To mógł być mój ostatni Dakar - rozmowa z motocyklistą Jackiem Czachorem

Jacek Czachor trzynaście razy ukończył Rajd Dakar. Starczy? - Dakar 2013, to mógł być mój ostatni Dakar na motorze. Chcemy z Markiem Dąbrowskim przesiąść się do samochodu - powiedział Czachor.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Kilka miesięcy temu powiedział pan, że być może zamieni na Rajdzie Dakar motocykl na samochód. Czy coś się w tej kwestii wyjaśniło?
Jacek Czachor:

Staramy się już z Markiem Dąbrowskim jeździć samochodem, ale nic nie jest jeszcze zaklepane. Rozmawiamy ze sponsorami. Wkrótce zobaczymy co dalej z nami będzie. Na pewno w Dubaju nie wystartujemy na motocyklach.
Czy Dakar 2013 był zatem pana i Marka Dąbrowskiego ostatnim na motorze?

- Dajemy do zrozumienia sponsorom, że chcielibyśmy zakończyć już karierę jako motocykliści. Bardzo poważnie myślimy o tym, aby przesiąść się do samochodu. Jeśli sponsorzy się na to zgodzą, to już w drugiej połowie roku będziemy kierowcami rajdowymi. Marek będzie siedział za kierownicą, a ja będę pilotem.
A jak Orlen w ogóle zapatruje się na tego typu plany?

- Już kiedyś Orlen obiecał nam, że prędzej czy później będziemy jechać na Dakarze samochodem. Z Markiem jako pierwsi motocykliści nawiązaliśmy współpracę z Orlenem. Ukończyłem trzynaście Dakarów, a na Dakar jeżdżę od czternastu lat, bo jeden się nie odbył. Jest spora szansa na to, że w 2014 roku pojedziemy na Dakarze samochodem. Jeśli wsiądziemy z Markiem do samochodu, to będzie to przynajmniej takie auto jakim jechał ostatnio Adam Małysz.
Na ostatnim Dakarze Małysz jechał Toyotą Hilux. Czy pan już miał okazję się nią przejechać?

- Nie. Jednak wiem, że to jeden z lepszych samochodów. Jest BMW, a potem od razu Toyota. My z miejsca chcemy wejść w segment lepszych, wytrzymałych samochodów.
Czy w tym roku może pan już ani razu nie wystartować w jakimkolwiek rajdzie na motorze?

- Tak. Dubaj już odpuściłem. Jeśli tylko zapadnie decyzja na tak, to od razu przesiadam się do samochodu. Cały czas od wielu lat jestem w czołówce motocyklistów, ale z wyniku, który osiągnąłem ostatnio nie byłem zadowolony. Dwudzieste drugie miejsce, to nie było to czego oczekiwałem. Konkurencja wśród motocyklistów jest teraz ogromna, a ja jestem coraz starszym zawodnikiem. Czas najwyższy mieć już jakiś inny cel. Nowym wyzwaniem ma być start w Dakarze samochodem. Nie mówię, że pierwszy nasz start, jako załogi, będzie wybitny, ale będziemy dążyć do jak najlepszego wyniku.
Rajd Dakar, czyli główna impreza sezonu jest na początku roku. Jaka jest zatem motywacja do dalszej jazdy w ciągu roku, skoro najważniejsza impreza jest tak szybko w kalendarzu?

- Później też są ciekawe rajdy. Poza tym są mistrzostwa świata, w których również startuje sporo dobrych zawodników. Wielu z nich zależy na tym, aby je ukończyć w pierwszej trójce. Pamiętam, że w tamtym roku, w Dubaju, była cała czołówka. Pojawili się wszyscy z pierwszej dziesiątki. Te zawody są poważne, i jak ktoś przyjeżdża do Dubaju, to po to, aby się ścigać, a nie, aby odpocząć sobie po Dakarze, czy przygotować się do kolejnego Dakaru.
W ostatnich latach Dakar jest pozbawiony niespodzianek. Wygrywa ten, kto ma wygrać!

- Od 10 lat tak się dzieje. To nie jest tak, że niewielu myśli o wygraniu Dakaru, ale po prostu Marc Coma i Cyril Despres są najlepsi. Oni są coraz starsi, młodzież coraz bardziej naciska, ale póki co dalej trudno z nimi wygrać. Są to bardzo dobrzy motocykliści, poza tym mają bardzo dobre motory. Rywalizację wśród motorów zdominował KTM. Motocykliści jeżdżący na KTM zajęli w klasyfikacji generalnej ostatniego Rajdu Dakar pierwszych pięć miejsc. Cyril Despres, Ruben Faria, Francisco López, Ivan Jakes oraz Juan Pedredo, oni wszyscy jadą, podobnie jak ja, na KTM.
Pan jest przedstawicielem KTM na Polskę. Ostatnio można było pana zobaczyć w Warszawie, na 5. Ogólnopolskiej Wystawie Motocykli i Skuterów. Co nowego KTM tam zaproponował?

- Był przede wszystkim KTM 1190 Adventure. To motocykl, który jeszcze nie jeździł po naszych drogach. Ja testowałem go na Teneryfie. Naszpikowany jest elektroniką. To motocykl turystyczny, a ma aż 150 KM.
Jaka jest jego cena?

- Jest to drogi motocykl, bo kosztuje ponad 60. tys. złotych. Ma wszystkie bajery, jak kontrolę trakcji czy ABS. Wszystko jednak sprawdza się jak należy. Gdy jeździłem nim na Teneryfie, to ani razu mnie nie zawiódł.
W którym kierunku pójdą w najbliższych latach producenci?

- Będzie jeszcze więcej elektroniki. Do KTM 1190 Adventure bez komputera nie ma co podchodzić. W tym motorze komputer jest praktycznie tak rozbudowany jak w samochodzie. Na liczniku jest nawet informacja na jak długo wystarczy nam paliwa.

W czym KTM ma przewagę nad konkurencją?

- W KTM jest dużo dodatków turystycznych. Jest choćby bagażnik, który nie przeszkadza w wygodnej jeździe. To dla wielu osób podróżujący po całej Europie wręcz jedna z kluczowych spraw. Jeśli chodzi o sport, to w Dakarze KTM praktycznie zniszczył konkurencję.

Komentarze (0)