- W końcu odcinek jaki lubię. Początkowo mieliśmy do przejechania 150 kilometrów dojazdówki. Rano było trochę zimno. Odcinek był podzielony na dwie części. Pierwszy miał 140 kilometrów. Bardzo szybki, cały czas full gaz, czyli to co lubię. Udało mi się wyprzedzić dwóch quadowców jadących przede mną - powiedział Łuksz Łaskawiec.
- Potem było 60 kilometrowa neutralizacja i dojazdówka do następnej części
odcinka. Przebiegał wzdłuż oceanu. Na trasie było tankowanie, a zaraz po nim 220 kilometrów praktycznie po samych wydmach i piaskach. Trochę się obawiałem tego fragmentu OSu, ale jak się okazało to zupełnie niepotrzebnie, bo udało mi się przejechać bardzo czysto bez błędów nawigacyjnych. Wyprzedziłem drugiego z braci Patronelli i zacząłem prowadzić jadąc jako pierwszy quad - dodał.
- Wszystko bardzo fajnie szło aż do momentu gdy miałem 20 kilometrów do końca OSu. W głównym zbiorniku zabrakło mi paliwa. Szybko przełączyłem na tylny zbiornik i okazało się, że quad nie chciał ciągnąć z tylnego zbiornika paliwa. Zaczął przerywać i miałem trudności z podjeżdżaniem pod duże wydmy. Niestety wtedy wyprzedził mnie Alechandro Patronelli i na metę dojechałem jako drugi - zakończył Łaskawiec.
Źródło: dakar.pl