Rafał Sonik uniknął wypadku: To coś nieprawdopodobnego, to cud
Drugi etap maratoński podczas tegorocznego Rajdu Dakar zebrał "krwawe żniwo". Z rywalizacją pożegnali się dwaj wielcy faworyci, a Rafał Sonik również miał sporo szczęścia!
Andrzej Prochota
Jako pierwszy z walki odpadł Ignacio Casale, który od startu etapu ambitnie ruszył do przodu, chcąc odrobić czterominutową stratę do polskiego rywala. - Mijałem Ignacio na trasie. Miał urwany łańcuch. To prawdopodobnie przez silnik, a że dziś etap maratoński to nie było szans żeby to naprawić. Widziałem, że był kompletnie ugotowany psychicznie - mówił kapitan rajdowej reprezentacji Polski.
Szczęście sprzyja Polakowi na pustyni
Po środowych zdarzeniach na trasie, Rafał Sonik ma w klasyfikacji niemal trzy godziny przewagi nad drugim Jeremiasem Gonzalezem Ferioli. Doświadczony quadowiec podchodzi jednak do sytuacji z odpowiednim chłodem. - Muszę sprawdzić i przygotować przed jutrem quada, roadbooka oraz moje ubranie, które jest kompletnie zniszczone. To jest w tej chwili najważniejsze. Potem muszę odpocząć, a śpimy dziś na kocach rozłożonych na betonie - powiedział.
W czwartek motocykliści i quadowcy pokonają 357 km odcinka specjalnego i 166 km dojazdówki. Nie wykluczone, że to właśnie Polak będzie otwierał trasę, ponieważ sędziowie będą zwracać zawodnikom czas stracony na szukaniu waypointa, którego nie było. W zależności od decyzji, "SuperSonik" ruszy z pierwszej, albo czwartej pozycji startowej.