Po raz pierwszy w tegorocznej edycji kierowcom przyszło zmierzyć się na dużej wysokości. Najwyższy punkt na trasie dla aut z San Rafael do San Juan był położony powyżej 3 000 m n.p.m. Nie przeszkodziło to jednak Polakom w uzyskaniu bardzo dobrych wyników.
- Dzisiaj nie mieliśmy szczególnych problemów. Co prawda w połowie trasy tył auta zaczął być nieco nadsterowny i zarzucało trochę samochodem. Niezależnie od tego było dobrze. Odcinek był strasznie skalisty i bogaty w kamienie, przez co zmienialiśmy raz koło. Chwała mechanikom, że po wczorajszym dachowaniu dali radę doprowadzić samochód do odpowiedniego stanu i mogliśmy jechać dalej bez większych komplikacji - powiedział zaraz po przekroczeniu mety Adam Małysz.
Początkowo meta trzeciego odcinka została przesunięta do 222 km ze względu na złe warunki, jednak po ich poprawie ostatecznie auta pojechały cały odcinek. Adam Małysz z Rafałem Martonem ukończyli etap z czasem 3:19:30, czyli mieli tylko 20 minut straty do będącego w świetnej formie i deklasującego rywali Naniego Romy, co przełożyło się na 20. miejsce w klasyfikacji generalnej. Roma po trzecim odcinku awansował na pierwsze miejsce. Małysz i Marton tracą do niego 1:34:59.
- Ogólnie wrażenia mamy dobre. Wprawdzie jesteśmy około 20-stego miejsca, ale dziś różnice czasu były dość niewielkie i pojechaliśmy tylko 20 minut wolniej, niż najszybszy kierowca. Cały czas jesteśmy dobrej myśli, walczymy i już nie możemy doczekać się jutrzejszego maratońskiego odcinka, który będzie miał ponad 600 km - skomentował Orzeł z Wisły.