Polska żyje planowaną rzezią dzików. Ministerstwo Środowisko stoi na stanowisku, że zmniejszy ona ryzyko rozprzestrzeniania się ASF wśród polskich świń. Odstrzały zostały zaplanowane na styczeń. Do pierwszych ma dojść w nadchodzący weekend. Kontrowersje dodatkowo budzi fakt, że myśliwi będą mogli strzelać również do ciężarnych loch.
Decyzją ministra Henryka Kowalczyka oburzonych jest wielu naukowców. Zwracają oni uwagę na to, że rzeź dzików nie zatrzyma ASF (afrykański pomór świń), bo zwierzęta hodowlane nie mają bezpośredniego kontaktu z dzikami. Ich zdaniem wirus częściej przenoszony jest na ubraniach czy butach ludzi wracających z lasu. Co więcej, odstrzał dzików może skutkować naruszeniem ekosystemu.
Problem stał się na tyle palący, że głos zabrali nawet ludzie ze świata sportu. Swój sprzeciw przeciwko planowanej rzezi wyraził Krzysztof Hołowczyc, który sam mieszka blisko natury i niemal codziennie obcuje z dzikami.
"Jestem absolutnie przeciwny planowanej masowej rzezi dzików. Sam mieszkam praktycznie w lesie i niemal codziennie spotykam na swojej drodze dziki. Raz nawet mój nieodżałowany bernardyn Mocek zaczepił na spacerze sporego odyńca, ten mu się odwinął szablami i skończyło się na poważnym szyciu tętnic, ale się udało. No cóż bywa. Nie zmieniło to mojego stosunku do tych moich "sąsiadów", które lubię i szanuję" - przekazał Hołowczyc za pośrednictwem Facebooka (pisownia oryginalna).
Żywa legenda polskich rajdów zwróciła uwagę na fakt, że dziki mają również pozytywny wpływ na przyrodę, o czym wielu wypowiadających się w sprawie zapomina. "Każde dziecko w podstawówce wie, i ja prosty kierowca rajdowy też, że dziki spulchniają ziemię i wyjadają miliony larw i poczwarek owadów. To oczywiste, że masowa rzeź tego ważnego gatunku poważnie zaburzy nasz ekosystem, któremu i tak już fundujemy najwyższe w Europie skażenie środowiska naturalnego. Że nie wspomnę tu o haniebnym procederze nakłaniania do ostrzału prośnych loch!" - dodał "Hołek".
"Trzeba nie mieć za grosz myślenia perspektywicznego oraz szacunku do matki natury, żeby podejmować tak nieprzemyślane decyzje!" - podsumował Hołowczyc, który udostępnił również post Krzysztof Mikundy, który jest miłośnikiem przyrody i strzeże natury na ziemi warmińskiej.
"Rząd w swojej skrajnej bezradności dopuścił się strasznego procederu. Aby złamać kodeks moralny myśliwych, aby radykalnie obniżyć etyczną poprzeczkę, zdecydował się na łapówki za mordowanie prośnych loch. Jak świat światem myśliwi nie strzelali do ciężarnych zwierząt. Ambicją dzisiejszego rządu jest zmiana moralności polujących. Jak widać za wszelką cenę. Dziś to 600 zł. za prośną lochę. Obawiam się, że w miarę narastania histerii, czyli rosnącej presji ulubionego elektoratu - rolników, w wyniku braku innych pomysłów, stawka wzrośnie" - przekazał Mikunda.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Baran nie ma wątpliwości. "W motocyklach możemy być w następnych latach potęgą"