Z powodu zagrożenia epidemią koronawirusa, apelujemy do Was, byście unikali dużych skupisk ludzkich, uważali na siebie, poświęcili czas sobie i najbliższym. Zostańcie w domu, poczytajcie. Pod hasztagiem #zostanwdomu będziemy proponować Wam najlepsze teksty WP SportoweFakty z ostatnich lat.
Wisła ma Adama Małysza, Kasina Wielka Justynę Kowalczyk, a pięciotysięczna Mrocza (woj. kujawsko-pomorskie) Adriana Zielińskiego. Burmistrz, ksiądz proboszcz, sprzedawczyni ze spożywczego, nauczycielka fizyki w szkole podstawowej, sześcioletni Jasiu biegający zasmarkany po placu zabaw - wszyscy jednym tchem wyliczają medale jednego z najlepszych polskich sztangistów ostatnich lat. Złoto igrzysk olimpijskich, złoto mistrzostw świata, złoto mistrzostw Europy.
Henryk Szynal, prezes klubu "Tarpan" Mrocza: - Tutaj ludzie kochają Adriana, to nasz chłop, w naszym regionie się urodził, tutaj dorastał, tutaj mieszka. Dzięki niemu mamy nowoczesną halę sportową, dzieciaki mają co robić w wolnym czasie. Jest naszym bohaterem.
A Szarapowej skrócili karę
A był bohaterem całej Polski. W 2012 roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca naszego kraju zajął trzecie miejsce. Tuż za Justyną Kowalczyk i Tomaszem Majewskim. Był na szczycie, miał pod ręką wszystko. Zdaniem kontrolerów sięgnął po doping.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dyskobole wyrzuceni z Diamentowej Ligi. Piotr Małachowski: To bardzo brzydko
W sierpniu 2016 roku już podczas trwających igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro pojawiła się informacja o tym, że bracia Zielińscy (Adrian i Tomasz) stosowali nandrolon. Sportowcy otrzymali sportową karę śmierci, aż czteroletnią dyskwalifikację.
Szynal: - Mam wielki żal! Skrzywdzili ich. Jak Maria Szarapowa dostała dwa lata dyskwalifikacji, to potem skrócono jej okres karencji aż o 9 miesięcy. Pojechała, rozpłakała się i pyk. Poszli jej na rękę. Adrianowi nie skrócili ani o jeden dzień.
Michał Rynkowski, szef Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) odpowiada: - Wpływ na tak wysoką karę miała również wpadka brata. Poza tym Adrian Zieliński w pewnym momencie wycofał się z zeznań, które złożył przy okazji wyjaśniania sprawy Tomasza Zielińskiego. To mu nie pomogło. Uznano, że jego tłumaczenia nie są wiarygodne.
Trybunał Arbitrażowy Do Spraw Sportu w Lozannie (CAS) podtrzymał sportową karę śmierci (TUTAJ więcej szczegółów >>). Kalendarium całej afery znajdziesz pod niniejszym artykułem.
"Wróci na pomost, nie zakończył kariery"
- Nie chcę już do tego wracać - mówi mi Adrian Zieliński. - Wymazałem sprawę ze swojej pamięci, odciąłem się, nie ma tematu.
Drążę. Pytam, czy ma żal. Zastanawiam się głośno, czy aby na pewno da się takie wydarzenie zupełnie wykasować. - Nie rozmawiajmy już o tym, bo się niepotrzebnie zdenerwuję - były sztangista ostro ucina wątek.
No właśnie, "były sztangista"? Kiedy używam takiego określenia w rozmowie z burmistrzem Mroczy, Leszkiem Klesińskim, słyszę: - Dlaczego byłym? Jestem przekonany, że Adrian wróci na pomost. On nie zakończył kariery. Będziemy z niego jeszcze dumni.
Kara dyskwalifikacji upływa 1 lipca 2020 roku. - Dwa miesiące wcześniej może już wrócić do treningu, czy to w klubie, czy w reprezentacji - dopowiada Rynkowski.
Wróci? Po tak długiej przerwie będzie w stanie jeszcze podjąć rękawicę? Przeżyje karę śmierci?
Trenował czy nie trenował?
