W niedzielę 18 września minęło dokładnie 344 dni po ubiegłorocznym triumfie w Rajdowych Mistrzostwach Europy, Kajetan Kajetanowicz i Jarosław Baran powtórzyli ten historyczny sukces i drugi raz z rzędu sięgnęli po tytuł najlepszej rajdowej załogi Starego Kontynentu.
WP SportoweFakty: Trudniej jest zdobyć tytuł, czy go w następnym sezonie bronić?
Kajetan Kajetanowicz: Zdecydowanie trudniej jest bronić tytułu. Coś jest w powiedzeniu "bij mistrza", każdy chce ci udowodnić, że jest lepszy. Z własnego doświadczenia wiem, że zawsze chciałem pokonać tego pierwszego, motywacja jest dużo większa. Kiedy tym mistrzem już jesteś, to wcale nie jest łatwo zrobić kolejny krok do przodu, być jeszcze szybszym. Dużo zależy też od tego, co przytrafia się w trakcie sezonu, sytuacje, na które masz wpływ i takie, które od ciebie nie zależą. Usterki, problemy z samochodem, a z drugiej strony duże znaczenie ma to, co dzieje się w życiu prywatnym. Jeśli wszystko w twoim życiu układa się dobrze, ma to przełożenie także na wyniki.
Dużo nerwów kosztował pana ten sezon?
- Tak, ale nie mogę narzekać, ponieważ ostatecznie wygraliśmy z dużą przewagą i tytuł zapewniliśmy sobie na tyle wcześnie, że nie musimy jechać ostatniego rajdu, co było istotne ze względu na ograniczony budżet. Mieliśmy w tym sezonie trochę awarii, które nie były zawinione przez człowieka, co trochę denerwowało, ale takie są rajdy. Razem z całym zespołem daliśmy radę.
Wspólnie z pana pilotem Jarosławem Baranem znaleźliście się w prestiżowym gronie czterech załóg, które obroniły mistrzostwo w 63-letniej historii cyklu Rajdowych Mistrzostw Europy. Co oznacza dla pana drugi tytuł ERC?
- Przede wszystkim mam nadzieję, że nie zmieni mnie jako człowieka. To dla mnie ważne. Osiągnąłem cel, który sobie wyznaczyłem i jestem z tego dumny, ale z drugiej strony ten sukces nie znaczy aż tak wiele. Rajd się skończył, zostaliśmy mistrzami, wsiedliśmy w samochody i odjechaliśmy do domów. Już wtedy zacząłem myśleć o tym, co można jeszcze poprawić i planach na kolejny sezon.
ZOBACZ WIDEO Tak Kajto jechał po drugi z rzędu tytuł
Który moment w sezonie był dla pana najtrudniejszy, a co sprawiło największą satysfakcję?
- Ciężkie chwile przeżyłem w Rajdzie Barum. Mogliśmy tam sobie zapewnić tytuł, przed tysiącami polskich kibiców, którzy przyjechali do Czech. Awaria samochodu, która nam się przydarzyła, zdmuchnęła nasze marzenia, aby cieszyć się z mistrzostwa już wtedy. Przez kilka godzin byłem zrujnowany. Z kolei najwięcej frajdy miałem, kiedy wygrałem Rajd Rzeszowski, zwycięstwo na polskiej ziemi było czymś specjalnym. Sporo satysfakcji miałem też w Grecji, kiedy po dachowaniu i pomocy kibiców przy wyciąganiu samochodu z rowu wygraliśmy następny odcinek specjalny autem, które nie bardzo przypominało już rajdówkę.
Z tego sezonu pamiętam dwie sytuacje, które zrobiły na mnie wrażenie: podczas Rajdu Polski zamiast oglądać mecz Polska-Portugalia na Euro poszedł pan spać, aby być wypoczęty na kolejny dzień startów, podczas gdy wielu kierowców w holu hotelu oglądało spotkanie. Z kolei na targach paliwowych z uśmiechem na ustach przez kilka godzin rozmawiał pan z kibicami i dbał o to, aby każdy, kto chciał, wyszedł z podpisanym plakatem. Kajetan Kajetanowicz to pracoholik?
- Nie lubię sobie schlebiać, staram się po prostu wykonywać swoje obowiązki profesjonalnie, na rajdzie i pomiędzy startami. Kiedyś byłem bardzo leniwy, ale później to się zmieniło i faktycznie mam coś z pracoholika. Wielu ludzi z mojego otoczenia mówi mi często, że trochę przesadzam. Ostatnio, aby moja dieta była bardziej dostosowana do tego, co robię zawodowo, zrobiłem test na nietolerancję pokarmową i okazało się, że muszę mocno przemodelować moje menu. Zwracam uwagę na to, co jem, a skoro może to mieć wpływ na wyniki, to chcę jeść tylko to, co mi pomoże, a nie przeszkodzi.
Jest pan czterokrotnym rajdowym mistrzem Polski, teraz dwukrotnym mistrzem Europy. Co dalej?
- Rajdy to coś, bez czego nie wyobrażam sobie życia. W którejś z poprzednich rozmów wspominałem panu, że kiedy przez kilka tygodni nie siedzę za kierownicą rajdówki, to jestem nieznośny. Brakuje mi adrenaliny, emocji, czegoś, co po prostu kocham robić. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez rajdów. Temu się poświęcam i w tej dziedzinie chcę być najlepszy, jak to tylko możliwe.
Nie jest tajemnicą, że marzy pan o startach w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Jak blisko jest realizacja tego celu?
- Na tę chwilę jesteśmy bardzo daleko. Ja i cały zespół jesteśmy na to gotowi, ale nie wszystko od nas zależy. Szansa oczywiście jest i dopóki będzie, będę robił wszystko, aby ten cel osiągnąć.
Rozmawiał Maciej Rowiński