprawiać amatorsko sport, szukają różnych związków sportowych. Przykładowo Polski Związek Triathlonu ogłosił "szeroką kadrę narodową" i od początku miesiąca zapisało się tu 2 tysiące nowych członków.
- To też nie są takie liczby, żeby powiedzieć, że my chcemy zbić na tym interes - mówi Daniel Biadun z Polskiego Związku Triathlonu. - Chodzi jedynie o to, żeby zapewnić zawodnikom możliwość treningu. To jest przepis dla prawdziwych triathlonistów.
Wzrost zainteresowania triathlonem jest jednak spory. Obecnie związek ma między 2,5 a 3 tysiące członków. Z kolei szeroka kadra pływaków liczy... 21 tysięcy osób.
- Naszym celem nie jest masowe ściąganie nowych członków, ale zabezpieczenie kontynuacji treningu dla obecnie trenujących zawodników - mówi Magdalena Grzesik, dyrektor biura Polskiego Związku Pływackiego.
Rząd pozamykał baseny i siłownie dla masowego odbiorcy, ale dzięki rozszerzeniu grupy członków związków, wiele osób do tej pory uprawiających sport amatorsko może to wciąż robić. Przy czym dotyczy to raczej mniej popularnych sportów, bardziej amatorskich. - Mamy kadrę narodową ustaloną pod koniec grudnia i jej nie rozszerzamy, choć oczywiście jest wiele zapytań w tej sprawie - dodaje Grzesik.
Faktycznie wg. danych ministerstwa sportu w Polsce amatorsko pływanie uprawia regularnie 1,6 miliona osób, przy czym są tu liczeni wszyscy bywalcy basenów.
Zapisanie się do klubu uczestniczącego w zawodach sportowych lub do związku, który ma "szeroką kadrę narodową", umożliwia tysiącom amatorów korzystanie z siłowni, basenów i innej infrastruktury sportowej.
Proces dopiero się rozpoczął, więc można przypuszczać, że zjawisko będzie się rozszerzało. Szacuje się, że w Polsce sport uprawia ok. 25 procent społeczeństwa. I choć jesteśmy pod tym względem w ogonie Europy, to jest to 9 milionów osób, które nagle odcięto od możliwości ruchu.