Prezes "Tarpana" Mrocza jest tego samego zdania, co burmistrz. Ale on swojej wiary nie opiera na "chciejstwie", ale na twardych danych. Mówi: - Przecież on cały czas trenował u mnie na siłowni. Aż do wiosny 2019 roku, przez 2,5 roku był w treningu. Miał taką formę, że spokojnie medal podczas MŚ czy IO miał w kieszeni. I to nawet złoty.
Szynal twierdzi, że Zieliński ciężko trenował do ostatecznego odrzucenia jego prośby o skrócenie dyskwalifikacji przez CAS. Wtedy zrozumiał, że nie ma możliwości, aby pojechać do Tokio 2020. Igrzyska w Japonii nie są dla niego. Wtedy zniknął z sali ćwiczeń.
Zieliński nieco inaczej mówi o tym okresie. - To nie był specjalistyczny trening, raczej ćwiczenia dla zachowania dobrego samopoczucia, zdrowia. Nic więcej - opowiada. - Nie miałem czasu na nic więcej. Musiałem zapewnić byt rodzinie. Tym się zająłem.
Tutaj trzeba podkreślić, że sztangista nie miał i nie ma problemów finansowych. Najwyraźniej udało mu się mądrze zarządzać finansami, które zgromadził będąc na szczycie sportowej kariery.
Z jego oświadczenia majątkowego złożonego w kwietniu 2019 roku wynika, że ma 260 tysięcy złotych oszczędności, dwa mieszkania (o powierzchni 60 i 40 m2), samochód i motocykl (w sumie o wartości 70 tys. zł) oraz garaż (kolejne 10 tys. zł). Nie pisze nic o kredycie. Pod tym LINKIEM każdy może sobie sprawdzić ten dokument.
Samorządowiec pełną gębą
Zieliński musiał złożyć takie oświadczenie majątkowe, bo jesienią 2018 roku został radnym (startował z Komitetu Wyborczego Wyborców Dla Mieszkańców Miasta i Gminy Mrocza). Wygrał batalię o mandat o jeden (!) głos. Zebrał 110 głosów, rywal - 109 (TUTAJ przeczytasz więcej >>). Komisja kilka razy liczyła karty do głosowania, zanim wysłała wynik do centrali wyborczej w Warszawie.
- Pan Adrian Zieliński jest nie tylko radnym, ale i przewodniczącym Komisji Oświaty i Polityki Społecznej - mówi nam Joanna Murawiec, Kierownik Referatu Obsługi Administracyjnej i Promocji gminy Mrocza.
- Naszym największym sukcesem jest decyzja o budowie nowego przedszkola - chwali się burmistrz Klesiński. - To również sukces Adriana, miał sporo pracy przy tym projekcie.
- Mrocza potrzebuje tego przedszkola - dodaje Zieliński. - Cieszę się, że udało się podjąć taką decyzję, choć nie była to decyzja jednogłośna.
Zieliński - jako radny - głosuje nie tylko za tym, czy ma być budowane przedszkole, czy nie. Pod koniec października 2019 opowiedział się za podniesieniem o 20 procent diety radnego, kilka tygodni później wstrzymał się od głosu przy decyzji o podniesieniu cen wody i ścieków w gminie Mrocza o około 30 procent.
Zieliński: - Praca samorządowca mnie cieszy, na razie nie ciągnie mnie do wielkiej polityki.
Burmistrz Mroczy: - Jest samorządowcem pełną gębą.
Stracił ponad 2600 zł miesięcznie?
Ale nie tylko polityką człowiek żyje. Zieliński z żoną otworzyli kilka tygodni temu (jesienią 2019) siłownię w Nakle nad Notecią, 10 km od Mroczy. - Jak pan widzi mam dużo pracy, nie myślę o powrocie do sportu - podkreśla złoty medalista olimpijski z Londynu.
Choć z tym złotem z IO jest pewien problem. Otóż zgodnie ze zmianą Ustawy o Sporcie, którą wprowadził były minister sportu Witold Bańka, Zieliński nie otrzyma emerytury olimpijskiej po ukończeniu 40. roku życia. Stracił 2.683,72 zł miesięcznie netto (tyle obecnie wynosi to świadczenie), bo został przyłapany na dopingu.
