Polacy cudem uniknęli tragedii na Dakarze. Mogli rozjechać inną załogę

Aron Domżała cudem uniknął tragedii. Niemal rozjechał inną załogę, która nie ostrzegając innych uczestników odkopywała swój samochód za wydmą. Załoga Can-Am Factory South Racing rozbiła pojazd i straciła ponad 10 godzin na pustyni.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Aron Domżała Materiały prasowe / Na zdjęciu: Aron Domżała
Środa dla Arona Domżały i Macieja Martona zapowiadała się doskonale. Specyfika i długość odcinka specjalnego wydawały się uszyte na miarę właśnie dla nich. Trudno więc dziwić się, że duet prowadził przez ponad połowę dystansu. Wszystko układało się dobrze do momentu feralnego zdarzenia, które mogło zakończyć się tragedią.

- Tuż za wydmą zakopał się samochód, a jego załoga, zupełnie niewidoczna dla innych nadjeżdżających pojazdów próbowała go odkopać. W takich sytuacjach należy przede wszystkim ostrzec innych uczestników, by nie doszło do nieszczęścia - powiedział na mecie Domżała.

Warszawianin nie ukrywał, że było naprawdę blisko, aby rozjechał konkurentów. - W tym przypadku było o włos. W zasadzie wpadliśmy na kopiących, a próbując ratować ich i siebie, rozbiliśmy pół przodu naszego samochodu - przekazał kierowca Can-Ama.

ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala

Zupełnie nieodpowiedzialne zachowanie mogło mieć poważne konsekwencje. Na szczęście ucierpiał "tylko" wynik w rajdzie. Polski duet z fabrycznego Can-Am Factory South Racing nie był w stanie sam naprawić auta, więc musiał czekać na ciężarówkę serwisową swojego zespołu.

- Trwało to bardzo długo. Rozpaliliśmy nawet z Maćkiem ognisko na pustyni. Kiedy w końcu dojechał serwis i mogliśmy ruszyć w kierunku mety, mieliśmy wciąż do pokonania 80 km wydm, co nocą nie jest ani łatwe, ani przyjemne - przyznał kierowca.

Ostatecznie Domżała i Marton zameldowali się na biwaku przed północą. Wykończeni, ale szczęśliwi, że dotarli do celu. Samochód trafił w ręce mechaników, a załoga mogła wreszcie choć trochę zregenerować siły. - Mam nadzieję, że w czwartek uda się wystartować. Na domiar złego przyplątały się problemy z okiem, które mocno łzawi, co sprawia mi sporo kłopotów przy prowadzeniu. Wierzę jednak, że obsługa medyczna rajdu znajdzie na to lekarstwo - zakończył Domżała.

Czwarty etap, po nałożeniu kar za przekroczenie prędkości, ponownie padł łupem polskiej załogi. Najszybsi okazali się Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk, którzy awansowali tym samym na trzecią pozycję w "generalce". Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec dojechali na czwartej pozycji i awansowali w klasyfikacji na szóstą lokatę.

Czytaj także:
Przełamanie Jakuba Przygońskiego na Dakarze. "Głowy nam pękają"
Atak terrorystyczny na Dakarze? Kierowca w śpiączce

Czy któraś z polskich załóg wygra Rajd Dakar w klasyfikacji SSV?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×