Do wypadku helikoptera, należącego do firmy "Baltic Helicopters", doszło w niedzielę po godz. 13. Maszyna rozbiła się krótko po starcie, gdy trwał jedenasty odcinek specjalny Rajdu Lipawy. Na jej pokładzie znajdowało się dwóch Polaków. Paweł Jagniątowski zginął na miejscu, zaś Wacław Kostecki walczy o życie w szpitalu.
W poniedziałek łotewska policja zorganizowała konferencję prasową, na której podała pierwsze ustalenia odnośnie katastrofy. - Możemy potwierdzić, że do wypadku doszło wskutek zahaczenia helikoptera o przewody linii energetycznej. Wskutek tego zdarzenia zmarł Polak, który urodził się w 1965 roku. W szpitalu przebywają obecnie trzy osoby, które również były na pokładzie śmigłowca. Są to dwaj Łotysze oraz Polak - powiedziała Madara Sersnova z policji, cytowana przez portal "Delfi".
Łotysze wszczęli też śledztwo w sprawie w wypadku. Prowadzone jest ono na podstawie łotewskiego prawa karnego i dotyczyć będzie przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu ruchu. Podczas konferencji Sersnova zapowiedziała też, że śledczy będą badać czy osoba kierująca helikopterem była trzeźwa. - W trakcie pracy nad wyjaśnieniem przyczyn wypadku sprawdzony zostanie każdy aspekt - dodała.
Na ten moment Łotysze nie wiedzą jednak, kto siedział za sterami helikoptera. Jagniątowski miał 52 lata. Zostawił żonę oraz trójkę dzieci. Przez wiele lat był szefem Toru Kielce. Z kolei Kostecki to twórca Szkoły Jazdy Subaru, którą organizowano na kieleckim torze.
Rajd Lipawy był ostatnią rundą tegorocznych mistrzostw Europy. W sobotę trzeci tytuł mistrzowski z rzędu w ERC zapewnił sobie Kajetan Kajetanowicz. Po tragicznym wypadku, w niedzielę Polak wycofał się z dalszej rywalizacji.