Rajdowe Mistrzostwo Europy (ERC) to najbardziej prestiżowy tytuł zaraz po triumfie w Rajdowych Mistrzostwach Świata (WRC). Polscy kibice musieli czekać 18 lat, aż ktoś powtórzy sukces Krzysztofa Hołowczyca.
Po perfekcyjnym sezonie załoga Kajetan Kajetanowicz i Jarosław Baran, wygraną w Rajdzie Akropolu, zapewniła sobie zwycięstwo w całym sezonie ERC.
Sukces "Kajto" nie odbił się jednak w mediach szerokim echem. Show polskiemu kierowcy skradli nasi piłkarze, którzy w niedzielę zapewnili sobie awans do Euro 2016.
WP SportoweFakry: Został pan rajdowym mistrzem Europy z przewagą aż 68 punktów nad drugim Craigem Breenem. To pana najlepszy sezon w rajdowej karierze?
Kajetan Kajetanowicz: Najlepszy, najtrudniejszy i najpiękniejszy. Włożyłem w to mnóstwo pracy, zaangażowania i serca. Cztery tytuły mistrza Polski, które wcześniej zdobyłem dostarczyły dużo radości, ale nie da się tego porównać do wysiłku, jaki musiałem włożyć, aby zdobyć tytuł mistrza Europy. Satysfakcja jest tym większa, że charakterystyka każdej rundy ERC była zupełnie inna. Cieszę się, że tytuł udało się wywalczyć podczas Rajdu Akropolu, ponieważ to jeden z najtrudniejszych rajdów w całym kalendarzu.
Jest pan dopiero trzecim polskim kierowcą, który zdobył tytuł rajdowego mistrza Europy. Po raz ostatni taki sukces osiągnął Krzysztof Hołowczyc aż 18 lat temu. Jakie to uczucie?
- Niesamowite, którego nie potrafię porównać do niczego innego. Marzyłem o tym od dawna, a teraz mogę powiedzieć, że się udało. To, co się stało, jeszcze do mnie nie dociera i tak naprawdę nie wiem, czy chcę, aby dotarło. Oczywiście na chwilę warto się zatrzymać i popatrzeć na to, co się osiągnęło, ale nadal chcę się rozwijać. Już teraz myślę o tym, co będzie w przyszłym sezonie, o wyznaczeniu celu dla całego zespołu. Bardzo cieszę się z tytułu, ale mam jeszcze wiele do zrobienia. Chcę iść do przodu, cały czas jestem głodny kolejnych zwycięstw.
Skoro mówimy już o celach na następny rok, wydaje się, że naturalnym awansem dla mistrza ERC powinny być przenosiny do Rajdowych Mistrzostw Świata (WRC). Na ile realne jest, że w przyszłym sezonie zobaczymy pana w rajdowej Lidze Mistrzów?
- Szanse są i będę szukał najlepszego rozwiązania, ale w tej chwili nie mogę niczego obiecać. Muszę najpierw dobrze przeanalizować sytuację, porozmawiać z członkami zespołu, z moimi sponsorami i dopiero wtedy będę wiedział na czym stoję. Na tę chwilę, mogę powiedzieć, że start w WRC jest jedną z opcji.
Jeśli nie WRC to co? W grę wchodzi również przejście do WRC-2?
- Tak, to również jest jeden z możliwych scenariuszy. Być może bardziej realny niż WRC. Nie ukrywam, że wszystko zależy od budżetu, jakim będę dysponował. Dopiero po spotkaniu z moimi partnerami będę wiedział więcej. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się do Rajdu Barbórki (11-12 grudnia), w którym razem z Jarkiem pojedziemy.
W ERC startował pan w prywatnym zespole, walcząc z mającymi większe możliwości ekipami fabrycznymi. To chyba spora satysfakcja utrzeć większym zespołom i zostawić kierowców za plecami?
- To oczywiście spora satysfakcja, ale nie każdy odcinek specjalny wygrywaliśmy. To znaczy, że ktoś pojechał ode mnie szybciej i mogłem zrobić coś jeszcze lepiej. Największa różnica pomiędzy zespołami prywatnym i fabrycznym jest taka, że w moim teamie to ja podejmuję strategiczne decyzje. Z drugiej strony nie mogę skupić się jedynie na ściganiu, ponieważ prowadzenie zespołu to praca na cały etat, tak jak prowadzenie firmy.
Który z momentów okazał się najtrudniejszy w trakcie całego sezonu?
- Myślę, że było ich kilka. Pierwszym był mój błąd podczas Rajdu Łotwy, który kosztował nas podium. Kolejnym ciężkim momentem był Rajd Irlandii. Trudnym mentalnie. Pojechałem do kraju, w którym nigdy nie byłem i w którym od siedmiu lat mieszka moja siostra. Nagle pojawiłem się tam, aby walczyć z moim największym rywalem i to na jego terenie, ponieważ Craig Breen jest Irlandczykiem. Było to dla mnie głębokie przeżycie. Na pewno trudno było też podczas Rajdu Akropolu. Wiedziałem, że do mistrzostwa wystarczy 16 punktów i stanąłem przed dylematem, czy jechać na piąte miejsce, które wystarczało do zdobycia tytułu, czy walczyć o wygraną, tak jak zawsze. Teraz już wiem, że dobrze wybrałem ryzykując walkę o zwycięstwo, ale decyzja nie była łatwa.
W niedzielę Polska odniosła podwójne zwycięstwo nad Irlandią. Pan pokonał Craiga Breena w walce o tytuł ERC, a nasi piłkarze wygrali z Irlandią. Miał pan czas obejrzeć mecz?
- Tak, udało się obejrzeć fragmenty spotkania podczas wspólnej kolacji z zespołem. Trzymałem kciuki za naszą reprezentację i bardzo się cieszę, że im też się udało. Najbardziej emocjonowali się moi mechanicy, w pewnym momencie byłem nawet zazdrosny i zastanawiałem się, czy po naszych zwycięstwach na odcinkach specjalnych cieszą się równie mocno, co po golach Lewandowskiego i Krychowiaka. A tak na poważnie, to bardzo się cieszę, że polscy kibice różnych dyscyplin mieli ostatnio dużo powodów do radości.
Droga Kajetanowicza i Barana do tytułu Mistrzów Europy w liczbach:
[list]
[/list]
Rozmawiał Maciej Rowiński
#dziejesiewsporcie: szaman rzucił klątwę gwiazdę Arsenalu
Panu już się udało wygrać ME a reprezentacja kopaczy ,,zaledwie ' dostała się na impreskę która może ewentualnie dać tytuł.Może ktoś z państwa zna odpowiedz na pytanie jaka jest róż Czytaj całość