WP SportoweFakty: Co było dla pana największym zaskoczeniem fazy grupowej w turnieju olimpijskim?
Andrzej Wrona: Świetna gra Argentyny przede wszystkim. I Rosja, i Polska i nawet Iran były brane pod uwagę, kiedy zastanawiano się, kto zajmie pierwsze miejsce w naszej grupie. Argentyny nie rozważał chyba nikt.
Wygrali grupę i w nagrodę dostali Brazylię w ćwierćfinale, co za niesprawiedliwość.
- Wbrew temu, co wszędzie słyszę, uważam, że Argentyńczycy mogą sprawić niespodziankę. Skoro Brazylia zajęła czwarte miejsce w swojej grupie, to znaczy, że nie gra nic nadzwyczajnego i gra słabiej od pozostałych trzech zespołów. Do tego mają straszną presję, bo grają u siebie i wszyscy oczekują od nich złota. A Argentyna może podejść do tego meczu na luzie i bez żadnej presji, nikt się po nich nie spodziewa ugrania nawet seta. To może być ich atut.
A pozostałe ćwierćfinały jak pan przewiduje?
- Nie spodziewam się żadnej niespodzianki w meczu Rosji z Kanadą. Na parametry fizyczne Rosjan siłowo grający Gavin Schmitt może nie starczyć. W pojedynku Włochów z Iranem również spodziewam się szybkiego zwycięstwa faworytów. To już nie jest ten Iran, co rok temu albo dwa. Przyznam się, że przestałem wierzyć w to, że ta drużyna jest w stanie osiągnąć jakiś wymierny sukces na arenie międzynarodowej. Choć większe szanse na ugranie czegokolwiek mają Irańczycy niż Kanadyjczycy w swoich ćwierćfinałach.
Do meczu Polski zaraz przejdziemy, ale proszę mi najpierw powiedzieć, jak ocenia pan postawę reprezentacji Polski?
- Przegraliśmy na razie jeden mecz i to w piątym secie, po bardzo dobrej grze. Dostaliśmy łomot w pierwszym secie, po którym się podnieśliśmy i odpowiedzieliśmy tym samym. Poza tym jeden mecz w fazie grupowej nawet warto przegrać, bo to taki zimny prysznic, który przypomina o pokorze. I lepiej wtedy niż w fazie pucharowej, a kiedyś się słabsze spotkanie trafić musi.
Widoczny jest wyraźny progres w porównaniu z Ligą Światową.
- I to właśnie chciałbym zadedykować tym różnym ekspertom, którzy już psy wieszali na reprezentacji i równali ją z ziemią. Zawodnicy trenowali wtedy bardzo ciężko, właśnie po to, żeby teraz grać dobrze. A będąc w ciężkim treningu nie da się pokazywać fajnej siatkówki, bo nogi są ciężkie jak z betonu, a ręce się nie słuchają. To było widać, że wtedy pracowali z dużymi obciążeniami i bardzo intensywnie. Teraz można zobaczyć, że wszystko było dobrze zaplanowane i przewidywania sztabu się sprawdzają. Forma jest już zupełnie inna niż na Lidze Światowej. Sztab wiedział co robi. To chyba jest największy plus fazy grupowej, że ona jasno pokazała, że sztab miał przemyślany plan i on działa. Wszystkie zapowiedzi się sprawdziły.
Mateusz Mika wciąż jednak nie prezentuje idealnej dyspozycji.
- Myślę, że on jest przygotowywany na te najważniejsze mecze igrzysk. Jest po kontuzji, po ciężkich sezonach klubowych i nie jest chyba jeszcze gotowy na granie pełnych spotkań co drugi dzień. Widać, że Stephane go zdejmuje często, stara się go nie przemęczyć. Spodziewam się, że właśnie ćwierćfinał to może być jego mecz i na tę fazę jest szykowany.
To wróćmy do tego meczu. To najbardziej wyrównany ze wszystkich ćwierćfinałów, bez wyraźnego faworyta.
- Zdecydowanie tak, tu może być nawet pięć setów. Obawiam się jakiegoś horroru.
Dla reprezentacji prowadzonej przez Stephane'a Antigę USA to chyba najbardziej niewygodny rywal. Ze wszystkimi innymi gra im się łatwiej.
- To prawda, mecze z USA nigdy nam nie wychodziły. Poza tym jednym na Pucharze Świata, który chłopaki zagrali fantastycznie. Ale wszystkie pozostałe to szły jak krew z nosa. Amerykanie zaczęli ten turniej olimpijski słabo, ale rozkręcają się. Chyba już niestety złapali ten swój rytm. To najgorszy możliwy rywal ćwierćfinałowy, ale jestem Polakiem i całym sercem będę z chłopakami w tym meczu. Wiem, jak oni ciężko pracowali na medal na igrzyskach.
Ten mecz ćwierćfinałowy w Rio jest tematem numer jeden od pół roku, wszyscy ciągle powtarzają, że to najważniejszy mecz sezonu. To nie będzie paraliżujące dla zawodników, ta świadomość?
- To lepiej, że mieli cały sezon na przygotowanie się psychiczne do tego meczu, niż jakby się nagle okazało, że za dwa dni grają o wszystko. To na pewno dało im też dodatkową motywację na treningach i cały sezon mieli gdzieś z tyłu głowy, że ciężko pracują właśnie dla sukcesu w tym meczu. A co do postawy mentalnej to ci sami zawodnicy grali już taki bardzo ważny mecz o "być albo nie być". To było w styczniu w Berlinie w spotkaniu o trzecie miejsce z Niemcami, gospodarzem turnieju. Koszmarna presja, gra przeciwko gospodarzom, gonienie wyniku i ogromna stawka. I poradzili sobie, pokazali, że potrafią grać pod presją. Dlatego wierzę, że sobie poradzą także w spotkaniu ćwierćfinałowym na igrzyskach.
rozmawiała Ola Piskorska
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": miasto Boga czy bez Boga?
(źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)