Obecnie Artykuł 36, paragraf 2, punkt 7 Ustawy o Sporcie mówi: "Świadczenie przysługuje osobie, która nie była karana dyscyplinarnie za doping w sporcie dyskwalifikacją w wymiarze jednostkowym większym niż 24 miesiące lub więcej niż raz, bez względu na jej jednostkowy wymiar".
Problem w tym, że kiedy Zieliński dźwigał 385 kg na podeście w Londynie, to tego zapisu nie było w polskim prawie. - Na razie nie myślę o tym, czy należy mi się emerytura olimpijska czy nie - twierdzi sportowiec. - Mam jeszcze kilka lat do czterdziestki. Wtedy zobaczymy, co powiedzą prawnicy, czy rzeczywiście będą zdania, że te pieniądze mi się nie należą.
Nadal go kontrolują
Szynal: - Oczywiście, że mu się należą. Przecież wywalczył złoto. To niesprawiedliwe prawo.
Rynkowski zauważa, że raczej nie ma szans na liberalizację prawa w tej kwestii. - Nie spodziewam się, aby w przyszłości ktoś zniósł zapis o tym, że złapani na dopingu będą pobierać emeryturę olimpijską - mówi.
Szef POLADY potwierdził, że Zieliński jest cały czas na liście kontrolowanych sportowców, jest aktywny w systemie antydopingowym ADAMS. Podczas okresu zawieszenia nadal musi postępować zgodnie z zasadami fair play. Nie może wspomagać się zakazanymi substancjami. Głównie dlatego wprowadzono taki przepis, aby zawodnicy nie wykorzystywali dyskwalifikacji do szprycowania organizmu.
- Wiem, że Zieliński był przynajmniej raz badany podczas okresu dyskwalifikacji - twierdzi Rynkowski.
Jaki wynik? Rynkowski: - Gdyby był pozytywny, to i pan, i ja, i opinia publiczna, wszyscy byśmy już o tym wiedzieli.
Związek nie zamyka drzwi
- Dwa medale ludzi z Mroczy i okolic podczas IO 2024: jeden Adriana, a drugi dla Moniki Marach, która bije wszelkie rekordy w kategoriach juniorskich, a wtedy będzie miała 19 lat i spokojnie będzie walczyć z najlepszymi na świecie. To moje wielkie marzenie - głos Szynala lekko się łamie. Ze wzruszenia.
Zieliński jednak uparcie powtarza: - Nie myślę teraz o powrocie.
Prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, który jest znany z tego, że walczy z dopingiem, jak mało kto, nie odrzuca możliwości powrotu tego sztangisty. - Cóż, zszedł na złą drogę, ale karę odbył i jeżeli będzie chciał jeszcze raz spróbować, to nie zamykamy przed nim drzwi - mówi Mariusz Jędra.
Szef polskiej federacji podkreśla jednak, że gdyby Zieliński chciał wrócić, to musi to zrobić na warunkach, które dotyczą każdego kadrowicza. - Nie ma mowy o indywidualnym trenerze, o jakiejś grupie poza reprezentacją, musi pracować, jak każdy inny - dodaje.
- Chcę wrócić i walczyć o kolejne medale - mówił złoty medalista z Londynu dziennikarzom jeszcze jesienią 2017. Dwa lata później nie chce zupełnie o tym rozmawiać. Woli o przedszkolu w Mroczy i o tym, że właśnie na plac budowy weszli pracownicy. Czy będzie miał siłę, aby przeżyć karę śmierci i wrócić - ku uciesze swoich fanów i swoich krajan?
Kalendarium.
Sierpień 2016 - podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janiero wybucha afera dopingowa. Próbki braci Tomasza i Adriana Zielińskich wskazują na stosowanie nandrolonu.
Styczeń 2017 - Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie (obecnie Polska Agencja Antydopingowa) dyskwalifikuje Adriana Zielińskiego na cztery lata. Zawodnik odwołuje się do Trybunału Arbitrażowego Do Spraw Sportu w Lozannie (CAS). Przedstawia nowe dowody, np. poddaje się badaniu na wariografie.
Luty 2019 - CAS utrzymuje 4-letnią dyskwalifikację. To koniec. Zieliński może wrócić na pomost dopiero 1.07.2020 roku.