Rosjanki poza Rio? Jeszcze w lipcu było o tym głośno. Wszystko przez aferę dopingową. Kto dziś o tym pamięta? Sborna postanowiła dać wszystkim prztyczka w nos. I się udało. Najpierw poradziły sobie w półfinale z dwukrotnym obrońcą olimpijskiego trofeum - Norweżkami. Potem zadały kolejny cios, nokautujący już w samym w finale. Francuzki płakały, ale mleko już się rozlało. Same były sobie winne.
W przypadku ekipy Jewgienija Trefiłowa chciałoby się rzec: "show must go on". 7 meczów na wielkiej imprezie, żadnej przegranej. Dlaczego tego nie kontynuować w meczu o tytuł? W tym koncercie Rosjanek w Rio pojawiły się jednak fałszywe nuty. Zmorą była Amandine Leynaud. Bramkarka z Francji po kwadransie gry miała, bagatela, 60 procent skuteczności. A jej koleżanki? Cóż, tu już pięknie nie było. Wręcz przeciwnie. Było tragicznie.
Rosjanki też nie zachwycały, ale prowadziły grę i zyskały dystans. Tymczasem trener Olivier Krumbholz trzymał nerwy na wodzy. Przerwa na żądanie? Nic podobnego. Niech grają, może się przełamią. 5 bramek po 24 minutach to był dorobek Trójkolorowych w meczu o złoto olimpijskie. Wstyd: to słowo samo niosło się na usta, bo nie tylko o wynik chodziło, ale i o grę. Rosjanki w końcu podały pomocną dłoń. Chwila szczęścia rywalek trwała jednak bardzo krótko. Po przerwie miało być inaczej. Przynajmniej powinno.
Po wznowieniu niespodzianka. Bramkarka Leynaud (47 proc. obron) zmieniona. Nowa myśl trenera? A może jakiś as z rękawa? Nie do odgadnięcia. Słupek, poprzeczka, faul ofensywny - to charakteryzowało grę w ataku piłkarek z Europy Zachodniej. Jak tu wygrać mecz? A Rosjanki? Nie były lepsze. Minuty biegły, a wynik utkwił w martwym punkcie. W końcu trochę radości nastało w ekipie Francuzek. Doszły na remis po 14. Tylko na jak długo?
ZOBACZ WIDEO Polska - Dania: Daszek doprowadził do dogrywki
{"id":"","title":""}
Głos zabrał Krumbolz. Mógł pomóc. Gorzej grać już nie było można. Nic się jednak nie zmieniało. Chwilowy sukces szybko przeradzał się w ogromną niemoc. Skutecznej recepty nie było. Obserwatorzy mogli kiwać głowami. Dobry poziom sportowy? Tu czegoś takiego nie było. Emocje? Być może. Prosty handball Rosjanek okazał się być nie do złamania. Francuzki prowadziły raz, w 2. minucie rywalizacji. Same sobie zgotowały tę porażkę.
Złoto zatem dla Rosjanek. Brązowe krążki przypadły Norweżkom, które nie dały szans Holenderkom.
Francja: Glauser (6/16 - 38 proc.), Leynaud (9/21 - 43 proc.) - Ayglon Saurina, Pineau 5/2, Landre 2, Zaadi Deuna, Prouvensier 2, Houette, Dembele 5, Horacek, Edwige, Nze-Minko 2, Niombla 1, Lacrabere 2/2.
Karne: 4/4.
Kary: 2 min.
Rosja: Jerokina (11/28 - 39 proc.), Kalinina (0/2 - 0 proc.) - Kuzniecowa 4, Dimitriewa 4, Sen 1, Akopian 2, Wiachiriewa 5/1, Sudakowa 1, Bobrownikowa 2, Żylijskajte, Marennikowa, Bliznowa 1, Ilina 2/2, Petrowa.
Karne: 3/5.
Kary: 4 min.
Kary: Francja - 2 min. (Edwige - 2 min.); Rosja - 4 min. (Akopian, Bobrownikowa - 2 min.).
Sędziowie: Roen, Arntsen (obie z Norwegii).
ZOBACZ WIDEO Michał Daszek: Duńczycy mieli więcej szczęścia
{"id":"","title":""}
Jakież to katolickie-polaczki :D