Po rozegraniu dwóch kolejek pierwszej fazy mistrzostw świata w grupach A i D, Polacy są jedyną z dwunastu drużyn, która ma na swoim koncie 6 oczek. - Było widać, że zarówno z Serbią, jak i Australią poszło nam dobrze. Komplet punktów i zwycięstwa po 3:0 bardzo cieszą, ponieważ nawet najmocniejsze ekipy tracą już punkty. Nie pompujmy jeszcze balonu, ale obecnie jest pozytywnie - powiedział Karol Kłos.
[ad=rectangle]
Wielkim atutem "Orłów" w dotychczasowych potyczkach okazał się szybujący serwis. Z podstawowego składu na pojedynki z Plavi oraz ekipą z Antypodów, taką formę posyłania piłki zza linii 9. metra stosowało aż czterech polskich siatkarzy: Paweł Zagumny, Piotr Nowakowski, Mateusz Mika i sam Kłos. - Myślę, że jest to dobry układ, bo dzięki temu gramy różnorodnie. Mocny float jest naszą mocną, ale nie tajną bronią. Posyłając bardzo mocne zagrywki, trzeba mieć bowiem naprawdę dobry dzień, by narobić nimi odpowiednich szkód - dodał środkowy PGE Skry Bełchatów.
25-letni gracz przebojem wdarł się do wyjściowego ustawienia biało-czerwonych na mundial, wygrywając rywalizację ze swoim klubowym kolegą Andrzejem Wroną oraz Marcinem Możdżonkiem. Sam zawodnik nie uważa jednak swojej pozycji za "żelazną". - O składzie dowiadujemy się praktycznie w ostatniej chwili. Trener podaje "szóstkę" tuż przed meczem. Jest to dobre, gdyż wszyscy są zwarci i gotowi. Na treningach każdy daje z siebie maksimum, wiedząc, że ma szansę wystąpić w następnym spotkaniu - zakończył Kłos.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)