Kuba Przygoński: Czuję presję, ale to dobrze

Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu Kuba Przygoński
Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu Kuba Przygoński

Kuba Przygoński, drugi Polak, który wygrał Puchar Świata w rajdach terenowych o najlepszym sezonie w karierze, presji przed Rajdem Dakar, ojcowskich obowiązkach, wsparciu Roberta Kubicy oraz gratulacjach od Adama Małysza i Krzysztofa Hołowczyca.

[b]

Maciej Rowiński, WP SportoweFakty: Udzielił pan kiedyś więcej wywiadów w swojej karierze niż w ostatnim tygodniu?[/b]

Kuba Przygoński: Patrząc na medialność motorsportu w Polsce to skala zainteresowania jest ogromna. Cieszę się, bo to znaczy, że ludzie chcą o nas słyszeć i czytać. Ta świadomość sprawia mi satysfakcję, mam nadzieję, że nasz sukces pozytywnie wpłynie też na rozwój całego motorsportu w Polsce, który bardzo potrzebuje zainteresowania mediów. Bez tego żadna dyscyplina sportu nie ma szans na progres, jest na niższym poziomie. Dlatego staram się nie odmawiać dziennikarzom, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mogę sobie na to pozwolić. To ważne dla mnie i moich sponsorów. Motorsport to nie piłka nożna, gdzie można być wybrednym. Inna sprawa, że lubię opowiadać o tym, co robię, więc nie jest to dla mnie żaden przymus.

W rajdach terenowych jest pan już od ponad 10 lat. Najpierw był motocykl, od sezonu 2015 samochód. Ten sezon, piąte miejsce w Rajdzie Dakar i wygrana w Pucharze Świata, to najlepszy sportowo rok?

Zdecydowanie. Strasznie dużo nas to kosztowało. Z Tomem przejechaliśmy ponad 8,5 tys. km odcinków specjalnych. To tyle, co z Warszawy do Lizbony i z powrotem. W ekstremalnych warunkach, z gazem wciśniętym w podłogę. Wszystkie rundy, poza jedną, ukończyliśmy na podium i cztery razy wygraliśmy. Najbardziej cieszy mnie, że popełnialiśmy bardzo mało błędów, utrzymując mocne tempo.

Pana jazdę i rozwój chwalił m.in. Robert Kubica. Był pan tym zaskoczony?

Nie znam osobiście Roberta, ale od lat śledzę jego karierę i trzymam za niego kciuki. To najlepszy kierowca, jaki urodził się w Polsce. Najszybszy, z największymi osiągnięciami i według mnie jest wyjątkowym człowiekiem. Było mi bardzo miło, kiedy usłyszałem jego słowa i dziękuję mu za wsparcie. Dostałem ostatnio też gratulacje od Adama Małysza, który już się nie ściga i od Krzysztofa Hołowczyca. Fajnie, kiedy takie mocne postacie sportu doceniają trud, jaki włożyliśmy w ten sezon.

[b]

Ostatnie tygodnie to nie tylko walka na pustyni w ogromnym upale. Niedawno urodziła się panu druga córka. Trudno było pogodzić rolę młodego ojca z jednoczesnym skupieniem się na wygraniu Pucharu Świata?[/b]

Łatwo nie było, ostatni miesiąc był szalenie intensywny. Urodziła mi się druga córeczka i to jest dla mnie najważniejsze wydarzenie w tym roku. Rzeczywiście mam ostatnio aż nadmiar emocji, ale w Maroku udało się nad nimi zapanować. Skupiłem się na jeździe i to wypaliło, a potem mogłem wrócić do rodziny z pucharem.

Żartował pan, że na rajdzie miał okazję się wyspać. W domu wstaje pan nocami do córki?

Rzeczywiście po przyjeździe do Maroka mogłem trochę odespać. W domu wstajemy, co kilka godzin do córeczki. Ja też, dzielimy się pobudkami. Uzupełniamy się. Ostatnio nie było mnie kilka dni, więc teraz nadrabiam i wziąłem na siebie trochę więcej ojcowskich obowiązków.

Na każdym kroku podkreśla pan, że to nie tylko pana sukces. Że tytuł zdobyliście wspólnie z Tomem Coulsulem, swoim pilotem. Aż tak dobrze się rozumiecie?

Bez Toma nie wygrałbym PŚ, tak samo jak on beze mnie. Na każdym kilometrze walczyliśmy razem, tworzymy zespół. Rozumiemy się już na tyle dobrze, że nawet, kiedy nic nie mówi, to wiem o co chodzi. Kiedy kierowca rozumie swojego pilota po samym oddechu to znaczy, że tworzą zgraną załogę. Tak jest w naszym przypadku.

Zdaje pan sobie sprawę z presji, jaka teraz na panu ciąży? Wszyscy oczekują miejsca na podium w Rajdzie Dakar, każdy inny wynik będzie rozczarowaniem.

Liczę się z tym, nie przeszkadza mi to, a nawet dodatkowo motywuje. Przede wszystkim jestem świadomy tego, że jesteśmy w bardzo wysokiej formie, co pozwala mi zachować spokój i pewność siebie. Na Dakar pojedziemy mocni, jako jedni z faworytów. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko będzie zależało od nas. Potrzebne będzie też szczęście i bezawaryjny samochód. Jeśli to wszystko się zgra, na Dakarze będzie dobrze, a może bardzo dobrze.

ZOBACZ WIDEO Droga do mistrzostwa. Perfekcyjny sezon Kuby Przygońskiego

Komentarze (0)