25-letni zawodnik Legii Warszawa we Wrocławiu przepłynął 100 metrów stylem klasycznym, a więc dystans, na którym Petrusewicz 68 lat temu ustanowił rekord świata (wówczas 1:09.8), w czasie 57.80. Jako pierwszy Polak zszedł na tym dystansie poniżej 58 sekund.
Dla niego to było oczywiste
Za zwycięstwo otrzymał nagrodę finansową w wysokości 3 tys. złotych. Dla najszybszej na tym samym dystansie kobiety, okazała się nią Brytyjka Molly Renshaw, przewidziano o wiele skromniejszą premię - tylko 500 złotych. Jan Kozakiewicz uznał jednak, że nagrody dla niego i dla Renshaw powinny być takie same. Oddał Brytyjce znaczną część swojej wygranej, tak żeby oboje wyjechali z Wrocławia bogatsi o tyle samo. Wyszło po 1750 złotych.
- Są rzeczy, które powinny być oczywiste, a jeszcze nie są. Jak tylko mogę zrobić coś, żeby pokazać, że równość płci w sporcie jest bardzo ważna, nie zastanawiam się nad tym ani chwili - mówi nam o swoim geście Kozakiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Tym wideo gwiazda sportu podbija internet. Co za umiejętności!
Dodaje, że jego dziewczyna jest siatkarką i od niej sporo wiedział o sytuacji z niedawnego Superpucharu Polski w Lublinie. Zwycięzca w rywalizacji pań, Developres Bella Dolina Rzeszów, dostał wtedy nagrodę dwa razy mniejszą niż zdobywca superpucharu mężczyzn Jastrzębski Węgiel. Tamta scena mu się nie spodobała, ale nic nie mógł zrobić. A teraz mógł. I zrobił to, co uznał za słuszne.
Jak na jego zachowanie zareagowała Renshaw? - Totalnie bez emocji powiedziała: "nie musisz tego robić". Nie oszukujmy się, dla brytyjskiej pływaczki tej klasy, co ona, mogącej liczyć na porządne finansowanie, 1750 złotych to pieniądze "na frytki". Doceniła jednak gest i podziękowała.
Memoriał? 10 na 10!
Mimo dużej dysproporcji w wysokości premii dla zwycięzców, Kozakiewicz jest daleki od krytykowania organizatorów. Wręcz przeciwnie, usprawiedliwia ich: - To zrozumiałe, że główną nagrodę w memoriale otrzymuje mężczyzna startujący na tym samym dystansie, na którym rekordy bił Marek Petrusewicz. Skoro jednak miałem okazję, żeby pokazać, że wynagrodzenie dla kobiet i mężczyzn za tę samą pracę powinno być takie samo, skorzystałem z niej. To było po prostu słuszne.
Rekordzista Polski na 50 i 100 metrów stylem klasycznym prosi też, by koniecznie mocno podkreślić, jak świetną imprezą jest Memoriał Marka Petrusewicza. - Dla mnie to najlepsze zawody w Polsce, bez dwóch zdań. Robota, którą zrobili trener Juvenii Wrocław Grzegorz Widanka i Ala Tchórz: 10/10. Tak dużych nagród w krajowych imprezach nie ma nigdzie indziej. Wiem, że w świecie sportu zestawienie słów "duża nagroda" i "trzy tysiące złotych" brzmi śmiesznie, ale w świecie polskiego pływania nikt o większej premii nie słyszał.
Sponsorze, wesprzyj pływaka!
Pytany o równość finansową w pływaniu Kozakiewicz odpowiada, że w tym światowym za medale i rekordy świata kobiety i mężczyźni dostają takie same premie. - W polskim też jest równo: pieniędzy nie ma zarówno dla nas, jak i dla dziewczyn. To śmieszne i smutne. Bez fundacji Phoenix, wsparcia Legii Warszawa i życzliwych osób na mojej drodze, nie byłbym w stanie złożyć budżetu na swoją karierę. I tak w większości finansuję się sam - przyznaje pływak, który na co dzień pracuje jako kontroler lotów na warszawskim lotnisku Okęcie.
- Walczę o sponsorów, mam przygotowaną świetną prezentację z wyliczonymi zasięgami i ekwiwalentem finansowym. Pukałem z nią do drzwi wielu firm, ale jak na razie wszędzie całuję klamkę. W Polsce nie ma kultury finansowania czegokolwiek poza piłką nożną, czasem siatkówką, ostatnio może też lekkoatletyką i tenisem, ale tylko tym na najwyższym poziomie. A warto stawiać też na inne dyscypliny. Jeżeli jakiś potencjalny sponsor czyta te słowa, gorąco zapraszam do kontaktu - śmieje się olimpijczyk z Tokio.
Ten rekord trzeba poprawić
Może kolejny już w tym roku rekord Polski pływaka Legii zachęci potencjalnych sponsorów, by chociaż otworzyli przed Kozakiewiczem drzwi i zapoznali się z jego ofertą. Sam zawodnik przyznaje, że jego wynik, 57,80 sekundy, to wciąż za wolno, by rywalizować ze światową, czy choćby europejską czołówką.
- Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się ten czas poprawić. Celuję w początek grudnia i mistrzostwa Polski w Bydgoszczy. Tam mam być w szczytowej formie. Do Wrocławia pojechałem będąc w środku mocnych treningów, a i tak udało mi się pobić rekord. Tym bardziej się z niego cieszę. On pokazuje, że metody, które stosujemy z moim trenerem Krzyśkiem Janasem, są właściwe i dają efekty. Skupiamy się głównie na 50 metrach, a jesteśmy w stanie wygrywać i bić rekordy również na 100. To oznacza, że pracujemy dobrze i mądrze - kończy aktualny rekordzista Polski na 50 i 100 metrów stylem klasycznym.