Tania Cagnotto nie miała wielkiego wyboru życiowej ścieżki. Jej ojciec, Giorgio w latach 70-tych zdobył cztery medale olimpijskie w skokach do wody i przyczynił się tym do wzrostu popularności tej dyscypliny we Włoszech. Sam zajął się treningiem swojej pociechy.
Już jako 14-latka Cagnotto zaczęła dominować w krajowych rozgrywkach, a rok później zadebiutowała w igrzyskach w Sydney. Co prawda nie zawojowała wówczas 3-metrowej trampoliny, ale w każdym z kolejnych występów olimpijskich meldowała się w co najmniej jednym finale.
Przed piątym startem dorobek Włoszki był już pełen medali mistrzostw świata i Europy (łącznie zdobyła ich blisko 40), jednak wciąż brakowało w nim krążka najważniejszej imprezy czterolecia. Bardzo blisko podium było w Londynie. Cagnotto minimalnie przegrała brąz w duecie, a indywidualnie do 3. miejsca zabrakło jej... dwóch dziesiątych punktu.
Marzenie spełniło się w niedzielę. Na trampolinie 3-metrowej Cagnotto wspólnie z Francescą Dallape przegrały tylko z bezkonkurencyjnymi Chinkami, jednak za ich plecami zostało sześć innych duetów.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Copacabana uczy tolerancji (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Przez ostatnie miesiące powtarzałyśmy sobie, że to nasze przeznaczenie, a nam pozostaje tylko je wykorzystać. I nareszcie mamy to, na co zasłużyłyśmy! - powiedziała w jednym z wywiadów, już ze srebrnym medalem na swojej szyi.
Chwilę później Cagnotto zaskoczyła wszystkich swoich kibiców i dziennikarzy. - To koniec. Po Rio żegnam się ze sportem. Jestem już nim wykończona.
31-latka z Bolzano ma przed sobą jeszcze jeden start - indywidualnie. Na przestrzeni trzech dni będzie musiała trzykrotnie zaprezentować swój mistrzowski program na trampolinie 3-metrowej. Jeśli wszystko się powiedzie, w niedzielę, już po wszystkim znów będzie miała szansę stanąć na podium i zrobić to o czym marzyła - odejść w blasku chwały.