Rafał Smoliński: Olimpijski laur nie dla Agnieszki Radwańskiej. Misja nie została wykonana (komentarz)

Newspix / Marek Biczyk
Newspix / Marek Biczyk

Po losowaniu drabinki turnieju olimpijskiego byłem zadziwiająco spokojny, że powtórki z Londynu nie będzie. Tymczasem w sobotę Agnieszka Radwańska znów pokazała, iż w ostatnich miesiącach po prostu nie jest w formie.

Miało być tak pięknie. Pójście za ciosem zadanym rok temu w Singapurze, podbicie upragnionej wimbledońskiej trawy i walka o medal igrzysk olimpijskich. Z tego drugiego Polki w obecnym sezonie jeszcze rozliczać do końca nie można, wszak na pocieszenie pozostała jej w Rio gra mieszana. Od początku popierałem wybór Łukasza Kubota na jej partnera w mikście, ale jak się wszystko potoczy, zweryfikuje oczywiście kort.

Początek roku był obiecujący. Seria półfinałów, z czego drugi w karierze w Australian Open. Potem przyszła mączka, która nie była priorytetem dla krakowianki, a wraz z nią obniżenie lotów. Agnieszka Radwańska się broniła, że forma szykowana jest na ukochaną trawę, że od czerwca do sierpnia ma prezentować swój najlepszy tenis. No i nie zaprezentowała.

Nie można wszystkiego tłumaczyć czynnikami zewnętrznymi, czas posypać głowę popiołem. Deszcz w Paryżu czy Wielkiej Brytanii? W porządku, organizatorzy Rolanda Garrosa bez winy nie byli, ale w dalszym ciągu warunki były równe dla obu zawodniczek. Jetlag po 52-godzinnej podróży i problem z dostępem do kortów treningowych? Jest denerwujący dla każdego zawodnika, lecz i tego można było uniknąć, gdyby po odpadnięciu z Rogers Cup krakowianka zdecydowała się skierować bliżej Rio, choćby na Florydę, gdzie miałaby możliwość potrenowania np. na kortach grupy menedżerskiej IMG, z którą związana jest od grudnia zeszłego roku.

Wielkiej formy po prostu nie ma, a misja na rok 2016 nie została wykonana. Do tego czas zacząć martwić się o stan posiadania, gdyż po US Open czeka naszą tenisistkę obrona punktów w Azji. Wcześniej będzie okazja do odbudowania się na kortach twardych cyklu US Open Series. Trzeba ciężko pracować, ponieważ w tym roku walka o Singapur będzie wyjątkowo zacięta i każde zwycięstwo może być na wagę awansu.

ZOBACZ WIDEO Ewa Swoboda: przyszła pora na dorosłe bieganie (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Po porażce z Saisai Zheng i braku realizacji celu znów odżyje dyskusja na temat sztabu trenerskiego. A pomoc się przyda, ponieważ Polka ma wyraźne problemy z przeskoczeniem kolejnego poziomu. Wolny jest np. Wim Fissette, który już odbudował formę Wiktorii Azarenki i wprowadził ją do Top 5, kiedy ta oznajmiła światu, że jest w ciąży i musi na rok porzucić tenis. Belg ma bogaty życiorys, wszak trenował m.in. Kim Clijsters, Sabinę Lisicką czy Simonę Halep.

Na zakończenie słowa uznania dla Chinek za znakomitą postawę w pierwszym dniu turnieju olimpijskiego. Po zakończeniu spotkania Radwańskiej z Zheng od razu przypomniały mi się poniższe słowa: - Celem każdej chińskiej tenisistki jest występ w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, dlatego muszę wygrać wiele meczów, aby znaleźć się w Top 60. Wypowiedziała je Shuai Zhang, ćwierćfinalistka Australian Open 2016. Pracowita Chinka w sobotę zakończyła singlowy występ w Rio Timei Bacsinszky.

Rafał Smoliński

Źródło artykułu: