Sobotni, trzynasty odcinek specjalny tegorocznej edycji imprezy okazał się jednym z bardziej udanych dla Adama Małysza. Tworzący załogę z francuskim pilotem Xavierem Panserim były skoczek narciarski nie miał żadnych problemów z samochodem i na liczącej 180 kilometrów trasie uzyskał 26. czas. W klasyfikacji generalnej zajął 52. miejsce.
Przed startem zasiadający za kierownicą Mini All4 Racing sportowiec mówił, że marzy mu się lokata w pierwszej dziesiątce, ale te plany pokrzyżowała w połowie rajdu awaria sprzęgła. Mimo utraty szans na dobry wynik i powracających problemów z samochodem, nasz reprezentant nie poddał się, dojeżdżając do mety Rajdu Dakar po raz czwarty w piątym starcie.
- Ostatni odcinek specjalny był dla nas pierwszym od pięciu dni bez żadnych przygód. Mieliśmy za to sporo wyprzedzania w kurzu. Dotarliśmy na metę po trudnych przeprawach, nieprzespanych nocach i walce z bólem. Wydarzenia na trasie kilka razy prawie doprowadziły mnie do płaczu. Ten Dakar od połowy rajdu okazał się dla nas tragiczny. Walczyliśmy nie o wynik, a tylko o przetrwanie. Naszymi rywalami były przeciwności losu, sprzęt, zdrowie. Był to dla mnie jak do tej pory najtrudniejszy Dakar w karierze. Zdarzały się momenty, że miałem tego wszystkiego serdecznie dość. Tym bardziej teraz cieszę się, że nie poddaliśmy się z Xavierem i ukończyliśmy rajd. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za naszą załogę i dodawali nam otuchy. Było źle, chwilami nawet bardzo, ale już po wszystkim - powiedział po zakończeniu rywalizacji Małysz.
Zobacz także: Adam Małysz zwycięży w Rajdzie Dakar? Rafał Sonik zabrał głos