Polak komentuje swój sukces na Dakarze. "Prosta za prostą i gaz do dechy"

Materiały prasowe / Energylandia Rally Team / Na zdjęciu: Marek Goczał
Materiały prasowe / Energylandia Rally Team / Na zdjęciu: Marek Goczał

Nie sposób nie zachwycać się tym, co załogi Cobant Energylandia Rally Team wyprawiają w Rajdzie Dakar. Po poniedziałkowym zwycięstwie Michała Goczała i Szymona Gospodarczyka, we wtorek drugą etapową wygraną zgarnęli Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec.

Wtorkowy etap Rajdu Dakar rozpoczynał się oraz kończył w Al Qaisumah. Na zawodników czekała stosunkowo długa dojazdówka mierząca 381 kilometrów oraz odcinek specjalny o długości 255 kilometrów. Marek Goczał wraz ze swoim pilotem objęli prowadzenie już na samym początku próby i nie wypuścili go przez 255 kilometrów, aż do samej mety.

Jego brat, Michał, wraz z Szymonem Gospodarczykiem, dojechali ostatecznie na drugim miejscu, ze stratą 2 minut i 50 sekund. Warto dodać, że do dzisiejszego etapu przystąpiło 47 załóg w klasie SSV.

- Bardzo fajny, ale też zarazem szybki odcinek specjalny - szczególnie jego druga część. Tylko początek był bardziej techniczny, do pierwszej strefy tankowania można było trochę podgonić, ale potem cały czas prosta za prostą i gaz do dechy. Trudno było na takiej próbie wypracować sobie jakąś większą przewagę - powiedział na mecie zwycięzca etapu, Marek Goczał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

- Wróciliśmy na odpowiednie tory i pojechaliśmy swoim rytmem. Pojechaliśmy szybko, udało się nam zwyciężyć, ale jednocześnie zachowujemy cały czas 100 proc. bezpieczeństwa, bo nie mamy już żadnego marginesu błędu. Będziemy starali się gonić i odrabiać straty tak, jak tylko będzie to możliwe - zakończył kierowca Can-Ama z numerem 410.

- To był najkrótszy z dotychczasowych odcinków specjalnych, ale dla mnie zarazem najtrudniejszy. Źle się czułem, nie umiałem się odnaleźć, nie umiałem złapać dobrego rytmu. Cały czas miałem wrażenie, że coś mamy uszkodzone - może jakiegoś kapcia, krzywy drążek kierowniczy... Oczywiście z maszyną wszystko było OK - to po prostu nie był mój dzień – powiedział na szybko zaraz po zakończeniu próby Michał Goczał.

- Odcinek był bardzo szybki - jedna połowa to gaz do dechy, druga to wydmy. Cieszę się, bo jesteśmy na mecie i pomimo tego słabego czucia wbijamy się na drugie miejsce, zaraz za brata. Wiem, że stać nas na więcej i będziemy chcieli to jutro pokazać. Jestem szczęśliwy, walczymy dalej - zakończył zawodnik Cobant Energylandia Rally Team.

- Za nami udany etap – przegrać z Markiem i Łukaszem to nie wstyd - kolejny medal jedzie do Polski. To był trudny odcinek dla samochodu, ale z drugiej strony na Dakarze nie ma łatwych prób... Nawigacyjnie odcinek nie był skomplikowany. Jesteśmy na mecie, cieszymy się z wyniku i jedziemy na biwak - powiedział Szymon Gospodarczyk, pilot Can-Ama z numerem 403.

Dodajmy, że trzecie miejsce na etapie zajęli Aron Domżała i Maciej Marton. To daje nam całe polskie, biało-czerwone podium. W środę zawodnicy zmierzą się na etapie z Al Qaysumah do stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadu. Oznacza to najdłuższy odcinek specjalny rajdu - jego długość będzie wynosiła aż 465 kilometrów. Próba będzie zawierała wszystko - bardzo szybkie sekcje, wydmy a także kamienisty finisz.

Czytaj także:
O tym, jak ekolodzy uratowali "dom" Michaela Schumachera
Zdjęcie Michaela Schumachera poruszyło fanów F1

Źródło artykułu: