Przyszłoroczny Rajd Dakar będzie 40. jubileuszową edycją imprezy. W stawce ponownie nie zabraknie polskich zawodników. Podobnie jak w 2017 roku nie będzie wśród nich Adama Małysza, który po zakończeniu kariery w skokach narciarskich związał się z rajdami terenowymi i w latach 2012-2016 regularnie występował na południowo-amerykańskich bezdrożach.
- Po zakończeniu kariery skoczka nie działo się tak, że nagle wymyśliłem sobie Dakar. Rajdami interesowałem się od młodzieńczych lat, ale byłem przede wszystkim skoczkiem, więc te marzenia były obok - mówił pochodzący z Wisły zawodnik w rozmowie z Polską Agencją Prasową. - Dziś dziękuję wszystkim, że mogłem te pragnienia, cele realizować. A to, że nie sposób je kontynuować, mówi się trudno - dodał.
Na drodze do dalszej realizacji swoich marzeń o występach w Dakarze stanęły jednak pieniądze oraz czas niezbędny do odpowiedniego przygotowania do imprezy. Tego Małysz ma w ostatnim czasie coraz mniej, odkąd zaczął pełnić funkcję dyrektora koordynatora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN.
- To jest bardzo drogi sport, trzeba mieć wielkie pieniądze, które przede wszystkim pochodzą od sponsorów. Takowych obecnie nie mam i chociaż Dakar oddalił się w moich planach, to jednak nadal jest w moich marzeniach. Mam treningowe auto, tylko z czasem jest słabo - powiedział.
Adam Małysz zadebiutował w Rajdzie Dakar w 2012 roku. W swoim pierwszym występie dojechał do mety na 38. pozycji. W następnych latach poprawiał swoją lokatę finiszując na 15. i 13. miejscu. W 2015 odpadł z rywalizacji po drugim etapie. W ostatni starcie w 2016 roku zajął 53. miejsce.
ZOBACZ WIDEO: "To, co robi Horngacher i Małysz, jest fascynujące. Takich wyników nie miał wcześniej nikt"
potrzeba sponsora