Jak donosi serwis www.dakar.pl, najbardziej doświadczeni reprezentanci Polski, pokonują trudną trasę Rajdu Dakar, zgodnie z wcześniejszymi założeniami, jadąc równym tempem i bez awarii. Mowa jest tu oczywiście o drużynie R-Six Team, startującej Tatrą Jamal w kategorii ciężarówek, w składzie Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek oraz o Rafale Soniku, jadącym quadem Yamaha Raptor 700.
Sonik kontynuuje swoją walkę o podium Dakaru, zajmując po raz kolejny drugą pozycję, znowu za Chilijczykiem Ignacio Casale. Natomiast ekipa R-Six Team utrzymała lokatę z wczorajszego etapu, plasując się w "generalce" na 24. miejscu. Pierwszy tydzień Dakaru zawsze oznacza dużą selekcję. Wielu zawodników traci szanse na wysokie miejsca lub kończy swój udział przez zbyt brawurową jazdę.
Czytaj także: Rafał Sonik znów drugi na mecie kolejnego etapu
Na mecie w Neom, trasę komentował Robert Szustkowski. - Odcinek należał niezaprzeczalnie do najpiękniejszych w całej historii Dakaru. Wydmy były krótkie, łatwe, ale bardzo piękne, to prawda. Natomiast cała reszta, cóż. Jak w Polsce rosną ziemniaki, tak tutaj rosną kamienie. Wrażenie jest takie, jakby tutaj cały kraj był z kamienia. Prowadząc ciężarówkę nie odczuwa się aż takiego dyskomfortu, jaki mają pasażerowie. Siedzenie na środkowym siedzeniu jest wyjątkowo niewdzięczne, ale Jarek Kazberuk jakoś to wytrzymał, ja się starałem nie bujać i nie trząść autem. Jarek podziwiał krajobrazy, widział żółwia w górach, a Filip Skrobanek widział trupią czaszkę, próbowali nawet zrobić zdjęcie - mówi Szustkowski.
ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar" odcinek 1. Ogromny pech Przygońskiego na pierwszym etapie! [CAŁY ODCINEK]
- Na mecie wszyscy zdrowi, uśmiechnięci i idziemy na strogonowa z makaronem - ja gotuję i ja stawiam. No i oczywiście herbata, bo niestety nic więcej nie da się tutaj załatwić. Aczkolwiek są plotki, że jakiś zespół coś goni... Ale nie wiem, czy nie goni sam siebie - podsumowuje żartobliwie Szustkowski.
- Dwa etapy Dakaru za nami. Potwór Tatra Jamal już w bazie, na szczęście... I ciągle w dobrej kondycji! Mechanicy codziennie robią super robotę, a my staramy się nic nie zepsuć. Dopiero na rajdzie przypominam sobie jak mocno nas, zawodników "poniewiera" ten pustynny maraton - dodaje Jarosław Kazberuk.
- Sprawdziły się zapowiedzi organizatorów, że będzie to trudny nawigacyjnie oes, ale sprawdziły się również te, że pojedziemy przez najpiękniejszą pustynię świata. Było cudnie - mówi Rafał Sonik.
W poniedziałkowy poranek, 25 minut przed startem każdy z zawodników odebrał przygotowany przez organizatora, pokolorowany roadbook. Trasa była wymagająca nawigacyjnie, a brak możliwości zapoznania się z nią wcześniej stanowił dodatkowe utrudnienie.
- Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i pewnie lepiej pokoloruje swój roadbook, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Rolka była bardzo gruba i skracałem ją na tankowaniu, żeby łatwiej się przewijała, ale i tak przesuwał się trochę szlaczkiem -raz prawo, raz w lewo. Zupełnie jak trasa oesu - żartuje zadowolony i uśmiechnięty wicelider rajdu.
Ignacio Casale, jako zwycięzca z poprzedniego dnia, otworzył trasę drugiego etapu i nie dał się dogonić żadnemu z rywali. Chilijczyk tuż przed metą miał co prawda problem z elektryką, ale zdołał utrzymać niewielką przewagę nad Polakiem. Krakowianin, pokonał 367 km bez większych przygód, ponownie utrzymując równe tempo jazdy. Co więcej, droga z Al-Wajh do Neom dała mu również okazję do podziwiania pięknych widoków.
- Było nie tylko pięknie, ale również mogliśmy na trasie naprawdę mocno odkręcić gaz. A przemierzanie takich terenów z dużą prędkością daje niesamowitą frajdę - relacjonował dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Świata.
Do mety dotarli również pozostali polscy quadowcy. Kamil Wiśniewski uzyskał szósty czas, ale z powody 40-minutowej kary za ominięcie waypointa pierwszego dnia, spadł w "generalce" na siódme miejsce. Arkadiusz Lindner w niedzielę miał poważną awarię quada i kończył etap po zmroku. W trudnych warunkach, przy niskich temperaturach zdołał zmieścić się w limicie i pozostał w rajdzie. Drugiego dnia łodzianin uplasował się na 12. miejscu, trzy pozycje wyżej niż Paweł Otwinowski.
Czytaj także: Sunderland liderem. Dobra postawa motocyklistów Orlen Team
We wtorek biwak dakarowy pozostaje w Neom, a rajdowcy mają do pokonania pętlę długości aż 427 km. Rajd wjedzie na najwyższy punkt w tej edycji - 1400 m n.p.m. Na trasie czeka zawodników wiele kanionów i gór, a więc ponownie znaczącą rolę będzie odgrywać dokładna nawigacja oraz techniczne umiejętności jazdy.