Krzysztof Hołowczyc został powitany przez liczną grupę dziennikarzy i kibiców. Hołowczyc, który zajął świetnie 6. miejsce w tegorocznej edycji Rajdu Dakar przyznał, że bardzo go ucieszył powrót do ścisłej dakarowej czołówki po zeszłorocznej poważnej kontuzji, odniesionej na trzecim etapie rajdu. Po ciężkich dwóch tygodniach przemierzania południowoamerykańskich bezdroży najbliższe dni zawodnik Lotto Team poświęci na zasłużony odpoczynek.
- To była najcięższa edycja Dakaru od czasu przeniesienia rajdu do Ameryki Południowej. Trasa była bardzo wymagająca, najeżona ekstremalnie trudnymi odcinkami i licznymi pułapkami nawigacyjnymi. Dlatego bardzo cieszy mnie nasze 6. miejsce. Mimo, że dwukrotnie byłem już piąty, to jednak ten występ przyniósł mi wyjątkową satysfakcję. Mogę śmiało powiedzieć, że ja ten Dakar wygrałem. Wygrałem ze swoimi słabościami! - powiedział Hołowczyc.
- Rok temu opuszczałem trasę ratowniczym helikopterem, z połamanymi kręgami i żebrami. Spędziłem setki godzin na rehabilitacji, w siłowni, biegając po lesie. Przygotowywałem się do tego startu jak nigdy dotąd, z nadzieją, że mój organizm wytrzyma trudy tego legendarnego rajdu. Oczywiście na zewnątrz starałem się tego nie okazywać, ale wcale nie byłem pewny czy dam radę wytrzymać tak ekstremalne obciążenia. Co prawda, po drodze niejako, wygrałem Puchar Świata Cross-Country, ale żadnego z tych rajdów nie można absolutnie porównywać do Dakaru.
- Ciężka, często katorżnicza praca, którą włożyłem w przygotowania do tego występu opłaciła się z nawiązką. Udało się bez większych komplikacji powrócić do czołówki, choć początek rajdu mieliśmy trochę pechowy, straciliśmy sporo minut i szansę na walkę o podium. Jechałem z nowym pilotem, a to też wymaga jakiegoś czasu, żeby się dotrzeć. Na mecie ostatniego odcinka odczuwałem ogromną satysfakcję, że się udało, że wciąż jestem w stanie nawiązać walkę z najlepszymi kierowcami świata. Dla mnie ten rajd mógłby potrwać jeszcze z tydzień, bo właśnie na kilku końcowych etapach złapaliśmy z Konstantinem bardzo dobre tempo, takie na walkę o podium..
Tegoroczna edycja rajdu była bardzo udana dla Polaków. Aż 3 załogi Poland National Team ukończyły rywalizację w pierwszej dziesiątce: 6. - Krzysztof Hołowczyc z Konstantinem Zhiltsovem, 7. - Marek Dąbrowski z Jacek Czachor, 9. - genialny debiutant Martin Kaczmarski z doświadczonym portugalskim pilotem Filipe Palmeiro. Jakub Przygoński zajął 6. miejsce wśród motocyklistów, a Rafał Sonik poprawił swój dakarowy rekord zajmując 2. miejsce w kategorii quadów.
- Satysfakcję z tego Dakaru mam podwójną, bowiem mój rajdowy uczeń Martin Kaczmarski ukończył rajd na doskonałym 9. miejscu. 23-letni Martin był najmłodszym uczestnikiem w stawce kierowców samochodów i jego debiut wypadł wprost rewelacyjnie. Od startu do mety jechał pewnie, szybko i rozważnie, często deklasując wręcz dużo bardziej doświadczonych i utytułowanych kierowców. Śmiało mogę powiedzieć, że był on największą rewelacją tego rajdu. Tym samym prowadzony przez Lotto projekt Szkoła Mistrzów już w pierwszym roku zakończył się ogromnym sukcesem. Jestem szczęśliwy i dumny, że mogę swoje wieloletnie rajdowe doświadczenie przekazywać młodym, utalentowanym następcom. Z resztą ten rajd był wyjątkowy dla Polaków, którzy pokazali, że jesteśmy prawdziwą potęgą na Dakarze! - mówił tuż po powrocie do kraju najlepszy z biało-czerwonych w klasyfikacji załóg samochodowych.