- Jestem niezmiernie rozczarowany uzyskanym wynikiem. Trasa była mordercza, naszpikowana ogromnymi dziurami. Już na początku dnia w takiej dziurze złapaliśmy kapcia i wyprzedził nas Poulter. Długi czas jechaliśmy w kurzu za jego Toyotą, która w pewnym momencie popsuła się. Dogonił nas wtedy Terranova, ale nie daliśmy się wyprzedzić i tak zakończyliśmy pierwszą część dzisiejszego etapu, jadąc bardzo dobrym tempem - komentował wydarzenia z czwartego odcinka specjalnego Krzysztof Hołowczyc.
- W drugiej części po długim okresie szybkiej jazdy znów wpadliśmy w ogromną dziurę i złapaliśmy ponownie kapcia, wtedy wyprzedził nas Terranova. Długo jechaliśmy za nim i zbliżyliśmy się do Naniego Romy, który miał kłopoty nawigacyjne. W pewnym momencie nasze trzy Mini pojechały w złą stronę i musieliśmy sporo wracać. Po drodze kolejna wielka dziura i kolejny kapeć. Zostaliśmy poza trasą i bez zapasu. Od tego momentu zdecydowanie zwolniłem, żeby tylko dojechać do mety - rozpaczał kierowca Monster Energy X-raid Team.
- Jechaliśmy bardzo szerokimi przestrzeniami, pokonywaliśmy rozległe na 5 km rzeczne rozlewiska i gdybyśmy gdzieś stanęli to prawdopodobnie nikt nie byłby w stanie udzielić nam pomocy, choćby pożyczając zapasowe koło. Gdy do mety pozostało 20 km znowu przyśpieszyłem, bo wiedziałem, że najwyżej dojadę na samej feldze. Niestety skończyło się na 45 minutowej stracie i spadku o jedną miejsce w generalce. Nie ukrywam, ze po wtorkowym sukcesie, dziś jestem mocno rozczarowany! - zakończył Polak.
Krzysztof Hołowczyc na mecie wtorkowego odcinka specjalnego zajął wysoką drugą lokatę i awansował na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Po pechowym występie w środę Polak pilotowany przez Konstatnina Żilcowa spadł o jedno miejsce.