Marcin Frączak: Czym dla Pana jest udział w całym cyklu WRC?
Michał Kościuszko:
Spełnieniem marzeń. Startuję w rajdowej Lidze Mistrzów, w której każdy chce być. Mogę ścigać się z najlepszymi kierowcami na świecie, do czego zawsze dążyłem. Czuję się podekscytowany, że Lotos postawił na mnie. Jest to nie tylko przełom w mojej karierze, ale także przełom w rajdach w Polsce. Wcześniej żaden inny kierowca z Polski nie miał takiej możliwości, aby startować w pełnym cyklu WRC. Mogę poprawić najlepsze wyniki Polaków, jeśli chodzi o miejsca w poszczególnych rajdach, a także zdobyć najwięcej punktów w historii startów kierowców z nad Wisły w mistrzostwach. To dla mnie duże wyzwanie. Jestem przekonany, że wspólnie jako zespół, jesteśmy w stanie sprostać wysoko zawieszonej poprzeczce.
Czym różni się dla pana obecny sezon od poprzedniego?
- W 2013 roku mam aż trzynaście startów z cyklu WRC, na czterech kontynentach. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie zetknąłem. To sporo, ale ja przecież cały czas o tym myślałem. Rajdów jest więcej, wiec inaczej trzeba zaplanować sezon. Wytrzymać jego trudy choćby od strony kondycyjnej. Przerwy między startami są mniejsze, a trzeba być cały czas dobrze przygotowanym.
Prezes Polskiego Związku Motorowego, Andrzej Witkowski, powiedział, że jeśli na koniec sezonu w klasyfikacji generalnej znajdzie się pan w czołowej dziesiątce, to będzie świetny wynik. Co pan na to?
- Mam nadzieję, ze prezes będzie ze mnie dumny. Chciałbym mu dać powód do dumy. Pierwsza dziesiątka w WRC to cel, który jestem w stanie osiągnąć. Do tego dążymy, ale jesteśmy realistami. Znaleźliśmy się wśród najlepszych jeśli chodzi o sporty motorowe. Rywalizacja z najszybszymi kierowcami, z najlepszymi zespołami, to ogromne wyzwanie. Chciałbym punktować na każdym kolejnym rajdzie WRC, począwszy od Rajdu Meksyku.
Czy Lotos przeznaczy dla pana dodatkową nagrodę, jeśli znajdzie się pan na koniec cyklu WRC w pierwszej dziesiątce?
- Dla mnie nagrodą byłby już sam fakt znalezienia się w pierwszej dziesiątce. Nagrodą dla mnie jest już możliwość startu w całym cyklu rajdów za kierownicą samochodu WRC. Od dziecka o tym marzyłem. Każdy kierowca, który rozpoczyna starty, myśli o tym, że któregoś dnia dane mu będzie startować w WRC. Ja jestem szczęściarzem, już czuje się wygrany, czuję że już odebrałem swoją nagrodę.
Najbardziej odpowiada panu nawierzchnia szutrowa. Dlatego, że na niej pokonał pan najwięcej kilometrów w swojej karierze?
- Tak. Na nawierzchni szutrowej czuje się najpewniej, bo dużo na niej zawsze jeździłem. Ogólnie jednak lubię luźne nawierzchnie. Szutry są różne. Niektóre szybkie i twarde, a inne kręte i wyboiste. Ja lubię szutry takie jak w Meksyku, czyli dość równe i szybkie. Dają one możliwość jazdy na sto procent. Można poszukać limitu, a nie zastanawiać się czy za chwilę przejadę po jakimś wielkim kamieniu, bądź wykonam wielki skok. Na tego typu nawierzchni, jak jest w Meksyku, mogę skupić się na technice jazdy, na pokonywaniu własnych barier.
Trzynaście rajdów na czterech kontynentach. Czy należy się spodziewać, że właśnie w Meksyku może pan zrobić najlepszy wynik?
- Dobre pytanie. Jednak sam nie wiem gdzie mogę zrobić najlepszy wynik. Zawsze dobrze czułem się w Meksyku, ale dobry wynik może być też w Australii. To są bardzo nieprzewidywalne mistrzostwa, ciężko więc obstawiać wyniki poszczególnych eliminacji. Obecnie mamy nowe rozdanie. Są nowe zespoły, nowi zawodnicy. Odchodzi wielokrotny mistrz świata Sébastien Loeb, a przychodzi prawdopodobnie nowy mistrz świata Sébastien Ogier. Pojawił się nowy układ sił, a my chcemy znaleźć swoje miejsce w tej układance i budować silną pozycję naszego zespołu. To jest nasz cel na ten sezon. Uczyć się jak najwięcej, a przy tym rywalizować z czołowymi kierowcami z jak najlepszym skutkiem.
Jak pan ocenia Mini Cooper WRC, za którego kierownicą startuje pan w rajdach?
- Jest to samochód WRC, więc najszybsze auto z możliwych, jeśli chodzi o rajdy. Nie ma szybszego samochodu, który może rywalizować czy w mistrzostwach świata, czy w mistrzostwach regionalnych. Samochody WRC mają olbrzymie możliwości, dają wielką radość z prowadzenia. Jadąc samochodem WRC czuję się spełniony. A obecnie mam w rękach maszynkę do szybkiej jazdy, nie muszę się przejmować jakimiś detalami. Mogę cieszyć się jazdą i szukać limitów.
Po Rajdzie Szwecji mówił pan, że nie spodziewał się, że ten samochód może aż tak szybko jeździć!
- Samochody, którymi jeździłem przez ostatni dwa lata nie miały aż takich możliwości. Były wolniejsze od kierowców, a teraz sytuacja jest odwrotna. Ja czuję się jeszcze zbyt wolny na ten samochód. Cały czas muszę szukać elementów, które pozwolą mi wykorzystać auto w stu procentach.
Niedawno w co zakończonym Rajdzie Szwecji uplasował się pan z pilotem Maciejem Szczepaniakiem na 14. miejscu. Był to pana debiut za kierownicą samochodu WRC na śniegu. Jak wrażenia z jazdy po śniegu, lodzie?
- Śnieg jest dla nas specyficzną nawierzchnią, bo rzadko mamy możliwość jeździć po śniegu. Wcześniej na śniegu startowałem pięć lat temu. W Rajdzie Magurskim jechałem wtedy Peugeotem 207 S2000, ale na małych kolcach, więc jazda była zupełnie inna. W Szwecji musiałem sobie przypomnieć, jak jeździ się na długich, fińskich kolcach. To był dla mnie trudny okres. Jeżeli będziemy stratować w Rajdzie Szwecji w 2014 roku, wtedy pomyślimy wcześniej o udziale w innych zawodach wspomagających, które pozwolą nam się bardziej oswoić ze śniegiem. Ze Skandynawami jest trudno wygrać, bo oni niemal od dziecka jeżdżą bardzo dużo po śniegu. Gdybyśmy jednak zawodnika ze Skandynawii wzięli na kręty asfalt we Włoszech, to miałby problem. Nie ma gwarancji, że ktoś, kto dobrze spisał się w Rajdzie Szwecji, będzie świetnie radził sobie na asfalcie.
- albo coś się zepsuło
- albo coś się urwało
- albo ...
Cienkiej baletnicy to i rąbek u Czytaj całość